Kilka miesięcy temu do kin wszedł "Civil War", którego jedną z głównych bohaterek była niejaka Lee (Dunst). Zapewne nie wszyscy o tym wiedzą, ale w zamyśle twórców jej imię nawiązywało do jednej z najsłynniejszych fotografek i dziennikarek w historii Ameryki, Lee Miller.
Obraz Kuras nie jest typową filmową biografią, w której twórcy chcą "odhaczyć" wszystkie najważniejsze punkty z życia postaci. Tłem do ukazania siły i niezłomności charakteru Miller jest tu II wojna światowa. Fotografka wielokrotnie podkreślała, iż w jej opinii "(...) osobowość fotografa i jego zaangażowanie są ważniejsze niż umiejętności techniczne". A trzeba przyznać, że jednego i drugiego nie można jej było odmówić! Miller zdołała przełamać wszelkie kobiece stereotypy, a dzięki jej ogromnej determinacji i poświęceniu świat mógł poznać prawdę o jednym z największych koszmarów w historii ludzkości.
Wielkim atutem filmu są znakomite zdjęcia autorstwa Pawła Edelmana. To właśnie od niego dowiedziałem się o tym, że za pierwowzór scenariusza odpowiadała sama Winslet. O talencie aktorki nie muszę chyba nic pisać, Kate znakomicie oddała siłę i charyzmę Lee. Na ekranie pojawia się plejada gwiazd, m.in. Alexander Skarsgård, Marion Cotillard, Andrea Riseborough oraz Andy Samberg. Poza Winslet to właśnie rola tego ostatniego zrobiła na mnie największe wrażenie. Miła niespodzianka, zupełnie się tego nie spodziewałem.
Zabrakło mi iskry, która wzniosłaby ten film ponad przeciętność, ale to naprawdę solidny i poprawnie zrealizowany film biograficzny, 6/10.