Czy ten film traktować jako swoistą przypowieść czy odbierać go dosłownie? Dosłowny sens filmu trochę blado wypada, chociaż jest na swój wariacki sposób ciekawy i śmieszny. Natomiast drugie dno nadałoby sporego sensu filmowi. Jak dla mnie to jest film o konsupcjoniźmie i ignorancji, a także o egoiźmie. Warty zapamiętania jest cytat "niech żyje milcząca większość" z telewizora. Przez film przewija się nieraz wątek wojny w Wietnamie, sądzę, że to też ma znaczenie dla filmu. A Wy co sądzicie?