Trzy historie. Wzajemnie przeplatające się opowieści będące w rzeczywistości jedną i tę samą pieśnią. Pieśnią z teatru lalkowego o wyborach i ich konsekwencjach, o bólu, o szczęściu, o stracie, o odkupieniu, o próbie, o obłędzie, o śmierci i o życiu. Kitano zrobił niezwykle ujmującą, spokojną, niemalże medytacyjną opowieść o człowieku i konsekwencjach jego postępowań. Prosta narracja, zabiegi techniczne zaburzające ciągłość narracji służą tutaj przesunięciu akcentów z tego co tu i teraz, na to co kiedyś, w ogóle. Przecudne zdjęcia zachwycają barwą i kompozycją. Historie, choć na pierwszy rzut oka mogą otpychać, bo przecież dotykają spraw, które zazwyczaj w naszym społeczeństwie otrzymują etykietkę choroby, wzruszają i chwytają za serce - zwłaszcza, że Kitano nie proponuje łatwych, amerykańskich rozwiązań.
"Lalki" nie są może arcydziełem. Wpisują się znakomicie w nurt kina japońskiego, który ostatnio prezentowany jest przy różnych okazjach w Polsce. Jest to jednak kawał naprawdę dobrego kina. Wymaga jednak umiejętności zatrzymania się, wsłuchania w rytm. Jeżeli ktoś poszukuje mocnych wrażeń film ten powinien omijać szerokim łukiem, bo wynudzi się totalnie. Dla mnie jednak był to dobry początek nowego kinowego roku.