Muszę przyznać, że gatunek "musical" wpłynął na film "Nędznicy" negatywnie. O wiele bardziej
podobała mi się starsza wersja ekranizacji tej świetnej książki. Zdecydowanie zabrakło dobrego
obrazu biedoty. To co zostało przedstawione nie poruszało mnie tak samo jak książka czy starsza
wersja tego filmu. Ponadto film zahaczał o zwykły kicz i pompatyzm. Zbyt duże skupienie na wątku
miłosnym, a gatunek filmu potęgował uczucie pompatyzmu. Jednak mimo tych wad, nowych
"Nędzników" oglądało się zdecydowanie przyjemnie. Efekty komputerowe były bardzo dobre, a
muzyka nie nudziła. Również wątki humorystyczne wtłoczone do filmu zrobiły na mnie dobre
wrażenie. Reżyser tym posunięciem pokazał przygnębiającą rzeczywistość, bawiąc przy tym widza.
Ogólnie film oceniam pozytywnie, choć nie był on bez wad.
Wersja kinowa musicalu miała zdecydowanie większe pole do popisu w porównaniu do popisu w porównaniu do spektaklu w Romie. Osobiście większe wrażenie zrobił na mnie widok gry aktorskiej w teatrze niż w kinie, ale i w tym przypadku nie było źle. Polecam.
Tylko, że to nie ekranizacja książki, tylko west endowskiego/broadwayowskiego musicalu. Bo o pomstę do nieba wołał fakt, że jako jedyny z 'wielkich' nie miał on swojej wersji na srebrnym ekranie.
I od początku wiadomo, że film nie wyjdzie. Bo ci którzy go oczekują będą mieli poprzeczkę na poziomie do którego współcześni nie doskoczą.