W mojej ocenie film zachwycający. Aktorzy grają bardzo dobrze, a z pojawiającymi się tutaj komentarzami o słabym śpiewie się nie zgadzam. Cała realizacja, scenografia, i zdjęcia to czyste mistrzostwo. Przede wszystkim jednak urzeka piękna historia ukazana za pomocą pięknej muzyki! Czego chcieć więcej? Cały czas słucham ścieżki dźwiękowej z tego filmu i wciąż go oglądam (nie mogę przestać).
Poszukaj w You Tube polskich wersji teatralnych. Warto.
Polska Epomina - Kasia Łaska
http://www.youtube.com/watch?v=feFo_4BiNDM
Wkradł się błąd. Eponina oczywiście.
Sama wciąż czyli On my Own. Tę samą partię w filmie śpiewa Samantha Barks.
Warto zwrócić uwagę,że On my Own w wersji kinowej nie jest pełne. Brak wstępu występującego w wersji teatralnej.
http://www.youtube.com/watch?NR=1&v=X4gUFUpZI0E&feature=fvwp
Ech... ładne wykonanie, ale wolę wersję angielską. Nie przepadam za tłumaczeniami filmów, piosenek, książek - pewnie jako tłumacz mam zboczenie zawodowe i widzę gdzie w przekładzie tekst stracił swoje walory w porównaniu z oryginałem:-)
Jesteś tłumaczem? Kiedyś czytałem wywiad z angielskim tłumaczem języka polskiego. Ta osoba tłumaczyła Miłosza na angielski. Pamiętam takie słowa, nie zacytuję dokładnie lecz oddam ducha jej wypowiedzi. -Język polski z tymi swoimi zdrobnieniami, odmianami przez przypadki powoduje, iż angielskie utwory przetłumaczone na polski nabierają szlachetności, są piękniejsze i bogatsze niż oryginały, podobnie angielskie tłumaczenia polskich utworów automatycznie stają się uboższe. Dzieje się tak gdyż język angielski jest mniej barwny od języka polskiego i nie jest w stanie dorównać w urodzie językowi polskiemu.
Tak. Jednak absolutnie się nie zgodzę z zacytowaną wypowiedzią! Język angielski również posiada wielką różnorodność struktur gramatycznych i kilkakrotnie bogatsze zasoby słownictwa niż język polski (szczególnie przymiotników i czasowników) więc problemem nie jest ubogość jednego czy drugiego języka, a raczej wieloznaczność, idiomatyczność tekstów, gra słów, konkretne nacechowanie emocjonalne słów i zwrotów, kontekst kulturowy i inne elementy które trudno wiernie oddać w przekładzie. Tak więc niezależnie z jakiego języka na jaki będzie przekład, tłumaczenie zawsze będzie w pewnym sensie gorsze niż oryginał (chyba, że tekst źródłowy jest wyjątkowo ubogi, a tłumacz popisze się weną i go upiększy. Jednak nie o takich tekstach tu mowa).
Muszę przyznać, że jestem trochę zadziwiony takim dość zaskakującym jak na tłumacza podejściem do tłumaczeń. Zawsze uważałem, że zawód tłumacza zbliża ludzi, wszak nie każdy zna obce języki. Dzięki mozolnej pracy tłumacza możemy cieszyć się dziełami światowej kultury czy to literackimi, filmowymi a i scenicznymi. Aby obejrzeć czy przeczytać jakiekolwiek dzieło w kraju innym niż język, w którym zostały stworzone nikt bardziej nie powinien rozumieć niż tłumacz, że bez pracy tłumacza ani rusz. A przecież praca tłumacza obejmuje każdą dziedzinę naszego życia np. biznes czy zwykłe kontakty towarzyskie.. Ja słabo znam angielski, tyle co ze szkoły, ale dzięki tłumaczom mam kontakt z anglojęzyczną literaturą, wszyscy oglądamy amerykańskie i angielski filmy, no ale oglądamy i czytamy dzieła wszystkich krajów świata, zawdzięczamy to tłumaczom. I chociaż zabawiłem się, przyznam szczerze na podstawie partii wokalnej Samanthy Barth w przetłumaczenie On my Own , bo to w miarę prosty tekst i bardziej oparłem się na mojej intuicji wynikającej z fascynacji poezją, no ale ja mogę przetłumaczyć coś dla zabawy bo całego spektaklu nie byłbym w stanie ale ty pewnie tak.
Dla mnie to zabawa, dla ciebie praca.
