Zgadzam się z opinią że ten film omija ważny aspekt Holokaustu. Skupienie się praktycznie tylko i wyłącznie na uczuciach byłej strażniczki z obozu jakoś do mnie nie przemawia. Mogli napisać własny scenariusz o kobiecie która porostu przeżyła wojnę i ta miłość była by ważnym elementem do pokazania w filmie. A tak zignorowali a wręcz momentami pomniejszyli wagę Holokaustu!!!
Według mnie film stara się załagodzić fakt Holokaustu (w końcu to niemiecka produkcja). To żałosna próba ukazania morderców pracujących w obozach jako bardziej ludzkich. Bo jakie znaczenie ma przeszłość Hanny? Czy romans z piętnastolatkiem czyni ją mniej winną? Nawet okoliczności zaistniałe w sądzie nie skłoniły mnie do współczucia. Pomimo tego, że film był wciągający całość uważam za bardzo słabą.
Temat Holocaustu został jak najbardziej pominięty w filmie. Książka, chociaż napisana przez Niemca Bernharda Schlinka, jest zdecydowanie lepsza i przedstawia dogłębniej problem zagłady Żydów podczas II. wojny światowej. Film skupia się tylko na banalnym romansie starszej kobiety i młodszego chłopca i jest niespójny z książką. Np. W książce autor wspomina, iż Hanna interesowała się bardzo tragedią Żydów. Jej cela była obwieszona wycinkami z gazet na temat Holocaustu. W filmie ten aspekt został pominięty. W książce natomiast jest taki fragment, gdy Michael odwiedza celę Hanny po jej samobójstwie i widzi te wszystkie wycinki z gazet. Jest wtedy dogłębnie poruszony. Dlatego film jest moim zdaniem bardzo płytki, pomimo świetnej kreacji Kate Winselt.
Problem Holokaustu jest ponadczasowy, nie wolno ot tak spłycać tematu do jakiejś tam typowej dla Hollywood miłostki.
To nie jest film o holokauście (!) Ten film pokazuje analfabetyzm emocjonalny kobiety, która była strażniczką w Auschwitz.
Właśnie o to chodzi, aby stawiać tak kontrowersyjne pytania! Czy winna jest ona czy system, w którym żyła? Nikt nie wie, dlaczego ta kobieta trafiła do Auschwitz, być może nie mogła wybrać, być może gdyby się nie podporządkowała regułom obozu zostałaby potraktowana jak więźniarki- trafiłaby do komory gazowej.
Ludzie krytykują ten film tylko dla tego, że wolą myśleć, że w Auschwitz na straży stały bestie, zwyrodnialcy, psychopaci – a nie kobiety takie jak Hanna – wrażliwe, ale emocjonalnie upośledzone.
Boją się zobaczyć w oprawcach ludzi i zacząć im współczuć, bo jak można współczuć komuś, kto decydował o ludzkim życiu.
Ten film niczego nie narzuca, po prostu stawia pytania.
ok zgadzam się że bardzo ważne jest pokazanie uczuć oprawcy, jego wewnętrznych przeżyć ale uważam także że jeśli jakaś historia chociaż w najmniejszym stopniu dotyka sprawy Holokaustu i obozów to należy to w odpowiedni sposób pokazać w filmie. Myślę że po prostu istnieje taka niepisana zasada w świecie filmu jak należy podchodzić do tematu Holokaustu a niestety ten film się do niej nie stosuje.
A ja uważam, że kino nie ma żadnych zasad i barier. Wręcz przeciwnie - takowe potraktowanie Holocaustu jest zdumiewające i zasługuje na najwyższe laury. Czy Ty wolałbyś, by reżyser naocznie ukazał Ci, jak Hanna wysyłała na śmierć więźniarki? Czy usatysfakcjonowałaby Cię scena z płonącym Kościołem? Czy naprawdę nie wystarczą ci słowa o tych wydarzeniach i wizualizacja tego, jakie piętno wywarł Holocaust na bohaterach? Jego widmo służy tu jako tło - tło przerażającej historii o człowieku i jego naturze.
Ja z kolei uważam, że "Lektor" jest jednym z najlepszych filmów o tej tematyce, gdyż nie ma za zadania ukazać naocznie czasów wojny, a to, jak owe czasy odbijają się w psychice ludzkiej.
