ja wiem, w końcu to musical - taka konwencja - trudno. Szkoda tylko, że poza formą żadna sensowna treść nie wynika. Już sam pomysł, by biedacy śpiewali (śpiewali!!!!)
jacy są biedni, może wydawać się absurdalny, a miejscami nawet wypada to komicznie zamiast tragicznie np. sceny z małym chłopcem rewolucjonistą.
Trup ściele się gęsto, biedacy śpiewają i nic więcej - pustka ideologiczna. Niby coś o równości i braterstwie, a końca filmu nie widać (znowu pożal się Boże - ponad 2.5
godzinne dzieło).
Teraz plusy:
film warto obejrzeć na kreacji Anne Hathaway, która już nie jest księżniczką z pamiętnika, ale również wybitną aktorką (o czym można się przekonać oglądając inny film z jej
udziałem pt. "Rachel wychodzi za mąż"). Jej rola wypada w filmie najbardziej przekonująco, dramatycznie, tragicznie i w ogóle najlepiej i aktorsko i wokalnie - mimo, że
czasami szarżuje niesamowicie, chociaż konwencja musicalu pozwala jej na to w szczególności. Wyczuwam, że Oskara w tym roku ma już zagwarantowanego.
Inne plusy: muzyka (bez śpiewu aktorów) oraz ogólna realizacja filmu.
Dodatkowego smaku "Nędznikom" dodaje dwójka aktorów drugoplanowych, ale jakże ubarwiających film tj. Helenę Bonham - Carter i Sachę Barona Cohena.
Ogólnie duże rozczarowanie i spadek formy Tom Hoopera po dobrym "Jak zostać królem".
Pozdrawiam i jak zwykle zapraszam do dyskusji i podzielenia się swoimi spostrzeżeniami. :-))))
Ale wymyśliłeś. Śpiewają, śpiewają, a co ? musical bez śpiewu, bardzo oryginalne. Ja filmu jeszcze nie widziałem ale widziałem musical a ponieważ wiem,że to jest to samo to wiem co jest w filmie. Jak tam może nie być treści jak tam cała historia jest opowiedziana.
Trzeba było przynajmniej książkę przeczytać, a warto, albo chociażby pójść po najmniejszej linii oporu, przejrzeć streszczenie w internecie.
Widzę, że niezbyt uważnie przeczytałeś moją wcześniejszą wypowiedź. Warto się z tym jeszcze raz zapoznać, bo błędnie interpretujesz moje zdanie. Poza tym film powinien bronić się sam.
Ps. Najpierw oglądajcie dany film, potem macie prawo do dyskutowania o nim.
To ja mam prawo? Bo widziałam.
Kwestia podobało się czy nie, to kwestia gustu czyli niedyskutowalna.
Ale już kwestia zrozumienia dzieła... No cóż, skoro nie zrozumiałeś tego filmu, to co można tak naprawdę na to odpowiedzieć? Że musisz znaleźć sobie coś prostszego do oglądania chyba. Chociaż biorąc pod uwagę, że co jak co, ale Nędznicy w formie musicalu to dość prosta opowieść, to nie wiem co mogę ci zaproponować...
Ale co mi tam:
Galernik wychodzi, potem ucieka, policjant go goni, galernik zostaje merem, spotyka umierającą biedynkę, ta ma dziecko, mer obiecuje, że się dzieckiem zajmie, policjant go dalej goni, panienka dogorywa, ex-mer znajduje dziecko, dziecko dorasta, zakochuje się w bogatym co udaje biednego, policjant dalej goni, wybucha mini rewolucyjka, ex-mer ratuje najpierw policjanta co go goni, potem bogatego co udaje biednego, policjant go puszcza, ale się załamuje i skacze do wody, panienka się żeni z bogatym co udaje biednego, galernik umiera, end of story.
Zarzut śpiewania już jest tak otrollowany, że to nawet wstyd już się tym popisywać, naprawdę. Biedacy śpiewają. A jak bogaci śpiewają to już git?
Witam!
Nie no- super opis filmu albo coś w tym rodzaju! :-) , Niezły "pstryk w nos".
Ale chyba czasami inaczej się nie da po prostu.
Oglądałam wczoraj film i wywarł niesamowite wrażenie. Byłam w ub roku w Romie na przedstawieniu i byłam strasznie ciekawa, jaki też będzie ten film. Ciekawa również swoich reakcji. Powiem krótko- uczta dla oczu i uszu ( przynajmniej moich).
Niesamowite, cudowne wrażenie. Miałam wrażenie, że jestem w olbrzymim teatrze, że za moment znajdę się na barykadzie, albo w innym miejscu akcji. Film mnie zauroczył, wycisnął łzy z oczu, wzruszył.