Zastanawiałem się czy można przetłumaczyć taki tekst w miarę dosłownie i doszedłem do wniosku, że tutaj masz rację,że raczej nie, niezbyt dobrze to wychodzi. Dlatego ważniejszy jest chyba sens ujęty w tłumaczeniu niż dosłowność niekiedy mogący prowadzić do śmieszności i językowych niezgrabności.
W końcu wyszło mi coś takiego. Ale dosłowności nie dało się zachować.
Tekst rozpisałem dokładnie według filmowego wykonania tej partii przez filmową Eponinę, ten fragment jest w powyższym linku. No chyba bardzo źle nie wyszło?
W marzeniach
On jest u mego boku
Samotnie
z Nim błądzę wciąż do świtu
Objęci,
tak czule zawsze razem
Spod półprzymkniętych powiek śnię, że odkrył
moją drogę
W dżdżystą noc
trotuar lśni srebrzyście
W rzece mgła
otula blask księżyca
Liście drzew
migocą tak gwieździście
A wszystko to jest we mnie Nim od teraz już na wieczność.
Mimo,że
to mój czarowny świat,
W którym żyję barwą moich,
do Niego słów
A On wciąż nie zauważa mnie
Wierzyć chcę,że
odnajdziemy się
Kocham Go
Po samej nocy koniec
Kiedy wraz z łzą
odpływa nurtem rzeki
Bez Niego
mój świat się przeistacza
już zbladły gwiazdy smutnych drzew i ludzie wokół obcy.
Kocham Go
I z każdym dniem pojmuję
Życie me od zawsze fikcją było
Beze mnie też,
swe serce by jej oddał
A świat darował szczęście Mu,
którego nie zaznałam!
Kocham Go
Kocham Go
Kocham Go
I marzę w sercu mym.
Jako tłumacz nie powinieneś nas dołować a raczej dawać nadzieję,że z tymi tłumaczeniami nie może być tak źle! To ja jako ledwo składający zdania w obcym języku mam ratować honor Twój, oraz Twoich koleżanek i kolegów po fachu? :)
Najwyraźniej nie zrozumiałeś mojej wypowiedzi :-) Chodziło mi tylko o to, że przekład zawsze traci jakieś walory i jest to nieuniknione (co wyraźnie widać na przykładzie Twojego tłumaczenia tego fragmentu - mimo że jako poezja jest dobre, to raczej nie nadawałoby się do zaśpiewania w musicalu, a więc zatracony został ważny aspekt oryginału). To, że tłumaczenia tekstów literackich są potrzebne nie podlega wątpliwości, jedyne co miałem na myśli to, że oryginał to zawsze oryginał, a przekład to tylko przekład. Tak jak obraz i reprodukcja - niezależnie od tego jak dobra zawsze jest tylko niedoskonałą kopią. A propos tego czy tłumaczy się dosłownie, to oczywiście nigdy nie tłumaczymy dosłownie, a prawie wyłącznie interesuje nas sens (chyba, że forma jest też ważna w danym tłumaczeniu, np. w języku prawniczym, wtedy można poświęcić nieco naturalnego brzmienia języka docelowego na rzecz zachowania formy i jednoznaczności).
Właśnie przesłuchałem Les Miserables w polskiej wersji z Teatru Muzycznego Roma. Mimo, że tłumaczenie jest absolutnie świetne, to wiele utworów traci swój wydźwięk lub urok. Pojawiają się wyraźnie nienaturalne wersy, tzn. takie, które gdyby był to musical napisany w oryginale po polsku nigdy by się tam nie znalazły, ale stało się inaczej ponieważ jest to przekład i trzeba było zachować ogólny sens oryginału i jeszcze dopasować sylaby do taktów. Bardzo razi nienaturalnością już pierwsza rozmowa między Valjeanem a Javertem. Poza tym utwory humorystyczne nie są nawet w połowie tak zabawne (a przede wszystkim nie tak "cwane") jak oryginały. Najbardziej z polskiej wersji podoba mi się utwór "One More Day". Gdybym jednak miał iść na musical, którego oryginalny język jest mi nieznany, to zdecydowanie wolałbym aby odbyło się to tak jak w operze - śpiew w oryginale i wyświetlane tłumaczenie w postaci napisów. Wtedy takie tłumaczenie jak to z polskiej wersji tego musicalu spełnia idealnie swoją rolę - nie psuje strony muzycznej a pozwala zrozumieć tekst osobom nie znającym języka. To tak samo jak filmy z lektorem (lub Boże zachowaj, z dubbingiem), które uniemożliwiają odbiór całości zbliżony do tego, jaki mają widzowie oglądający film w oryginalnej wersji językowej (np. z napisami).
