PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=38642}

Latające talerze

Earth vs. the Flying Saucers
1956
5,7 489  ocen
5,7 10 1 489
5,0 4 krytyków
Latające talerze
powrót do forum filmu Latające talerze

niestety,

ocenił(a) film na 2

beznadziejny

ocenił(a) film na 2
cesare_10

Z przykrością muszę się zgodzić. Uwielbiam horror i SF z USA z lat 50. i 60. Obejrzałem wszystkie istotne filmy z gumowymi potworami (skupiłem się wyłącznie na najlepszych filmach, więc mówię o kilkudziesięciu filmach, a nie setkach, bo wiem, że i widzowie z takim dorobkiem tu są), powiedzmy więc, że nie jest mi obcy żaden głupi pomysł, niechlujne efekty specjalne czy rażący po oczach niski budżet. Ale "Earth vs. the Flying Saucers" (1956) jest po prostu zbyt prymitywną historyjką z całą masą tanich rozwiązań fabularnych.

Kosmici dysponują niewyobrażalną potęgą militarną, przewyższają nas technicznie, potrafią zbombardować Słońce, żeby zmienić pogodę na Ziemi, lecz mimo to Ziemianie opracowują sposób na walkę z nimi jak równy z równym w niecałe dwa miesiące. Statek kosmitów emituje pole siłowe, którego nie jest w stanie porazić ludzka broń, ale kosmitę w skafandrze poza statkiem można zabić niczym kaczkę. Samo wyobrażenie obcych skafandrów, które ponoć są superlekkie, ale jednocześnie chodzi się w nich tak, jak gdyby uniemożliwiały swobodne poruszanie się, trąci o śmieszność. Małżonka głównego bohatera bez kłopotów dostaje się w sam środek bitwy i wskakuje z mężem do pustej ciężarówki. Wojskowi, gdy rozmawiają przez telefon, powtarzają wszystko kobiecie, chociaż nie pełni ona już w tym momencie żadnej istotnej roli. Straszny archaik, pod tym względem film niewiele się różni od "The War of the Worlds" (1953), który był jednak uroczą ramotą.

W "Latających talerzach" razi przede wszystkim brak tajemnicy. Spodki latają nad głowami jak oszalałe od samego początku. W "Wojnie światów" zrazu stanowiły ekscytującą zagadkę, tutaj ich istnienie nikogo nie dziwi. Szybko nawiązany zostaje werbalny kontakt (po angielsku, of course, bo przybysze dysponują zaawansowanym translatorem). Widok pozaziemskich statków i samych obcych nie przeraża nikogo. W scenopisie zapomnieli chyba dopisać aktorom, że powinni wyrażać emocje (i to dość skrajne, biorąc pod uwagę doniosłość i grozę wydarzeń).

Miały być spodki, to są (w dużej liczbie). Chcecie toczyć z nimi walkę? Proszę bardzo. I to tyle. Nie ma tu nic wartego uwagi; nudne to, ugrzecznione, projekt odfajkowany, można się rozejść.