Około rok temu przeczytałam powieść i jestem pod ogromnym wrażeniem, jak świetnie (i wiernie) udało się twórcom filmu pokazać to, co Schlink zawarł w powieści. Akcja filmu toczy się dość powoli - według mnie bardzo dobrze oddaje to wspomnieniowy charakter całej historii i pozwala widzom na własne przemyślenia.
Fabuła filmu z pewnością może wydać się kontrowersyjna, odwracając niejako prawdę historyczną i każąc bardziej współczuć oprawcom niż ofiarom wojny. Nie jest jednak tak, że film pomija kwestię winy niemieckiej, wręcz przeciwnie - mówi o niej bardzo wyraźnie.
Aktorsko film wypada bardzo dobrze. Bardzo spodobał mi się David Kross jak młody Michael, zafascynowany i zakochany w dojrzałej kobiecie. Świetnie wypada też Ralph Fiennes jako starszy Michael, który próbuje poradzić sobie z ciężarem wspomnień ich wspólnego lata oraz przeszłego i przyszłego losu Hannah. Przede wszystkim jednak z niezatartym wpływem, jaki wywarła ta znajomość na całym jego życiu. Jeśli chodzi o Kate Winslet, to powiem tylko tyle, że jest dobra (jak zazwyczaj zresztą). Ja jednak o wiele bardziej cenię ją za kreację, którą stworzyła w "Drodze do szczęścia". Podsumowując Stephen Daldry po raz kolejny mnie nie zawiódł.
Polecam książkę i film.
Moja ocena 9/10.
P.S. Bardzo dobrze, że film otrzymał polski tytuł "Lektor", a nie jak pierwotnie proponowano "Zaklinacz słów". Sądzę też, że Kate Winslet bardziej pasuje do tej historii niż Nicole Kidman.