Gdy film się zakończył i skonczyła się ostatnia pieśń w kinie nagle zrobiła się jakaś przejmująca cisza. Ludzie siedzieli zasłuchani i oszołomieni. Jakby nie wierzący, że to koniec? Ręce same składały się do oklasków!! MIałam takie dziwne wrażenie, że jestem w teatrze, że zaraz aktorzy wyjdą przed kurtynę i się nam pokłonią. A tu! Niespodzianka ! Napisy końcowe. Cudowny, cudowny film.
Oni nie byli oszołomieni. oni SPALI ZE ZNUDZENIA abo fałszu Jackman'a i Hathaway :P a tak na poważnie - jak dla mnie Crow śpiewał momentami jakby miał gdzie nie gdzie zbyt ciasno, ale ogólnie dawał radę. Jackman - porażka, szkoda komentować, uszy więdły. Hathaway przeciętnie, bardzo przeciętnie. Oscara w życiu bym jej nie dała, to już bardziej na Oscara z damskich ról zasługuje córka Cohena i Bohnam-Carter (zapomniałam jak się nazywała w filmie) - miała przepiękny głos i cudnie zagrała, Hathaway chyba bardziej myślała o Oscar'ze i jej podkreślanym na każdym kroku wyrzeczeniom zamiast skupić się na graniu i śpiewaniu. Darła się przez całą grę w filmie, czyli jakieś śmieszne 20 minut. REWELACYJNI byli Sasha i Helena, moim zdaniem uratowali ten film przed totalną porażką. Oni i jeszcze ci młodzi rewolucjoniści (za wyjątkiem tego lowelasa -on był tragiczny zarówno w śpiewie jak i grze). Mały Gavroche był po prostu cudny. Film ratują też "grupowe" piosenki - przynajmniej mają rytm i głosy aktorów fajnie brzmią. Natomiast śpiewane dialogi to totalna pomyła - ani do rymu ani do taktu, męczyłam się przez 3/4 filmu. Pewnie wielcy miłośnicy filmu i musicali zaraz mnie zlinczują - że to przecież musical więc czego oczekuję, że jak nie lubię tego gatunku to po cholerę oglądam, że chyba nigdy musicalu nie widziałam bla, bla bla.. A właśnie, że widziałam i uwielbiam (najbardziej Grease, Chicago i Nine) i takiego właśnie poziomu bym się po tym filmie spodziewała. A tu taki zawód. Muzyka, kostiumy, fabuła - tego się nie czepiam, moim zdaniem dobrze zrobione, ale ten fałsz w śpiewanych dialogach przyćmiewa wszelkie zalety tego filmu AMEN
Błagam Cię, nie myl fałszu, czyli nieprawidłowej techniki śpiewu z nieodpowiadającą Twoim gustom barwą głosu. Właściwie Twoją wypowiedź dyskwalifikuje sam fakt, że przedkładasz amatorszczyznę w wykonaniu Crowe'a nad świetnie wyszkolony głos Jackmana ale po prostu czasem coś mnie trafia jak czytam takie dyletanckie komentarze, które wynikają ze zwykłego nieobycia muzycznego.
oł dżizas... wybacz tak szarej nieobytej muzycznie osobie jak ja za jej dyletancki pseudo-komentarz. Że też w ogóle śmiałam rzec coś niepochlebnego o niebiańskim głosie Jackmana ! Nie wiedziałam, że aby oglądać ten film, komentować go i MIEĆ SWOJĄ OPINIĘ muszę być profesorem muzyki a najlepiej to może od razu śpiewaczką operową, dyrektorem filharmonii i Chopinem w jednym. Właśnie się zastanawiałam gdzie to wyszkolenie Jackman'a skoro jego głos brzmiał tak tragicznie, że kino kilkakrotnie wybuchało śmiechem podczas jego wycia. Nie mogli wybrać aktora o lepszym głosie do tej roli? O niebo lepiej śpiewał Crow WG MNIE. A tak propos to może wreszcie niech Cie (i wszystkich ludzi atakujących tych mających swoje opinie, którym ten "genialny" film nie przypadł do gustu) , coś trafi i to porządnie, skoro każda negatywna opinia o śpiewie czy to filmie czy grze aktorskiej jest wielce i na każdym kroku mieszana z błotem. A jak już Was trafi to może zrozumiecie, że KAŻDY MA PRAWO MIEĆ WŁASNĄ OPINIĘ NIEKONIECZNIE ZGODNĄ Z WASZĄ. Zapomniałam, że dyskusje na filmwebie mogą prowadzić tylko osoby wyszkolone w danej dziedzinie, mające pojęcie o czym mówią opierając się o swoją olbrzymią wiedzę a takie przeciętne szaraczki, widzowie jak ja, do których chcąc nie chcąc kierowany jest ten film (bo chyba więcej amatorów na tym świecie niż znawców muzyki) niech lepiej siedzą cicho bo ich opinia to przecież nie opinia a tylko pierdnięcie muchy.
