Nie jestem fanem musicali - nigdy nie miałem okazji zetknąć się ze śpiewaną wersją Nędzników, nie widziałem tez poprzednich ekranizacji, więc jedyne porównanie mam z
książką (którą bardzo lubię, choć czytałem już dawno). Niestety narracja w filmie była momentami nudna, fakt, że każdy dialog i monolog wyśpiewano sprawił, że chciałem w
kilku miejscach zatkać sobie uszy (na litość, widziałem wiele musicali, gdzie prócz piosenek zawarto normalne partie dialogowe). Technicznie i aktorsko bez zastrzeżeń, ale
końcowa scena (bohater odchodzi do "Boga" i trafia w środek z założenia anty-kościelnej rewolucji) była dla mnie dziwacznie zrealizowana i z swojej formie zupełnie
nieuzasadniona. Film ogólnie na plus, dłużyzny i brak mówionych dialogów skutecznie obniżają dla mnie jego ocenę. I widać nie jestem osamotniony, bo sporo osób uciekło
na moim seansie z kina na długo przed końcem projekcji.
Rewolucja z filmu była raczej antykrólewska, a barykada symbolizowała raczej miejsce, gdzie wszyscy są równi.
Faktycznie - cała historia oczywiście ciekawa, ale niepotrzebnie wszystkie dialogi były śpiewane, zwłaszcza, że sporo z nich było na dość niskim poziomie. Pierwsza część filmu dużo lepsza, druga zbyt banalna, ze zbyt dużą ilością patosu oraz niepotrzebnie rozwleczonymi scenami, co powoduje uczucie znużenia. Całość byłaby lepsza, gdyby film trwał ok. 2h i "zwykłe dialogi" były mówione, a nie śpiewane. Trochę szkoda, bo technicznie i aktorsko było bardzo dobrze...
Mocne 5/10