Dla mnie słowa byłej strażniczki z obozu to za mało jeśli uważasz że ten film opowiada o Holokauście. Uważam ze ten temat jest tu ignorowany. Uczucia bohaterki powinny więc być zestawione z konkretnymi faktami!!
Po pierwsze, ten film nie jest o Holokauście, a raczej o poczuciu winy z jakim borykają się młodzi Niemcy, urodzeni zaraz po wojnie, lub w jej trakcie, świadomi zbrodni które popełnili ich rodzice i dziadkowie. Po drugie, to film o miłości, która nie wybiera. Michaelowi łatwiej byłoby kochać swoją rówieśniczkę ze szkoły czy studiów, ale to Hanna emocjonalnie rujnuje mu zycie.
Po trzecie, to nie lubię takiego podejścia. Jak mowa o Holokauście, to trzeba zrobić koniecznie pompatyczny film o dzielnych bahaterach i okrutnych oprawcach. Ok, takie filmy też są potrzebne, było ich już mnostwo, niektóre były dobre inne gorsze ale dzięki nim nie zapominamy o tym co się stało podczas II wojny. Ale trzeba pamiętać, że za dramatami milionów kryją się dramaty jednostki. Za problemami narodów kryją się osobiste problemy pojedynczego człowieka. I o tym też można zrobić film. I warto poznać wszystkie punkty widzenia. Nie uważam, że to jakaś nachalna próba wciskania ludziom prawd o niewinności biednych nazistów, naprawdę nie dostrzegam w tym filmie nic takiego.
A i jeszcze jedno, nie zgadzam się, że książka jest lepsza. Tak się zwykło mówić dla zasady "film ok, ale KSIĄŻKA to było coś!". Czytałam książke wiele lat temu, zrobiła na mnie wielkie wrażenie i wywołała wiele emocji. Podobne emocje i wrażenie wywołał film, który jest świetnie zagraną, a przede wszystkim dość wierną ekranizacją.
Nie zgadzam się z Tobą, że film jest lepszy niż książka. Nie ma żadnej zasady, według której ludzie dokonują wyboru między książką a filmem!!!! Chyba że jest to Twoja własna zasada. W filmie i w książce przedstawiona jest tragedia ogólnoludzka. Zarówno oprawcy jak i ofiary. Owa tragedia rozgrywa się gdzieś w ich wnętrzu człowieka i nie pozwala mu zapomnieć...
Czy Hanna zrozumiała swoją winę? W książce jest to wyraźnie zaznaczone,iż pobyt w więzieniu był dla niej psychiczną męczarnią. Poprzez lekturę książek o obozach koncentracyjnych, artykułów o tej samej tematyce, Hanna zdała sobie sprawę jak bestialsko postępowała. A jednak film pomija ten fakt. Dlaczego?????? Otóż aby przedstawić koleją historyjkę miłosną z nieszczęśliwym zakończeniem,która trafi do większości pustych ludzi. Oto odpowiedź.
Ale z kim się nie zgadzasz? Kto napisał, że film jest lepszy?
I moim zdaniem nie masz racji, film byłby właśnie łatwiejszy "dla pustych ludzi" gdyby łopatologicznie przedstawione były sceny w których zalewająca się łzami Hanna czyta książki i artykuły o obozach koncentracyjnych. Wtedy interpretacja byłaby podana na talerzu, a tak mamy pytanie. Poza tym po co te spekulacje, do ludzi naprawdę pustych ten film i tak nie trafi bo będą w nim widzieli tylko i wyłącznie zboczone soft porno z "cyckami i dupą tej starej Winslet" w roli głownej".
Film rządzi się swoimi prawai, literatura swoimi. W książce sa słowa, w filmie można zagrać cierpienie mimiką, gestami, ciszą.
@Pawele
A moim zdaniem Ty nie masz racji. Nie chodzi mi o to, aby przedstawić w filmie dokładnie treść książki, bo przecież to niemożliwe. Jednakże moim zdaniem film bardzo dużo stracił na zrezygnowaniu z przedstawienia sceny, w której Hanna zrozumiała fakt, iż była bezwzględnym oprawcą, ale stała się również ofiarą, ofiarą systemu. Poprzez pobyt w więzieniu Hanna zmierzyła się ze swoją przeszłością, nauczyła się współczuć, a ból, który wypełniał jej serce i który wynikał z jej głębokiej refleksji nad swoimi czynami, nie pozwolił jej dłużej żyć.
