Tutaj mamy aż dwie historie miłosne, do motywu zaaranżowanego małżeństwa doszedł jeszcze motyw romansu/kolaboracji macochy głównej bohaterki z jej niedoszłym narzeczonym, i tym samym zdrady męża. Oraz motywy męskiej przyjaźni i poświęcenia dla sprawy. Do tego fajnie wpleciony został wątek połowu wielorybów. I to wszystko w niecałe półtorej godziny materiału. James Cameron powinien się uczyć ;) Tak serio to myślę, że nie każda animacja musi mieć stos podtekstów dla dorosłych, nawiązań do popkultury i wzniosłego, uniwersalnego przekazu, żeby być fajną bajką dla dzieci. A to jest po prostu bardzo mila historyjka o największej katastrofie morskiej, opowiedziana przez spersonifikowane myszki. Jako 8-latka pewnie byłabym zachwycona, ale jako 22-latka, która czasem po prostu chce zawinąć się w kocyk, zjeść czekoladę i zapomnieć o studiach, pracy czy skomplikowanej relacji uczuciowej, oglądając bajkę, w której zdarzają się cuda i wszyscy kończą szczęśliwie, też nie narzekam.