PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=599595}

Les Misérables: Nędznicy

Les Misérables
2012
7,3 109 tys. ocen
7,3 10 1 109252
5,8 57 krytyków
Les Misérables: Nędznicy
powrót do forum filmu Les Misérables: Nędznicy

Nawet fajny film, ale dłużący się tak bardzo, że ja dałem radę tylko nie całe 29 minut.

ocenił(a) film na 10
pio73

Nie ma się czym chwalić, kolego. Kogo to obchodzi?

ocenił(a) film na 9
Cerberus094

Oglądanie musicali jest tylko dla wielbicieli. Nie ma co się dziwić, że ktoś nie dał rady. Ludzi przyzwyczaiło się do słuchania trzyminutowych kawałków w radiu, więc jak przetrwać dwie i pół godziny songów recitatiwów i muzyki symfonicznej :)

użytkownik usunięty
badask_madafaka

Kocham musicale,ale ten nie przypadł mi do gustu, zdjecia,kostiumy,aktorstwo tak sa na wysokim poziomie, ale muzycznie to nie moja bajka...głos Russlla Crowe, ktorego bardo lubie jako aktora strasznie meczyl moje uszy.

ocenił(a) film na 9

Zgadzam się z Tobą. Muzycy z nich żadni. W porównaniu z obsadą 10 rocznicy nędzników łącznie nie wypadli tak jak choćby Colm Wilkinson. Ale Musical to ogólnie sztuka. Pod kątem aktorskim powala. Wielokrotnie wzbudził we mnie tak silne emocje, że łezka mi się zakręciła w oku. Trzeba też patrzeć z tej perspektywy.

ocenił(a) film na 1
pio73

Pio, łączę się z tobą w bólu, nie da się tego oglądać, ani słuchać, bo wszyscy fałszują.

pio73

I co z tego?

ocenił(a) film na 5
pio73

Ja "dożyłam" do końca z pewnym trudem, ale nie dlatego, że nie lubię musicali, bo muzyki słuchać uwielbiam, i nie mam tu na myśli "trzyminutowych kawałków w radiu", jak to nazwała jedna osoba w tym temacie. Myślę, że film oceniłabym dużo lepiej, bo naprawdę mi się podobał... ale do momentu, w którym zaczął się romans Mariusa i Cosette. Szczerze mówiąc, ja bym tego nawet nie nazwała miłością... No wiadomo, to tylko film, ale nie znoszę, no po prostu nie mogę patrzeć na takie puste, tandetne romansidło. I to mnie tak bardzo zabolało i obrzydziło mi resztę filmu, że tylko 5/10, a szkoda, bo reszta filmu była w porządku.

Azaelia

Zgadzam się. Ledwo dotrwałem do końca, a i tak z przerwami. Co do muzyki i piosenek w sumie nie mam zastrzeżeń, podobały mi się.
Ale tak żałosnej, tandetnej historii to dawno nie widziałem. Plus za zbiega, który uciekał przed prawem i starał się prowadzić dobre, uczciwe życie. Drugi mały plus za inspektora-debila, który niczym Tommy Lee Jones w Ściganym heh ;) polował na niego z uporem maniaka. Ale reszta to dno. I metr mułu.
Wielki romans - Cosette chyba ojciec trzymał pod kluczem tyle lat, skoro miała nagle taką chcicę na faceta którego zobaczyła gdzieś po drugiej stronie ulicy. A gdy dowiedziała się jak ma na imię, to poczuła jeszcze większą miłość, zadzwoniły w głowie dzwony, już pewnie myślała o ślubie i dzieciach z pierwszym lepszym chłopakiem, który okazał jej zainteresowanie. Tym większą tragedią było, gdy ojciec zdecydował o wyjeździe bo oznaczało to że musi porzucić miłość swojego życia, która trwa już KILKA GODZIN. Z drugiej strony naiwny chłopaczek z bogatego domu bawiący się w rewolucję z kolegami, widzi nieznaną dziewczynę i od razu gotowy dla niej zrobić wszystko.
Rzygam tęczą... Mało brakowało, bo serio niedobrze się robi w środku jak się to ogląda.
Jest też ojciec trzyma w sekrecie przed córką swoją i jej przeszłość, nie porozmawia z nią ani razu, ale nie ma problemu z wyjawieniem tajemnicy kim jest, pierwszemu lepszemu typowi, który jest rzekomo w niej zakochany. I na koniec woli uciec bez słowa od córki - dziecka które wychowywał, zostawić ją, nie licząc się (jak zawsze zresztą) z jej uczuciami. Sprawę załatwi liścik po jego śmierci. Proste.
No i jeszcze jedno: typ idzie na 20 lat siedzieć za kradzież bochenka chleba, a Borat i czarownica-śmierciożerca spokojnie sobie okradają kilkanaście-dziesiąt osób dziennie i nikt się nie skapnął. Czary :D

Nudna, tandetna, naiwna historyjka, dawno nie miałem tak, żebym w czasie jakiegoś filmu parskał śmiechem. I to nie dlatego że film był śmieszny, tylko niestety fabuła tragicznie żałosna. Ode mnie 3/10, ale ocena w górę za ładne piosenki.

ocenił(a) film na 8
juhas514

Jeżeli chodzi o fabułę to wszelkie zastrzeżenia do Hugo, którym w mojej opinii był genialnym pisarzem.
I jeżeli mielibyśmy się czepiać tych "wielkich romansów" to pod gilotynę tym samym poszły by takie dzieła jak "Romeo i Julia" czy "Tristan i Izolda" (nie wspominając już niektórych współczesnych historii :P)
Co do śpiewu to według mnie film zasługuje na duży plus, wszystkie bowiem piosenki wykonywane były w trakcie kręcenia filmu a nie w studiu, dlatego też może większości to nie przypaść do gustu :D

ocenił(a) film na 8
pio73

Ja też nie dałem rady. Ja rozumiem, że to Musical, ale, żeby śpiewać praktycznie każdą kwestie nawet jeśli nie mają na nią pomysłu. Poza tym aktorzy w ogóle nie wyglądają jak francuzi. Gdyby nie francuska flaga, to można by pomyśleć, że to Londyn.
Historia nawet zapowiadała się ciekawie, ale nie nadaje się do tego by ją śpiewać.