Nędznicy w oryginalnej wersji musicalowej są po francusku, a więc już angielska wersji jest tłumaczeniem .
Po prostu polskie tłumaczenie jest kiepskie i tyle. Sztuczne, nadęte i niemuzyczne. I tyle.
Z dużą uwagą przeczytałem Twoją wypowiedź. Rozmawiamy o tłumaczeniu, intryguje mnie np. tekst Fantyny ,,I Dreamed a Dream " po polsku ,,Wyśniłam sen". W angielskiej wersji jest taki fragment:
,,But the tigers come at night
With their voices soft as thunder
As they tear your hope apart
And they turn your dream to shame"
W polskiej wersji znajdujemy taki tekst:
,,Ale wilki szczerzą kły
W oczach mają błyskawice
Beznadzieja drzemie w nich
Rozrywają dobry sen"
Jako osobnik nawykły do czytania poezji każdy taki tekst natychmiast uruchamia moją wyobraźnię i przyznam szczerze tekst z tygrysami uważam za niewiarygodny i niezbyt udany, wręcz słaby, który do mnie nie dociera. Natomiast polska wersja z wilkami w tle jest przynajmniej dla mnie godna zaufania i naprawdę dobra. Wiadomo,że akcja powieści i musicalu toczy się we francuskiej scenerii a we Francji o tygrysa żyjącego na wolności niezwykle trudno czyli niemożliwe. A moja wyobraźnia ląduje gdzieś w Chinach gdzie wprawdzie dawne kolonie francuskie można odnaleźć np. Wietnam ale samej Francji już nie. Dlatego też wilk szczerzący kły wzbudza we mnie, w przeciwieństwie do tygrysa, który przywołuje raczej uśmiech niż poczucie zagrożenia, grozę otaczającego niebezpieczeństwa. Chociaż koleżanka semira1 tutaj informuje,że oryginalna wersja musicalu powstała w języku francuskim o czym nie wiedziałem. Więc ciekawe co odnajdujemy w oryginale francuskim? Czy nierealne tygrysy? Czy wiarygodne wilki? Gdzieś będę musiał poszperać bo jeśli tam są tygrysy to dla mnie ten fragment w polskim przekładzie będzie zawsze lepszy od oryginału. No cóż, tak mam.
Ty np.napisałeś
,,(...)(chyba, że tekst źródłowy jest wyjątkowo ubogi, a tłumacz popisze się weną i go upiększy. Jednak nie o takich tekstach tu mowa)."
Być może masz rację ale mnie się wydaje,że ten fragment przez polskiego tłumacza został nie tylko uwiarygodniony lecz i udramatyzowany. Sądzę jednak ,że Twoja wypowiedź może nie stanowić reguły i mieści się w granicach wyjątku. Nie twierdzę,że mam rację gdyż to nie ja a ty wypowiadasz się w temacie ci znanym.
ERRATA
Jest
A moja wyobraźnia ląduje gdzieś w Chinach gdzie wprawdzie dawne kolonie francuskie można odnaleźć np. Wietnam ale samej Francji już nie.
Powinno być
A moja wyobraźnia ląduje gdzieś w Azji gdzie wprawdzie dawne kolonie francuskie można odnaleźć np. Wietnam ale samej Francji już nie.
Nie szukaj ani tygrysów ani wilków... . Nie znam zbyt dobrze francuskiego, ale po mojemu nie ma mowy o zwierzętach gatunkowo, a raczej o zwierzętach w sensie pejoratywnym. Jeżeli znasz kogoś, kto posługuje się tym językiem lepiej niech to poprawi.
J'avais rêvé d'une autre vie
Mais la vie a tué mes rêves
Comme on étouffe les derniers cris
D'un animal que l'on achève
J'avais rêvé d'un cœur si grand
Que le mien puisse y trouver place
Mais mon premier prince charmant
Fut l'assassin de mon enfance
J'ai payé de toutes mes larmes
La rançon d'un petit bonheur
À une société qui désarme
La victime, et pas le voleur
J'avais rêvé d'un seul amour
Durant jusqu'à la fin du monde
Dont on ne fait jamais le tour
Aussi vrai que la terre est ronde
J'avais rêvé d'une autre vie
Mais la vie a tué mes rêves
À peine commencée, elle finit
Comme un court printemps qui s'achève
J'avais rêvé d'une autre vie
Mais la vie a tué mes rêves
À peine commencée, elle finit
Comme un court printemps qui s'achève
La nuit, la nuit, je sombre en mon corps
Et je m'abondonne à des sinistres corps à corps
La nuit, la nuit, pour deux pièces d'or
Quand ils font jaillir en moi leur pitoyable effort
Ils ne savent pas qu'ils font l'amour avec la mort
To tyle oryginał albo pierwowzór jak kto woli.
