Nie dało się zatrudnić kogoś kto umie śpiewać, posiada mimikę i oddaje emocje na ekranie, a nie stoi jak kłoda i niemal recytuje tekst?
No cóż, mnie się akurat Russell Crowe bardzo podobał i pod względem śpiewu i aktorstwa.
Nie jemu jednemu można by zarzucić odnośnie śpiewu, ale z tego co słyszałam, to była tam jedyna zawodowa spiewaczka - Samanta Barks (?). Dla mnie okropnie śpiewał Marius, czyli Eddie M.. coś tam. Strasznie ściskał gardło, aż się cały trząsł. No i barwa niezbyt zachwycająca... Ale to jest rozdrabnianie się na części. Najważniejsze, że musical wyszedł kapitalnie!