Jak najbardziej masz prawo się wypowiadać na każdy temat na jaki tylko zapragniesz, ale jak już rzucasz takie zdecydowane i krzywdzące komentarze (to czy ktoś fałszuje czy nie to nie jest kwestia opinii) to licz się z tym, że ktoś Ci tę nieznajomość tematu wytknie. Jackman ma wystarczająco dobry głos do tej roli, technicznie nie można mu nic zarzucić, jedyne co może się nie podobać to sama barwa jego głosu i/lub piosenka, tak więc wybacz, ale jeśli ktoś uważa, ze ma prawo na publicznym forum stwierdzać, że ktoś nie umie śpiewać (jeszcze raz, to nie jest kwestia opinii) to ja mam prawo nazwać go ignorantem. Reakcja polskiej publiki nie jest żadnym argumentem, tylko co najwyżej dowodem na brak wrażliwości muzycznej w naszym narodzie.
Poza tym nie denerwuj się tak, nie zamierzałam Cię obrazić. Wbrew temu co sądzisz to ten film był dla mnie dość rozczarowujący pod względem występów wokalnych a jakąś wielką miłośniczką głosu Jackmana też nie jestem. Ale tak jak powiedziałaś, tutaj dyskutujemy, i chyba lepiej byłoby dążyć do poszerzenia świadomości muzycznej wśród ludzi niż przytakiwać każdej wypowiedzi, po to przecież MOJA, WŁASNA, PRYWATNA opinia. Jeśli uraziłam Cię moim komentarzem to przepraszam, ale może następnym razem zastanowisz się zanim zjedziesz kogoś, kto na swoje umiejętności pracował latami i którego talent docenili ludzie, którzy mają o tym większe pojęcie niż Ty.
Zgadzam się z toba. Miałam takie same wrażenie i miałam ochotę bić prawo :) Przepiękny film, uczta dla oczu i uszu. tylko russell crowe mi trochę nie pasował do tej roli.
w 100 % się zgadzam, że Rassuel zupełnie nie pasował ani do roli ani do konwencji musicalu. Ale film ciekawy i zajmujący, choć miejscami się nieco dłuży. Znam książkę i nieco rozczarowania. Ale to moje zdanie, a każdy ma prawo do własnej opinii :) więc wszyscy mają racje :) Tak odebrali film.
Ciekaw tylko jetem jak na film zareagują wrażliwi słuchowo muzycy, momentami było cienko zwłaszcza w tych wyższych partiach wokalnych.
Pozdrawiam Jola 40 tez dostrzegłaś zalety muzyki bez wokalu :)
Uważam, że do tej postaci potrzebny była aktor, który wygląda mniej sympatycznie i budzi skrajne emocje, raczej negatywne.
Ale czy tu chodzi o sympatyczny lub nie sympatyczny wygląd ? Po prostu nie wszyscy aktorzy nadają się do musicalu, a ten się w 100 % do wokali tego typu nie nadaje !!!
Emocje na bok, nie każdy aktor musi mieć talent wokalny
Chodzi mi o to, że postać, którą grał, była raczej postacią negatywną, której widz raczej nie powinnien polubić i po prostu russell crowe nie pasował mi do tego.
Do gry aktorskiej nic nie mam,postać odegrana była negatywna na 100%. Tylko chyba by wszystko pasowało do całości to aktor powinien mieć choć odrobinę melodyjny i dźwięczny głos.
Pytanie brzmi kogo byś widziała w tej roli ?
Może to głupio zabrzmi, ale aktora który ma coś takiego w twarzy, że nie czujesz do niego sympatii. To jest bardzo subiektywna opinia i nie każdy może ją podzielać, ale dla mnie takim aktorem jest kevin spacey. On mi pasuje do takich postaci, bo jest wiarygodny w byciu "złym". Nie wiem jak by sie sprawdził wokalnie, ale tak jak mówię to jest moje odczucie :)
Ja też nie mogłam uwierzyć, że to koniec :) Po godzinie filmu patrzyłam na zegarek, a po finałowej scenie "ale jak to...?" :)
Kiedy napisałeś:
,,jacy są biedni, może wydawać się absurdalny, a miejscami nawet wypada to komicznie zamiast tragicznie np. sceny z małym chłopcem rewolucjonistą."
Chociaż filmu nadal nie oglądałem ,że kiedy ginie Gavroche to wiem co śpiewają i jak to brzmi bo ja to i słyszałem i widziałem.
,,Najpierw oglądajcie dany film, potem macie prawo do dyskutowania o nim. "
Niby tak powinno być ale uświadom sobie,że obejrzenie tego filmu przeze mnie to jest trochę tak jakbym udał się po obejrzeniu spektaklu w teatrze muzycznym ,,Roma" do innego teatru na to samo przedstawienie ale z bogatszą scenografią. Różnica jest tylko taka,że tutaj patronką jest dziesiąta muza.