Oj, dawno już nie oglądałem obrazu, w trakcie którego nie wiedziałbym co myśleć. W kategorii "złych filmów", "Leák" bije na głowę większą część konkurencji. Jest przy tym niedoparcie zabawny i posiada ogromny potencjał rozrywkowy. Praktycznie każda scena to fajerwerk idiotyzmu i twórczej nieporadności na granicy możliwości percepcyjnych odbiorcy. Kicz do potęgi n-tej, po brzegi wypełniony tragicznym aktorstwem, tandetnymi efektami (które jednakże, nie będę kłamał, jawiły mi się jako wysoce smakowite) i dialogami, w przypadku których naprawdę ciężko uwierzyć, że pisane były na serio. Struktura filmu jest, można by rzec, czysto "epizodyczna", bo twórcy prowadzą widza od jednej durnoty ku kolejnej i czynią to w sposób zdecydowanie niefrasobliwy. Sama postać złej wiedźmy to materiał na oddzielną rozprawę: wysławia się niczym Yoda i przez cały czas śmieje w sposób, który zapewne miał uchodzić za demoniczny, ale który działa zaraźliwie na widza - taka wiecznie upalona czarownica to fajna sprawa. Nawet jej Bogu ducha winna uczennica zauważa ów fakt, zdając sprawozdanie z nocnego spotkania we wszystko mówiących słowach: "All i can recall is that I saw the Leák Queen and we laughed a lot together...". Zresztą, długo by pisać - aby uwierzyć, zobaczyć musisz sam. Ja w każdym razie polecam, bo na nudę narzekać podczas seansu nie da rady.