Les Misérables: Nędznicy

Les Misérables
2012
7,3 109 tys. ocen
7,3 10 1 109323
5,9 47 krytyków
Les Misérables: Nędznicy
powrót do forum filmu Les Misérables: Nędznicy

Specjalnie odczekałem cały miesiąc, żeby poczytać różne opinie i spojrzeć na dzieło z bardziej
obiektywnego punktu widzenia.
Ja, pokazem 19 grudnia byłem oczarowany i nie wahałem się stawiając 10/10. Dziwiły mnie
natomiast dość nietęgie miny kilku par dookoła mnie. Pewnie, będąc jeszcze pod wrażeniem
wdałbym się z nimi w polemikę, ale o to chodzi, że każdy ma prawo do własnej opinii.
Rzeczywiście niecierpliwie czekałem na kinowe Les Miserables, ponieważ jest to mój
absolutnie ulubiony musical sceniczny. Poznałem go dopiero na deskach ROMY (zresztą
byłem związany z tym środowiskiem) i zacząłem coraz bardziej się w niego wgłębiać.
Obejrzałem wszystkie koncerty, zdobyłem większość dostępnych płyt, przeczytałem książkę i
sprawdziłem jej dwie adaptacje filmowe.
Jako osobę uważającą się za fana dzieła Claude-Michela Schönberga, film spełnił moje
oczekiwania. Dobrze oddał klimat i esencję musicalu, a obsada została przemyślanie dobrana
(zastrzeżenia mam do Javerta w interpretacji Crowe'a - nie był doskonały, a to moja ulubiona
postać). Pojawiło się wiele smaczków, które mało obejdą statystycznego widza (znając sens
relacji Biskupa i Valjeana, obsadzenie tam Wilkinsona to genialna decyzja; Gavroche
mieszkający w słoniu, itd.). U mnie wywołały jeszcze większy uśmiech na twarzy. Nie jestem
jakimś ortodoksem libretta Boublila, więc łatwe do wyłapania zmiany tekstu i skrócenia nie
zraniły mnie wewnątrz. Po dłuższym namyśle, przestawienie kolejności piosenek ma sporo
sensu i nawet przydałoby się scenicznej wersji.
Z punktu widzenia kinowego pasjonata - dawno nie widziałem tak dobrze przemyślanego
musicalu. Uważam nawet, że inne przedstawienie go mijałoby się z celem. Sądzę, że
świadomym zabiegiem artystycznym było pokazanie kontrastu między zupełnie
niehollywoodzkim brudem, trzęsącymi się ujęciami, surowo ucharakteryzowanymi aktorami
(nie sugerujcie się plakatami) a nierealistyczną koncepcją gatunku musicalu, gdzie każde
słowo jest "wyśpiewane" (nie wiem, czy to można jeszcze nazwać śpiewem, ale kupuję).
Widać, że Hooper to nie "reżyser z łapanki", który przypadkowo znalazł się u producenta. Każdy
fan Nędzników wnet poczuje, że za kamerą usiadł ktoś, kto zna ich ulubiony musical na wylot.
Na seansie poczułem, że nawiązuje się pewna nić porozumienia i wzajemnego szacunku
reżysera z widzami. Na coś takiego czekało kilka pokoleń od 1982 roku.
Ja już kupiłem bilet na właściwy, premierowy seans (oby nie było głośnikowych trzasków, które
pojawiały się co kilka minut na przedpremierze), a Wy? Z całym sercem polecam!

PS. Zwrot do nie-fanów - potraktujcie mój ulubiony musical łagodnie. :) Tak czy inaczej - mam
nadzieję, że Wam się spodoba!