Przyznam, że zmęczyłam się tym ciągłym śpiewaniem ale są i plusy takie jak sceny z Heleną i Sashą. Pozytywnie zaskoczyła mnie też Anne Hathaway.
Zamiast zadawać tego typu niewartościowe pytania, radziłabym najpierw spojrzeć na gatunek filmu...
Ja filmu wprawdzie nie widziałem ale jestem absolutnie przekonany,że jest to wierne przeniesienie na ekran scenicznej wersji musicalu. Spektakl jest zastrzeżony i nie może być żadnych odstępstw od oryginału nawet w wersji kinowej.
No np w Sweeneyu Toddzie tak było... jednak uważam że "Nędznicy", gdzie tekst mówiony występuje w ilości dwóch zdań na pół godziny filmu to super sprawa :D Tutaj dialogi masz w formie duetów wokalnych ;)
ja nie uważam żeby pytanie kosmity było głupie, też się zastanawiałem przez cały film dlaczego oni nieprzerwanie śpiewają, niektóre sceny jakby były w postaci zwykłych dialogów brzmiały by lepiej, mimo wszystko uważam iż wstawki muzyczne były niezłe, ale to co zrobiła Anne Hathaway to mistrzostwo, cały czas mam to wykonanie w głowie, a co mnie najbardziej wzruszyło to te emocje w głosie, dawno takich nie słyszałem.
Anne Hathaway w "I dreamed a dream" była świetna. Bardzo emocjonalne wykonanie... Mi jednak najbardziej zapadło w pamięci "One day more", szczególnie partia Javerta. No i oczywiście Eponine w swoim "On my own" przepiękna, podobnie jak Fantine, kiedy śpiewała "I dreamed a dream".
Jak oglądasz mecz piłki nożnej to też pytasz "dlaczego oni tyle na tym boisku biegają".......
ale chodzi o to że w musicalu nie muszą śpiewać CAŁY CZAS, oto autorowi chodziło, mogę ci wymienić setki musicali gdzie nie śpiewają CAŁY CZAS od Mamma Mia do Chicago, tam są wstawki muzyczne, są dialogi ale nadal to jest musical.
MAM TEGO ŚWIADOMOŚĆ, ale temat autora/ki jest mimo wszystko dla mnie śmieszny, bo można się takich rzeczy jak ciągły śpiew w musicalu spodziewać.
ja osobiście wolę jak piosenki stanowią przerywniki, no ale to już jest akurat kwestia gustu. Mnie osobiście męczył śpiew Russela Crowe'a i naprawdę wolałbym żeby te dialogi mówił zamiast śpiewać.
Mnie może nie tyle męczył, ale barwa jego głosu była dla mnie dziwna. Jednakże świetnie potrafił zaintonować odpowiednie kwestie. A Sacha bardzo podniósł swoje wokalne umiejętności od " Swenney Todd`a"
tak to na pewno, poza tym kwestie Sashy były zabawne, cały film był dosyć podniosły a tutaj tak troche dali na luz w jego wątku (no i Heleny też)