Z całym szacunkiem do jego dotychczasowego dorobku, jego wokal to porażka. WIdząc jego mimikę operową parskałem śmiechem. Robin Hood winien siedzieć w lesie, gladiator na arenie, Pan i władca na swym statku, ale od opery z daleka!
Niedawno o tym tu gdzies pisalam, ze uklada sie w prawidlowosc, ze krytykuja go ludzie, ktorzy Nedznikow jako musicalu nie znaja. Znaczy ci, ktorzy znaja, tez nie sa nim zachwyceni czasami, ale u tych, ktorzy pierwszy raz taka inscenizacje widza, jest to nagminne. Mnie sie bardzo podobal, bardziej niz Jackman, choc to do tego ostatniego mam wiekszy sentyment. Ciekawe zjawisko.