Chciałbym sie mylić ale podejrzewam, ze z jednej z najlepszych ksiazek na świecie powstanie hollywodzkie dziadostwo ze zdecydowanym przerostem formy nad trescia.
Mało to juz było takich filmów co same "gwiazdy" w nich grały a sie okazały kompletnym gównem.
Cohen-jako Thenardier?? hahahahahahhaahha ubawiłem sie, lubie tego aktora ale niestety to nie ten rozmiar kapelusza.
Crowe - Javert?? wolne żarty
Seyfried- Cosetta??
hahahahhahahaah
Wiem, ze to ma być musical ale jednak juz o tym wiem, ze nie bedzie porównania do "normalnej" wersji zwłaszcza tej z Malkovichem i Depardieu
Czy miałeś w ogóle w jakiś sposób do czynienia z "Les Mis" czy tylko po obsadzie ferujesz takie wyroki?
Tylko poobsadzie i po trailerach i zapowiedziach i po obejrzeniu kilkukrotnym innych filmów na podstawie "Nędzników" i przeczytaniu też kilkukrotnym ksiażki.
To adaptacja musicalu na podstawie książki, a nie samej książki. Więc chyba lepiej, żebyś teraz się rozczarował i nie spodziewał "normalnej" wersji.
O to że powstanie "hollywodzkie dziadostwo" nie musisz się martwić, bo tak nie się nie stanie, a to otóż z prostej przyczyny że film jest z Wielkiej Brytani, a jeśli mam choć minimalne pojęcie o geografii to w moim mniemaniu Hollywood znajduje się w Stanach Zjednoczonych a nie w Wielkiej Brytani :) Ps. Nie oceniaj go porównując do ksiązki, bo wybacz mi ale chyba nie znam przykładu lepszego filmu od książki. Można go co najwyżej porównać do nędzników wystawianych w Romie, ale to i tak teatr, a on rządzi się trochę innymi prawami. Jeśli chcielibyśmy subiektywnie ocenić ten film najlepiej go obejrzeć i porównać do poprzednich ekranizacji.
Wątpię, żeby to było dziadostwo. Za scenariusz odpowiedzialny jest facet od świetnego Gladiatora, a reżyserem nagrodzony Oscarem Tom Hooper za "Jak zostać królem", więc takie klimaty mu pasują widocznie. W dodatku świetni aktorzy.
No i nad wszystkim pieczę sprawuje Cameron Mackintosh :D Już on najlepiej wie, kogo zatrudnić :)
Kurde, ludzie, czytajcie ze zrozumieniem, kraj produkcji: Wielka Brytania i reżyser Tom Hooper, więc to jest brytyjska produkcja, to że tam grają amerykańscy aktorzy, nie znaczy że ten film jest produkcją hollywoodzką :P
Po pierwsze, film nie powstaje na podstawie książki, tylko musicalu (w Romie niestety już nie grają, ale polecam YouTube, są nagrania z koncertów)
Po drugie proponuję zobaczyć Cohena w czymś oprócz Borata albo Dyktatora (na przykład na przykład w Sweeny'm Toddzie), z Thenardier'em raczej sobie poradzi
Co do Crowa, to przypominam, że ma na koncie Oskara, kilka innych nagród i ze trzydzieści nominacji (moim zdaniem w trailerze nie wypadł aż tak źle)
Jeśli chodzi o Seyfied, to nie bardzo rozumiem co można jej zarzucić, na pewno nie to, że nie umie śpiewać. Poza tym nie zgodzę się, że obsadę tworzą same "gwiazdy", jak to ująłeś. Eponine gra Smantha Barks, która została wybrana, bo przez długi czas grała na West Endzie i jest po prostu najlepsza (a przypominam, że do tej roli rozważana była również Taylor Swift)
Phoxi i butryk_2 - zgadzam się na całej linii.
PS Nie mogę się doczekać duetu Bonham Carter& Cohen ;)
Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że Hugh Jackman świetnie wyglądałby jako Javert - z bokobrodami jak się patrzy, oczywiście. Staram się przyzwyczaić do Russella Crowe w tej wymagającej i wspaniałej roli, ale nie mogę, za każdym razem widzę tylko Russella Crowe nieudolnie grającego Javerta, a nie Javerta. Być może bokobrody by to zmieniły (;
Nie podoba mi się również charakteryzacja H.J. jako Jana Valjean - wedle książki powinien już mieć zupełnie białe włosy (przynajmniej po "sprawie Champmathieu", czyli procesie w sądzie, czyli musicalowym "Who am I?"), zawsze też widziałam go z obfitą brodą. Żałuję też braku książkowego żółtego surdutu, ale nie można mieć wszystkiego - ostatecznie będzie i tak wiele miłych odniesień do książki, nie umieszczanych przedtem w musicalu (z Gavrochowym [poprawnie utworzyłam to słowo?] słoniem na czele!).
Niestety nie oglądałam - dziękuję za informację, może nadrobię to w najbliższy weekend. Mam nadzieję, że nie opuścili wątku Eponiny - to jeden z moich najulubieńszych, a tak często go spłycają lub wręcz zupełnie pomijają.
Osobiście spodobało mi się anime "Shoujo Cosette" - pomimo dodanych wątków (czasem zupełnie bezsensownych - jak ten z uratowaniem Gavroche'a z barykady), oczywistego przesłodzenia i nadmiaru słodyczy (Javert "nawraca się" i kontynuuje pracę w policji, Thenardierowa i Anzelma wychodzą z więzienia i zaczynają nowe życie) było miłym i ciekawym doświadczeniem, w pewnych momentach bardzo wiernym książce. Oglądałaś?