Jestem fanem filmów S.F. pierwsza część bardzo mi się podobała ale to jest totalnym gniotem. A wielka rozgwiazda zrobiona chyba na efektach specjalnych z lat 70-ych załatwiła już cały film. To dzieło klasy zero, nie pokazał bym nawet dzieciakom jako bajkę bo za dużo przemocy. Czy twórcom naprawdę tak ciężko było wymyślić jakieś ciekawe moce dla superbohaterów? Bo "człowiek choinka" rzucający kolorowymi plamkami to już przegięcie, i ten kaszaniasto zrobiony rekin którego grał... Sylvester Stallone? naprawdę? Przedostatnia scena, zmartwychwstanie łasicy, w tym filmie nie było dla tej postaci żadnej roli, więc po co pokazywać ten wątek, po co w ogóle ta postać powstała? W ostatniej scenie pokazanie postaci Peacemaker'a, wyglądało to tak jakby to była najważniejsza postać w filmie. Wiadomo że ważniejsza jest Harley Quin, a i tak nieco słabsza postać niż w pierwszej części.