Niedawno, po wielu godzinach oglądania i pisania, udało mi się stworzyć listę ośmiu najciekawszych i najbardziej różnorodnych (oczywiście moim zdaniem) tzw. filmów epickich. Tutaj link do całego artykułu: http://patykowy.wordpress.com/2012/05/18/ale-epicka-lista/
A tutaj skrócona lista dla leniuchów:
- Ben Hur
- Władca pierścieni
- Dobry, zły i brzydki
- Andriej Rublow
- Ojciec chrzestny
- Siedmiu samurajów
- Forrest Gump
- Lawrence z Arabii
Ciekaw jestem, co wy na to. :)
Wcześniej natknąłem się na podobne zestawienie z AFI, tutaj link http://www.afi.com/10top10/category.aspx?cat=10
Dla mnie epickość, to przede wszystkim niespotykany w wielu filmach rozmach oraz długość, a jeśli bierzemy pod uwagę film wojenny, bo takie w podobnych zestawieniach pojawiają się często, dodałbym sceny bitewne. Poza tym, nie ma epickich filmów bez epickiej muzyki. Nigdy.
Oczywiście tutaj jest Lawrence, ten film musi się znaleźć w każdym zestawieniu epickich filmów. Władca pierścieni, podpada pod te kategorie, jest filmem b. dobrym, więc zastrzeżeń nie mam. Co do reszty, to w większości są jeszcze do obejrzenia, niestety. Ale ode mnie, to mogę dodać Ran oraz Kagemusha Kurosawy, oba świetnie potrafiłyby się wpasować do tej listy, może jeszcze Ziemia Obiecana Wajdy(szkoda, że przegapiłem, bo w tv leciał ostatnio, a ja się zorientowałem po filmie)? Uważam również, że należy dodać parę filmów naprawdę starej daty jak Narodziny Narodu i Nietolerancja Griffith'a, to od niego wszyscy wielcy się uczyli. Ale szczerze przyznam, że nie ma za bardzo w czym wybierać, choć to chyba dobrze(w końcu nie ilość a jakość się liczy)
Absolutnie zgadzam się co do scen bitewnych i muzyki - w swoim zestawieniu nie zaakcentowałem wystarczająco ich roli, a należałoby to uczynić. Jeśli chodzi o filmy Kurosawy, to zdecydowałem się na wciągniecie do listy "Siedmiu samurajów", gdyż ten film znam najlepiej, ale w sekcji podobnych filmów umieściłem też właśnie m.in. wspominane przez ciebie "Ran" (ponadto mniej epickie: "Rashomon" i "Straż przyboczną"). "Kagemushy" nie widziałem nawet we fragmentach, obiecuję nadrobić. ;) Wciąż też muszę obejrzeć "Narodziny Narodu" i "Przeminęło z wiatrem", a także odświeżyć sobie serię "Gwiezdnych wojen" - prawdopodobnie przynajmniej część z tych produkcji trafi ostatecznie na listę, którą mam zamiar w razie potrzeb aktualizować. Dzięki za interesujący komentarz. :)
Nie zapominaj o Potopie, który rozmachem z całą może się równać z Twoimi typami. Co powiesz o Krzyżakach? Jak bym miał dodać jeszcze jakiś film zagraniczny to Gwiezdne Wojny.
Na pierwszy rzut oka brakuje choćby Kleopatry, Titanica, Spartakusa, Bravehearta...
Muszę dodać jeden z moich ulubionych- Aż poleje się krew
oraz Olbrzyma, Przeminęło z wiatrem?
Wyrzuciłbym Gumpa, zastąpiłbym "Przeminęło z wiatrem". Legendarny, wybitny, epicki film.
Jeszcze władca pierścieni trochę odstaje. To dobre filmy, ale zestawiając je z Leone, Coppolą czy Tarkowskim to wypadają wręcz śmiesznie.
Nie jestem fanem kina rosyjskiego (wcześniej radzieckiego), ale wypadałoby dodać choćby "Wojnę i pokój"... :) Pod względem rozmachu, ilości statystów, kosztów, ogromu scen batalistycznych dorównywał "Ben Hurowi", a z takim "Forrestem Gumpem" lub "Ojcem chrzestnym" nie ma go nawet co porównywać.Bije nawet na głowę LOTR-a, bo przecież w "Wip" nie było efektów specjalnych ani animacji komputerowej.
Dodałbym jeszcze "Szeregowca Ryana", no i jednak "Przeminęło z wiatrem", choć ten to akurat nie moja bajka.
Natomiast za nieporozumienie uważam uwzględnienie "Dobrego, złego i brzydkiego", bo co ten film ma wspólnego z epickością?!
Lista jest dla mnie całkiem słuszna, choć moim zdaniem "Dobry, zły i brzydki" - jakkolwiek arcydzieło - nie pasuje. To nie film epicki, tylko pastisz westernu; jak mówili niektórzy mądrzejsi, niekomiczna parodia. Ale raczej dzieło "posmodernistyczne", nie epickie.
Może zamiast "Dobrego...: mogłoby tu trafić "Dawno temu w Ameryce" - zdecydowanie poważniejsze.
O ile uwielbiam "Dobrego...", tak wg mnie "Dawno temu w Ameryce" to najwybitniejszy film Leonego. Świetnie pasuje do listy z początku tego tematu
"Pewnego razu na dzikim zachodzie" już prędzej pasowałby tu niż "Dobry, zły i brzydki", choć osobiście wolę ten drugi film (jest bardziej przygodowy)
Hej, to ja (ravQ), ale loguję się przez face, bo hasła zapomniałem. Dla mnie w ogóle "Dobry..." to najlepszy western wszech czasów (choć to po prawdzie parodia), też uwielbiam. "Dawno temu w Ameryce" to najwybitniejszy film Leone.... i jeden z najwybitniejszych filmów w ogóle. Nie wyobrażam sobie tej listy bez Leone, a najbardziej lubię właśnie sagę o żydowskich gangsterach. Ale "Pewnego razu na dzikim zachodzie" to też świetny film... tylko ja w ogólności uwielbiam Leone, chyba nie kojarzę jego dzieła, które uznałbym za gniot.
To prawda, nie widziałem jeszcze wszystkich, ale Dawno temu w Ameryce i saga dolarowa z Eastwoodem to naprawdę dobre filmy. Na pewno została mi "Garść dynamitu", którą wkrótce odhaczę
A gdzie Quo Vadis 1951?
Lista pewnie celowo skomponowana z Forestem Gumpem ktory dostal oscary za zakamuflowanie faktu ze wszystkie najwazniejsze kobiety w zyciu glownego bohatera byly Qrwami. Matka dala pupy na poczatku filmu w zamian za kozysc. Jakby ktos uwaznie ogladal. Gump najmniej tu pasuje ale swoje zadanie spelnia jako kij w mrowisku.