PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=725816}

Legion samobójców

Suicide Squad
2016
6,1 240 tys. ocen
6,1 10 1 240028
4,1 84 krytyków
Legion samobójców
powrót do forum filmu Legion samobójców

Długo wyczekiwane dzieło ze stajni komiksowego giganta, DC Comics, nareszcie wylądowało w polskich kinach. Zrobiło to z nie lada hukiem, bo i projekt był niemałych rozmiarów. Niestety, Suicide Squad spełnia wiele obaw, które pojawiały się na długo przed premierą. Najpierw opóźniona premiera, później ,,dokrętki” mające wzbogacić film, wreszcie negatywne recenzje krytyków tuż przed wejściem obrazu do kin. Całą sytuację trzeba jeszcze poszerzyć o kontekst całej wytwórni. Po negatywnym odbiorze Batman v Superman: Dawn of Justice studio spanikowało. Ich następne dziecko (którym zostało Suicide Squad właśnie) miało obronić dobrego imienia swoich rodziców, po tym jak pierworodny dał ciała. Dlatego do pierwotnej wizji Ayera się bezpardonowo wtrącono. Przyczyn porażki można więc szukać po stronie producentów, którzy najpierw dawali autorowi za mało czasu (sześć tygodni na napisanie scenariusza kojarzy się wręcz z tempem sprinterskim) by następnie ingerować w jego wizję. To zapewne było źródłem chaotyczności, o której wspomnę jeszcze później. Jednak autorów tej porażki jest zdecydowanie więcej.

W Suicide Squad kuleje rzecz fundamentalna, czyli scenariusz. Niemniej, warto dodać że historia w samym swoim zamyśle zasługuje na pochwałę za odwagę. DC zdecydowało się opowiedzieć o grupie złoczyńców, z ich perspektywy. Jest to z pewnością pewien powiew świeżości w zatęchłym świecie dosyć jednostronnych opowieści o superbohaterach. Mamy więc Harley Quinn (Margot Robie) czy Deathshota (Will Smith), którzy zostają zmuszeni do współpracy z amerykańskim rządem w zamian za złagodzenie ich wyroków. Oczywiście, chwilę później świat staje o krok od ostatecznej zagłady, gdyż kosmici postanawiają dokonać zemsty na ludzkości. Niestety, próżno się doszukiwać jakichś konkretniejszych wyjaśnień na temat ich motywacji, pochodzenia, źródła mocy. Nie bardzo też wiadomo, dlaczego konstruują ogromną broń-błyskawicę w środku miasta. Ayerowi nie starcza czasu na odpowiedzenie na takie pytania, gdyż musi gnać z opowiadaniem swojej historii.

Sam koncept fabularny mi nie wystarczał, gdyż jego rozwinięcie okazało się frustrująco wręcz mętne i chaotyczne. Ciężko określić, jakim cudem pewne sceny w ogóle przeszły pod czujnym okiem studia pragnącego odnieść sukces. Przykład? Złoczyńcy w pewnym momencie w ramach buntu odmawiają współpracy z amerykańskim rządem i idą… do opuszczonego baru się napić. W trakcie końca świata. Gdy wszystko wybucha i ma się rozpaść. Dzielą się w tym czasie przepełnionymi weltschmerzem historiami o swym cierpieniu. Ich rebelia jest jednak chwilowa i niestała, gdyż już po pierwszym drinku za namową komandosa wracają do walki. Takich scenariuszowych ,,potworków” jest dosyć sporo.

Kolejnym irytującym problemem Suicide Squadu jest pewna niespójność w kreowaniu nastroju. Tak jakby Ayer nie mógł się zdecydować, czy chce opowiadać z ironią, humorem i swadą, czy też z powagą. Więc robi wszystkiego po trochu. Stając tak w szerokim rozkroku pomiędzy różnymi porządkami wypada bardzo nieautentycznie, ponieważ w rezultacie film nie śmieszy i popada w żenujący patos. Dynamiczny montaż i dobór utworów muzycznych sugeruje, że reżyser bardziej celował w pierwszy, żywszy ton. Szybko okazuje się jednak, że wszystkie swoje najlepsze karty wystawił już na początku, sukcesywnie tracąc koncept na dalsze opowiadanie historii.

Wracając jeszcze do muzyki. Dowodzi ona, jak bardzo DC Comics zależało na tym, by Suicide Squad trafił do wielu widzów. Aż boję się pomyśleć, ile dolarów musiało zostać wyłożone na opłacenie samych licencji za użycie poszczególnych utworów. Tak długiej listy szlagierów ciężko szukać w jakimkolwiek innym filmie. Mamy tu Rolling Stones, Queen, Kanye Westa, Eminema, Ozzy’ego Osbourne’a. Odniosłem wrażenie, że bardziej niż z wabikiem, ten zabieg ma coś wspólnego z reanimacją. Próby dodania jakiejś energii temu dziełu wydają się tak usilne i wymuszone, że potęgują tylko wrażenie ogólnej irytacji.

Oddzielnym tematem jest kwestia gry poszczególnych aktorów. Stanę w opozycji do frontu poparcia dla Margot Robbie. Jedynym popisem aktorskim godnym uwagi jest, o dziwo, kreacja Willa Smitha. Choć trudno tu mówić o jakichś wielkich popisach.
Historia tego filmu będzie zapewne dosyć ponura. Nie pierwszy raz słyszymy o reżyserze, którego autorska wizja zostaje zmieniona przez studio i producentów. Być może przyjdzie Ayerowi się jeszcze odkuć, i pokazać pełnię swych możliwości. Suicide Squad to film, który miał tchnąć we franczyzę DC Comics nowe życie. Box office pokaże, czy nie było to jednak po prostu tytułowe samobójstwo.

Po więcej zapraszam na mój blog i stronę na facebooku.
www.facebook.com/emptymetaljacket/