Edee (Robin Wright), po tragicznych wydarzeniach, jakie rozegrały się w jej życiu, nie potrafi powrócić do normalności a świat, który kiedyś znała zmienił się nie do poznania. Kiedy nawet terapia nie pomaga uporać się ze stratą bliskiej jej osoby, postanawia wycofać się z miasta i zamieszkać w bezlitosnej dziczy Gór Skalistych. Na miejscu
To nie jest film dla ludzi przeintelektualizowanych. To film dla ducha, dla zmierzenia się z prawdziwą naturą życia, którego nieuniknionym elementem jest śmierć, odzierająca wszystko ze złudzeń. Jednocześnie nadająca życiu prawdziwy sens, albo uwalniająca od niego.
Nie do końca przekonuje mnie pomysł na główną bohaterkę. Jej pomysł na poradzenie sobie z traumą (czy też po prostu na zwykłą ucieczkę) to bycie samą i samowystarczalną, ale jak tylko śmierć zajrzała jej w oczy to okazało się, że niekoniecznie. Miguel świetnie ją podsumował - "you only take, take, take". Nie bardzo...
autorski film robin wright, która z klasą poradziła sobie z rolą reżyserki i odtwórczyni głównej postaci. nastrojowy rozrachunek ze stratą+ nieco taki ‘into the wild’ w damskim wydaniu.
film zadebiutował na festiwalu w sundance, czyli to raczej kino dla koneserów.
dobór aktorów (oprócz siebie;-) też jest strzałem w...