Las

2009
6,8 2,2 tys. ocen
6,8 10 1 2192
7,4 7 krytyków
Las
powrót do forum filmu Las

Leśne ludki

ocenił(a) film na 7

Ja daję wam formę, wy do niej wlejcie co chcecie. Tak mniej więcej można nakreślić myśl przewodnią pana Dumały przy tworzeniu filmu zatytułowanego bardzo prosto i łatwo do zapamiętania dla przeciętnego widza, któremu trudność sprawia przyswojenie sobie dłuższego tytułu. Spoglądając na tą nazwę od tej strony, nie można nie zauważyć okropnego żartu jaki pan reżyser wywinął pożeraczom popcornu. Na "Lesie" zaczynają się i kończą łatwe do odebrania i zrozumienia motywy.
Dumała, o ile dobrze filmweb podaje, wyrósł na animacjach. Krótkometrażowych animacjach z czego żadna nie wywołała u mnie większego zachwytu ponad stwierdzenia od niechcenia: "Poprawne". Wydawały się nieźle narysowane, dobrze poprowadzone, ale brakowało w nich jakiejkolwiek myśli przewodniej. Ot co, zbiór obrazów z głowy wyciągniętych. W kategoriach awangardowych, tudzież surrealistycznych, jak kto woli, również się nie broniły, czego uzasadnić nie jestem w stanie, jako, że brak mi umiejętności w konstruktywnym rozmawianiu o rzeczach, które sensu większego nie mają, a jeśli nie pojmujesz na stopniach podświadomo-psychodeliczono-wizualno-senno-emocjonalnych zrozumieć przez dyskusję nie zdołasz. Tak więc istniał sobie Dumała, którego nazwisko po ciemnych kątach pamięci mi umykało.

Ktoś tu przytoczył (pojęcia nie mam czy prawdziwe czy nie) słowa Dumały, że nie miał jakiejś głębszej wizji tego filmu, że tworzył obrazy, splatał w całość. I o dziwo, tym razem wyszło. "Las" miażdży na samym początku. Pierwsze animowane sceny, których powiązania z dalszą częścią filmu nie sposób odnaleźć. Dalej mamy 2 równoległe światy, poprowadzone na wzór snu z rzeczywistością przeplatającego się. Z początku czekałam, wytężałam umysł, poprawiałam okulary, aby żaden szczegół nie miał prawa mi uciec, aby złapać odpowiedni klucz, którym otworzę drzwi do sensu i przekazu tego obrazu. Gdy osiągnęłam już swoje wyżyny intelektualne, a nic się nie rozjaśniało, załamana stwierdziłam, że nie podołam i poddałam się oglądanym obrazom. A wtedy bramy zrozumienia się otworzyły i ku mym oczom ukazał się on - sens. Jednakże był on nagi. Ta nagość jednak jest jego siłą. "Las" nie potrzebuje rozprawy nad ukrytymi znaczeniami, nad prawdopodobnymi interpretacjami. Sceny senne, powtarzające się i dłużące przemawiają do wyobraźni, przenoszą w rzeczywistość filmową. Nie ma znaczenia co myślisz, gdy po raz 3 syn odchodzi od ojca aby mu podgrzać jedzenie. Gruntem jest, że nie myślisz, a patrzysz się, po prostu patrzysz. "Las" zrywa z terrorem akcji, z faszyzmem prowadzenia wątków. Dumała to plastyk, udało mu się przenieść wielkie zalety animacji na tereny filmu żywego z aktorami. Gdybym mogła, to jeszcze bardziej ograniczyłabym dialogi. Niech obraz rozwija się sam, niech moc jego przekazu nas zahipnotyzuje.
Kończąc, rzeka płynąca oczywiście z Tarkowskim mi się skojarzyła, natomiast zaświtała myśl nad powiązaniem tych 2 równoległych rzeczywistości. Jako, że ojciec jest na skraju swojej egzystencji, czyta napisy jemu jedynie widziane, wydarzenia leśne byłyby jego punktem widzenia. Śmierć rozdziela obu panów. Syn w przyziemnej stylistyce zostaje sam, ojciec w fantastycznej również. Forma morderstwa, a raczej synobójstwa ma zastosowanie do obydwu, z czego w leśnej ma wymiar dosłowny. W rzeczywistej jest wyrazem odebrania życia osobistego (przez okres nie wiadomo jak długi) synowi. Stan ojca uzależnia go od potomka, przywiązując bardzo trwale. Rozwijając jeszcze bardziej, i chociaż trochę usprawiedliwiając idiotyczny tytuł tego komentarza, każdy z nas kiedyś odpłynie tą rzeką poprzez las.


A na koniec nadrobię ilość użycia waszego ulubionego słowa na filmebowych forach, bo żadna wypowiedź nie może się bez niego obejść: klimat klimat klimat klimat klimat klimat klimat klimat klimat klimat tego filmu robi wrażenie.

ocenił(a) film na 3
Revenga

Na wstępie powiem, że dla mnie ten film jest połączeniem Lyncha z Tarrem.
Lynch to: głównie początkowe animacje (6 minut, przed filmem własciwym już) + odrobinka, delikatny posmak w samej lesnej historii.
Tarr - to oczywiscie czarno-białe, przepiękne zdjęcia i dłużyzny potwornie rozpasłe.

Jak mi się oglądało ten film?
6 minut wstępu - ok niezły, ale czekam na sam film.
Ok 15 minut filmu własciwego i - totalne rozczarowanie. Zdjęcia bardzo dobre - fakt. Ale połączone w całosc w film - po prostu odpychały mnie od ekranu (analogicznie do sytuacji gdy jakis film w magiczny sposób nas do ekranu przykuwa, hipnotyzuje).
Od tego momentu szybko przewijałem do końca...

Moja interpretacja? W zasadzie taka sama jak twoja.
"Zły", nieczuły ojciec -> z syna wrak człowieka, ojciec zniedołężniały -> syn się nim opiekuje, łaknąc przy okazji rodzicielskiej czułosci. Ojciec umiera, umierając niszczy, zabija również cos w synu (żeby nie powiedziec, że kompletnie go niszczy).
Czyli raczej - takie tam sobie pitolenie, które bez zachwytu nad formą - spotka się z obojętnoscią u widza.

Farma pomimo bardzo dopracowanych zdjęć - kompletnie mi się nie podobała.
Dziwne trochę, bo własciwie lubię długie ujęcia (czarodziej Tarkowski np). Wspomnianego Tarra widziałem tylko 1 film, ale przez początkowe 30-40 minut również totalnie zahipnotyzował mnie zdjęciami (film sie nazywał Harmonie Werckmeistera). Jednak gdy już do zdjęć przyzwyczaiłem i ocknąłem ze snu - 10 minutowe sceny jedzenia zupy i chodzenia sobie przed siebie zaczęły mnie irytować (i przewijałem je do końca).

W "Lesie" nie było nawet tego momentu początkowego zachwytu. Nie mam pojęcia dlaczego.

Ocena? 3/10?