Najlepiej wypadły tu Harley Quinn i Enchantress, reszta słabiutko. Zazwyczaj wysoko cenię filmy DC ale tu się zawiodłem. Tyle dramatycznych scen a tak mało emocji...
No, nie. Nie były to zbyt ekscentryczne osobowości a przy takim filmie raczej powinny być. Bardziej od Deadshota podobała mi się postać Dziesiątki graną przez Farrela w starym DareDevilu. Wiem, że to nie to uniwersum ale postać niemal skopiowana i o wiele lepiej zagrana.