Myślę że najlepiej się go ogląda samemu na dobrej bani wtedy rozumujesz i
odbierasz pełny zamysł autorów tego w moim mniemaniu majstersztyku audio wizualnego
.... Ten film pomimo całej oprawy jest tak naprawdę mega pozytywny.
Niektórych rzeczy nie da się po prostu wytłumaczyć, chodzi o "przeżywanie czegoś" i właśnie
tego doświadczyłem oglądając LVP.
Wyżyny aktorstwa, główni bohaterowie byli naprawdę przekonujący, jeśli wiesz o co mi
chodzi o tak :D Kosmos.
"Mieliśmy my tu prawdziwego wariata ..."
cyc2 trolujesz czy z nudów takie docinki piszesz ? Nie chcesz się wypowiedzieć na temat filmu, to po co komentujesz. Jeżeli jednak jest to twój sposób odbierania tego filmu, to nie pozostaje mi nic innego jak napisać przepraszam ;)
BTW tego co dzieje się w głowie naćpanego człowieka zrozumieć i zobaczyć się nie da i może dobrze, tak samo jest z postrzeganiem,- indywidualna sprawa. Każdy ma swoje klimaty.
nie.
mam na myśli to, że naćpanemu człowiekowi może wydawać się, że nagle zrozumiał, o co chodziło autorowi. a gdy mamy 10 naćpanych ludzi, każdemu wydaje się coś innego. na pewno twórca miał jakąś swoją indywidualną interpretację, ale często jest tak, że szkolne pytanie "co autor miał na myśli" jest bez sensu, bo autor tworzy coś, co każdy może odebrać inaczej. niektórych ta sytuacja denerwuje, bo łatwiejsze są przewidywalne i zrozumiałe przekazy.
mi się film niezbyt podobał. wiem, że "podobanie się" to nie jest kategoria odpowiednia do tego typu filmów, wychodzących poza schematy gatunkowe, ale tak właśnie jest. podobnie, z tym, że bardziej, nie podobał mi się Nagi Lunch. Paradoksalnie jestem fanem Wojny Polsko Ruskiej, ale bardziej książki, niż filmu.
Wiesz człowiek pod wpływem dragów inaczej odbiera rzeczywistość ; ) i o to w tym wszystkim chodzi. Pewne efekty, teksty, sytuacje i gra aktorów całkiem inaczej są odbierane przez widza naćpanego, zbombionego na maksa niż przez przeciętnego zjadacza chleba który o dragach we tylko tyle że są i są złe.
"Ten film pomimo całej oprawy jest tak naprawdę mega pozytywny."
Bo Dr Gonzo tarzający się po podłodze jest zabawny?
Nie chcę się kłócić, ale osoba która ci odpowiedziała wyżej chyba ma rację.
Ten film jest złożony, ty widzę dostrzegasz tylko to co na pierwszym planie. Jeśli spodziewasz się historii z Disney'a to chyba w złe miejsce trafiłeś.
Amerykański sen, schyłek kultury i to coś na końcu filmu.
Oglądnij jeszcze raz :P
WTF? Ten cytat był z twojej wypowiedzi gdybyś nie wiedział, a pytanie o Doktora Gonzo było ironią. Widzę że z czytaniem ze zrozumieniem u ciebie słabo.
Komu, jak komu, ale mi nie musisz tłumaczyć o czym ten film był bo doskonale wiem o czym był, więc nie mędrkuj.
Wiesz nie wiem czy to ja mam problemy z "czytaniem ze zrozumieniem", z twojej wypowiedzi wynika coś innego ; ) ale dobra, nie piszmy o tym w jak sposób piszemy tylko skupmy się na filmie. Ja już dodałem swoje 3gr.
Z mojego punktu widzenia w mojej wypowiedzi ciężko nie wyczytać ironicznego tonu, ale mniejsza już o to jak pisałam wcześniej nie chcę się kłócić. Tym bardziej że widzę że dostrzegasz w tym filmie nie tylko dwóch naćpanych gości, tak że jeśli cię czymś uraziłam to przepraszam.
wiesz większość bardzo znanych artystów tworzyła "na bani", byli naćpani lub "w ciągu" a pomimo to byli ikonami kultury i tworzyli ponadczasowe dzieła ; ) Wytłumaczysz równie zwięźle ten paradoks ?
Tak, cytując motto jednego z największych alkoholików wśrod pisarzy, Ernesta Hemingwaya: “Write drunk; edit sober.”
Dla mnie film-rewelacja,i nie potrzeba mi do tego być,jak to w sposób kure.wsko żenujący określasz ''na dobrej bani''.
Jeżeli mogę się wtrącić: ja tu nie widzę żadnego paradoksu. byli i są artyści, którzy tworzyli naćpani i odurzeni, ale i tacy, którzy tworzyli na trzeźwo. byli też tacy, którzy najpierw tworzyli na trzeźwo, a potem na nietrzeźwo i skończyli jako wraki (Charlie Parker, Jimi Hendrix, Elvis Presley, dziesiątki hippisowskich muzyków w latach 60 i 70), tacy, którzy tworzyli na trzeźwo, potem na nietrzeźwo, a potem WYSZLI z nałogu i dalej świetnie tworzyli (Miles Davis, Tomasz Stańko), jak i tacy, którzy bez narkotyków robili szalone rzeczy (to raczej większość). Ale to muzyka. Filmu nie da się nakręcić będąc na bani. Dobra, da się, ale byłaby do gówniana, niszowa produkcja. A co do kwestii tworzenia czegokolwiek na bani - widzisz, narkotyki nie dadzą ci czegoś, czego by ci wcześniej lub później nie zabrały. To się sprawdza zawsze.