Jednakże to jest moje osobiste zdanie na ten temat i masz prawo się z nim zgodzić bądź nie.
"Film rządzi się swoimi prawai, literatura swoimi. W książce sa słowa, w filmie można zagrać cierpienie mimiką, gestami, ciszą."
Owszem masz rację, ale tragedii ogólnoludzkiej nie można wyrazić za pomocą ciszy.
I jeszcze jedno. Dla mnie film nie był "zboczonym soft porno". Po prostu nie był wystarczająco dobry, abym zalała się łzami, co zrobiłam przeczytawszy książkę.
Po pierwsze nie twierdze że ten film musiał być o Holokauście. Sprawa polega na tym że historia nazistki, jej uczucia to dobry temat na film. Nie mniej jednak sprawa Holokaustu powinna być lepiej przedstawiona. Oczywiście że nie musiała przysłaniać postaci Hanny ale mieć istotne miejsce w tym filmie. Nie musieli tworzyć produkcji podobnej Listy Schindlera bo nie o tym była ta książka. Uważam że w tym filmie z pewnością mogło by się znaleźć miejsce chociaż na jedna porządną i dobrze zagrana scenę która usatysfakcjonowała by mnie i wiele innych osób.
jaką scenę proponujesz? konkretnie, dopisz fragment scenariusza. bo wciąż nie wiem o co właściwe chodzi z tą "brakującą sceną".
(sorry że jeden pod drugim) Ogólnoludzką tragedię można wyrazić za pomocą ciszy. Może nawet najlepiej własnie tak?
Mi w filmie nie brakuje akurat tego o czym mówicie. Jedyne do czego moge się przyczepić to to, że w filmie trochę za mało zaakcentowany jest problem młodego pokolenia Niemców żyjących z poczuciem odpowiedzialności i wyrzutami sumienia za zbrodnie popełnione przez ich przodków. Czytając książke, właśnie to najbardziej zwróciło moja uwagę. Twórcy filmów opowiadali, że w ich zamyśle własnie o tym miał byc 'Lektor', ale moim zdaniem, jesli to był ich zamysł, to troche im nie wyszło:)
Bo dobry film o Holocauście to taki, w którym 40 polskich (ale o tym to półgębkiem) zmizerowanych Żydków do bydlęcego wagonu pakuje komando boskich, po aryjsku męskich, blondynów w czarnych mundurach, z wilczurami na smyczy. Halt! Judische szweine (reszta listy dialogowej po angielsku). Potem przebitka na nagich ludzi przed "łaźniami", a na koniec dym z komina. I już można puścić dane statystyczne przed napisami końcowymi. Oscary, Oscary!
Film ma kilka wad, przeszkadza choćby zbyt długa część pierwsza (tu zgoda), ale pisanie że spłyca problem Holocaustu to nieporozumienie. Podejmuje go z innej strony, skupiając się na niemieckiej winie. I pytania jakie zadaje są fascynujące (acz w Polsce - także w wyniku politycznych przepychanek - nienowe), nie tak często pojawiające się w, zwłaszcza hollywoodzkich, filmach. Bo także kino jakoś uwielbia pełne grozy realia, o lekko sensacyjnym posmaku, II wojny światowej, nawet te najgorsze realia, ale z refleksją już jest gorzej.
Kluczowa dla "Lektora" jest część poświęcona procesowi. Jeżeli ktoś uważa, że Hanna krzycząca, że tylko "wykonywała rozkazy, co by pan zrobił" jest usprawiedliwiana analfabetyzmem, to sorry - myli się. Ta scena pokazuje absurd ówczesnego (i nie tylko) RFN, w którym skazuje się płotki (słusznie skazuje), ale nie rusza się całości. A oskarżone, wciąż młode, zadbane, są skazywane przez swych rówieśników - co oni robili w czasie wojny? Skrobali kartofle w kuchni?
A tak w ogóle, czy to musiał być film o Holocauście? Wszystkie filmy (książki) obozowe muszą być o Holocauście? Monopol? Gdyby w tym podobozie "pracowali" rdzenni Polacy, Żydów byłoby kilku, a w czasie marszu śmierci rozwalano by wycieńczonych z głodu Polaków, to temat byłby niewarty uwagi? A Hanny nie warto by było skazywać?