Ale ciekawostką jest fakt, że powstała druga francuska wersja, która była tłumaczeniem z angielskiego. Może dlatego, że we Francji Les Miserables było drugorzędnym musicalem, a sławy nabrało dopiero po angielsku. I w tej drugiej francuskiej wersji już były wilki.
Użyłem tłumacza google, bo to mi najszybciej przyszło na myśl, i wkleiłem cały ten francuski tekst. Tam rzeczywistsze z tego co mi przetłumaczyło nie ma ani tygrysów ani wilków. Jest mowa raczej o śmiertelnym odgłosie konającego zwierzęcia. Więc nie było o co kopii kruszyć. Wilk czy tygrys, bez znaczenia. Byle wzruszyło.
Sądzę,że potraktowanie polskich przekładów w tak ostry sposób jest chyba troszeczkę przesadzone. Mnie się nie tylko podobają ale i przywołują wzruszenie. Być może moje wymagania nie są przesadnie wygórowane.
Sam pokazujesz wyraźnie dlaczego polskie tłumaczenie jest kiepskie, tylko tego nie zauważasz. Tygrysy i w kulturze brytyjskiej nie są groźne, nie są synonimem zagrożenia, a jedynie twardej rzeczywistości. Te zwierzaki są widziane nie jako drapieżcy, którzy czają się na każdego, tylko zabijają wtedy, kiedy muszą. Fantine nie śpiewała o wrogach, którzy rozrywają jej marzenia, tylko o realiach, z którymi jej marzenia się zderzają. Francuzom to wyszło w drugiej wersji - mimo, że użyli wilków, to reszta wskazuje na rzeczywistość, a nie na mitycznych wrogów jak u Polaków.
,,But the tigers come at night
With their voices soft as thunder
As they tear your hope apart
And they turn your dream to shame"
W polskiej wersji znajdujemy taki tekst:
,,Ale wilki szczerzą kły
W oczach mają błyskawice
Beznadzieja drzemie w nich
Rozrywają dobry sen"
Ten wpis nie był skierowany do ciebie, nie w tym miejscu kliknąłem odpowiedź.. Ale miło mi,że odpowiedziałaś.
A Fantyna śpiewa o grozie sytuacji w jakiej się znalazła bez wyjścia i bez nadziei, której nie można odnaleźć wilczym agresywnym spojrzeniu.
Tutaj nawiązanie np. do swoich koleżanek z pracy i ich bezlitosnym zachowaniu.
To świetny tekst, o niebo lepszy od tych infantylnych tygrysów.
I tu się różni odbiór native'a niestety :) Dlatego przekłady są tak trudne. Tłumaczeniami poezji w zasadzie powinni się zajmować ci, dla których oba języki są ojczyste.
Właśnie na kulturowości to polega. Fantine nie skarżyła się na koleżanki, skarżyła się na świat, w którym jej przyszło żyć, na to, że taka właśnie rola jej przypadła w drabinie społecznej itd. Stąd tygrysy, gromy itd. Oczywiście, to też kwestia interpretacji, ale jeżeli ktoś myśli po angielsku, nie ma mowy, żeby to odczytał w takiej formie jak niesie to polskie tłumaczenie.
Nie wyraziłem się precyzyjnie, te tygrysy nie są infantylne, ale w moim odczuciu są nierealne, trudne je sobie w wyobrazić, stąd ta infantylność w moim subiektywnym odbiorze. A przesłanie obu tekstów i polskiego i angielskiego jest identyczne. Klimat sielski zamienia się w dramatycznie burzowy ( błyskawice po polsku i thunder po angielsku).
Zarówno wilki jak i tygrysy nie pozostawiają nadziei na poprawę losy bohaterki tej sceny. Oba metaforyczne obrazy mają za zadanie spotęgować poczucie zagrożenia i czynią to. Lecz jeszcze raz powtórzę, scena z wilkami jest mi bliższa i bardziej przekonująca.
P.S.
