Sądzę, że p. Muszyński nieco "przekombinował" recenzję tego filmu, a z pewnością dał się ponieść swoim własnym - czytaj nadsubiektywnym odczuciom po obejrzeniu tego obrazu.
Ja chciałbym natomiast zwrócić uwagę na inny wątek, który według mnie jest w tym filmie właściwym ciężarem, o ile nie najważniejszym - to miłość, dojrzewanie, inicjacja seksualna młodego mężczyzny! Całą pozostałość tworzy niebagatelne tło,które tylko utwierdza widza w przekonaniu, że tak naprawdę jest tylko miłość. Ona przelewa się na wszystkich płaszczyznach obrazu, jest z jednej strony zdrowa, namiętna a kiedy indziej kaleka, odarta z człowieczeństwa.
Z pewnością należy przeczytać książkę, aby zrozumieć więcej, my dyskutujemy o filmie, a on nie jest narzędziem do przebaczania, rozliczania lub karania. Te aspekty filmu, które mówią o Hannie, jako ss-mance, potencjalnej morderczyni, nie stanowią kanwy, ale punkt zaczepienia dla uczuć młodego chłopca. Rzecz mocna, w stylu "Lolity" Nabokova, mniej niż ona sama kontrowersyjna, bo inne czasy jej odbioru, nie pozwalają nam się skupić na romansie, miłości starszej kobiety do chłopca, ale na tle - być może właśnie o to chodziło autorom filmu, żeby zawaluować to co najcenniejsze między tym dwojgiem ludzi - uczucie na zawsze...