Nie rozumiem ostatniego fragmentu wypowiedzi (?!) Jak się ma odniesienie do polskiej, no właśnie nie wiem, historii/współczesności*
* niepotrzebne skreślić.
Ponawiam ten tekst bo był skierowany do ciebie.
Z dużą uwagą przeczytałem Twoją wypowiedź. Rozmawiamy o tłumaczeniu, intryguje mnie np. tekst Fantyny ,,I Dreamed a Dream " po polsku ,,Wyśniłam sen". W angielskiej wersji jest taki fragment:
,,But the tigers come at night
With their voices soft as thunder
As they tear your hope apart
And they turn your dream to shame"
W polskiej wersji znajdujemy taki tekst:
,,Ale wilki szczerzą kły
W oczach mają błyskawice
Beznadzieja drzemie w nich
Rozrywają dobry sen"
Jako osobnik nawykły do czytania poezji każdy taki tekst natychmiast uruchamia moją wyobraźnię i przyznam szczerze tekst z tygrysami uważam za niewiarygodny i niezbyt udany, wręcz słaby, który do mnie nie dociera. Natomiast polska wersja z wilkami w tle jest przynajmniej dla mnie godna zaufania i naprawdę dobra. Wiadomo,że akcja powieści i musicalu toczy się we francuskiej scenerii a we Francji o tygrysa żyjącego na wolności niezwykle trudno czyli niemożliwe. A moja wyobraźnia ląduje gdzieś w Azji gdzie wprawdzie dawne kolonie francuskie można odnaleźć np. Wietnam ale samej Francji już nie. Dlatego też wilk szczerzący kły wzbudza we mnie, w przeciwieństwie do tygrysa, który przywołuje raczej uśmiech niż poczucie zagrożenia, grozę otaczającego niebezpieczeństwa. Chociaż koleżanka semira1 tutaj informuje,że oryginalna wersja musicalu powstała w języku francuskim o czym nie wiedziałem. Więc ciekawe co odnajdujemy w oryginale francuskim? Czy nierealne tygrysy? Czy wiarygodne wilki? Gdzieś będę musiał poszperać bo jeśli tam są tygrysy to dla mnie ten fragment w polskim przekładzie będzie zawsze lepszy od oryginału. No cóż, tak mam.
Ty np.napisałeś
,,(...)(chyba, że tekst źródłowy jest wyjątkowo ubogi, a tłumacz popisze się weną i go upiększy. Jednak nie o takich tekstach tu mowa)."
Być może masz rację ale mnie się wydaje,że ten fragment przez polskiego tłumacza został nie tylko uwiarygodniony lecz i udramatyzowany. Sądzę jednak ,że Twoja wypowiedź może nie stanowić reguły i mieści się w granicach wyjątku. Nie twierdzę,że mam rację gdyż to nie ja a ty wypowiadasz się w temacie ci znanym.
Osobiście tłumaczenie tego fragmentu mi się nie podoba, ot, kwestia gustu ;-) Podczas gdy "wilki" dużo lepiej brzmią w polskiej wersji niż "tygrysy" (swoją drogą w wersji ang. "tigers" nie brzmi śmiesznie, gdyż w j.ang. używa się czasem tego słowa w odniesieniu do osoby; to jest właśnie ten kontekst kulturowy o którym wspominałem w jednej z powyższych wypowiedzi, wspomina także o tym semira1) to cała reszta nie dorasta do pięt oryginałowi, szczególnie dobry jest wers "with their voices soft as thunder", który w polskiej wersji jest nijaki. Wcale to nie sprawia, że tłumaczenie jest specjalnie złe, bo nie jest (może poza wersem "Beznadzieja drzemie w nich", który ani nie oddaje dobrze sensu oryginału anie nie brzmi naturalnie - jak ktoś napisał w innym w). Udowadnia to tylko tezę, że tłumaczenie nigdy nie oddaje w pełni wydźwięku oryginału i prawie zawsze jest choć odrobinę gorszym utworem niż oryginał. W ogóle dziwna jest ta dyskusja. Po pierwsze nie wiadomo z jakiego języka tekst był tłumaczony na polski - może z francuskiego, a może z angielskiego. To, że utwory literackie w znacznej większości są najlepsze w oryginalnej wersji językowej, takiej w jakiej napisał je autor, jest powszechnie uznanym faktem, a każdy zdrowo podchodzący do tłumaczeń tłumacz (a nie taki, który jest zadufany i myśli, że napisze sobie utwór lepszy niż autor oryginału) powie Ci dokładnie to co ja. Idąc tym tropem, pewnie wersja francuska jest jeszcze lepsza od angielskiej bo to ona jest pierwszą wersją.
Wszyscy moi koledzy angliści podobnie jak ja nie ruszają tłumaczeń angielskich książek. Czytając taką przetłumaczoną książkę od razu widzimy kalki językowe i inne niezgrabne sformułowania odbierające radość z czytania. Widząc taką kalkę natychmiast wiadomo co dokładnie było tam w oryginale i z miejsca czujesz, że tracisz na tym, że nie czytasz oryginału. Tyle w temacie z mojej strony, po prostu jak ktoś ma możliwość to zapoznawać się z oryginałami, nawet jak ktoś zna dany język obcy na średnim poziomie - przynajmniej podszkoli język przy okazji.
(swoją drogą w wersji ang. "tigers" nie brzmi śmiesznie, gdyż w j.ang. używa się czasem tego słowa w odniesieniu do osoby; to jest właśnie ten kontekst kulturowy o którym wspominałem w jednej z powyższych wypowiedzi, wspomina także o tym semira1)
---------------------------------------------------------
Twoja wypowiedź wiele wyjaśnia. Dziękuję.
Cieszę się. Fakt faktem, zazwyczaj używa się słowa "tiger" w kontekście humorystycznym np: "You're quite a tiger, aren't you?", czyli coś w stylu "niezły z ciebie kociak/wywijas", ale można czasem spotkać je też w poważniejszych kontekstach, podobnych jak w "I dreamed a dream".
Dodam jeszcze, że o ile lew oczywiście jest królem zwierząt, pełni rolę jak brytyjska rodzina królewska - silna, budzi należyty szacunek, ale tylko dlatego, że wiedzą, kiedy się cofnąć i udać, że nie są obrażeni, bo są ponad to. Ale to tygrysy trzęsą światem :) Są wpływowe, silne i myślą. Choć nie zawsze są postaciami pozytywnymi.
Poza tym, zgadzam się z całością :)
Dziękuję za wytłumaczenie mi tej specyfiki kulturowej. Chciałem jednak odnieść się do fragmentu, na który zwróciłeś uwagę.
,,Wcale to nie sprawia, że tłumaczenie jest specjalnie złe, bo nie jest (może poza wersem "Beznadzieja drzemie w nich", który ani nie oddaje dobrze sensu oryginału anie nie brzmi naturalnie - jak ktoś napisał (...)"
Nie bardzo rozumiem w czym problem.
,,,Ale wilki szczerzą kły
W oczach mają błyskawice
Beznadzieja drzemie w nich"
To jest typowy zabieg stosowany niekiedy w poezji. Kiedy słuchasz tego tekstu musisz stać się Fantyną Musisz myśleć i czuć jak ona, stoisz na przeciwko tego wilka, warczącego, szczerzącego kły, bezbronna, ze wzrokiem nie wróżącym niczego dobrego. Wpatrujesz się ten wzrok i nagle dociera do ciebie,że ten złowieszczy wzrok nie pozostawia ci żadnej nadziei na ocalenie. W tym wzroku tkwi beznadzieja, którą dostrzega Fantyna. Dla mnie ten fragment jest świetny. Bo tej beznadziei nie ma w oczach wilka, próżno jej tam szukać, ona jest w duszy Fantyny patrzącej w oczy tego wilka. Kiedy to po raz pierwszy usłyszałem w teatrze to mnie to zastrzeliło pozytywnie i wzruszyło.
Zdecydowanie nie podoba mi się słowo "beznadzieja" w tym kontekście. W oryginale czytamy dosłownie: "Rwą twą nadzieję na strzępy"/"rozszarpują twą nadzieję" i widzisz te tygrysy/wilki rwące na strzępy nadzieję tak jak ludzie otaczający Fantine rozszarpują jej ciało (włosy, zęby) i godność, więc znaczeniowo też można by pewnie pomyśleć nad czymś lepszym niż "beznadzieja drzemie w nich". Wszystko to kwestia gustu.
Widzę i też się podoba.
Prawda. Kwestia gustu. ale dobrze się rozmawiało. a rozrywanie dobrego snu brzmi trochę tak jak rozerwana na strzępy nadzieja.Ja się nawet pobawiłem w tłumacza co mi dotychczas się nigdy nie zdarzyło. Było ekstra. Ale na tym zakończę, nie będę ci chleba odbierał.
Jeszcze raz dziękuje za pouczającą konwersację.