...którzy wypowiadają się na temat pewnych rzeczy wogóle się na nich nie znając...
Ludzie piszą w komentarzach ,, aktorzy nie umiejący śpiewać " Czy któraś z tych osób
ma jakiekolwiek pojęcie o skalach , prawidłowym oddechu i mocach głosu ? nie ? To
dlaczego się wypowiadają ? Eddie Redmayne był pod każdym względem nieziemski ,
Amanda Seyfried wyciągała bardzo wysokie dźwięki i zaśpiewała wszystko czyściutko
niczym skowronek. O wielkim głosie Hugh Jackmana wszyscy wiedzieli od dawna a
jeśli ludzie którzy jedyny film jaki z nim oglądali to x-man niech się proszę na ten temat
nie wypowiadają... Najsłabszymi ogniwami byli Russel Crowe i Samantha Barks która
moim zdaniem zaśpiewała ,,On my own " kompletnie bez emocji ale i tak była do
przeżycia... PROSZĘ LUDZIE !!! PRZESTAŃCIE ZGRYWAĆ EKSPERTÓW KIEDY NIE
JESTEŚCIE W TTEMACIE !!! Naprawdę nie słyszeliście o musicalu les Miserables ?
Tylko współczuć... To była ekranizacja musicalu a nie samej powieści Hugo... Tak , ja
też czytałam książkę i b. mi się podobała i wcale nie uważam żeby zrobienie na jej
podstawie musicalu było 'zhańbieniem jej ' czy coś... Ostatnia rzecz to czepianie się
samego filmu i określanie go jako ''kicz'' itp. Macie jakieś pojęcie o operatorstwie ,
nagrywaniu dźwięku itp. Wiecie że wszystkie piosenki były nagrywane na żywo nie w
studiu ? każda piosenka na jeden raz ! Czy ktoś ma pojęcie jakie to wyzwanie dla całej
ekipy ? Nic nie może zawalić bo będzie trzeba nagrywać wszystko od początku...
PROSZĘ NAJPIERW DOWIEDZCIE SIĘ CZEGOŚ WIĘCEJ ZANIM ZACZNIECIE SIĘ
WYPOWIADAĆ I KRYTYKOWAĆ !!!
zgadzam się z tobą, ludzie czepiają się wszystkiego a w ogóle nie znają książki czy musicalu, jednak uważam że Samantha Barks zaśpiewała genialnie, ale to tylko moje zdanie. Przecież musiała się nauczyć jak się śpiewa w filmie, a nie tylko na scenie (już przez kilka lat gra Eponine w teatrze).
Prawda, prawda. duety Redmayne'a i Seyfried były aż nieprzyzwoicie dobre i czyste, a jeśli ktoś wie w jaki sposób był kręcony film to wie że o jakimkolwiek programie typu Autotune nie może być mowy. Różnica taka że uważam że wszyscy zaśpiewali bardzo dobrze, jeśli chodzi o Crowe'a to jest to kwestia interpretacji roli, a Barks to... no cóż, jest to aktorka musicalowa przede wszystkim i film to niekoniecznie jej żywioł, ale zaśpiewała bardzo, ale to bardzo dobrze. Jeśli chodzi o Jackmana to wiadomo, że ta rola to gigantyczne wyzwanie, kto wie czy nie największe w jego karierze i poradził sobie więcej niż dobrze - jednak mnie osobiście nie odpowiada jego vibrato, szczególnie w Bring Him Home. Zwróciłbym za to uwagę na kapitalnych bohaterów "trzecioplanowych" - nadzorca w fabryce (po powrocie do domu ciągle sobie nuciłem jego zwrotkę z At The End Of The Day ;-)), dowódca żołnierzy szturmujących barykadę czy galernicy - ludzie którzy robili casting do ról odwalili naprawdę świetną robotę.
Niestety sopranowe partie Amandy zupełnie mi się nie podobały. nie chodzi o czystość, po prostu barwa jej głosu jest dla mnie piskliwa.
Hugh Jackmanowi szło bardzo fajnie śpiewanie ale czasem jednak nie dawał rady...brak wprawy w śpiewaniu może? Nie wiem, czasem po prostu miałam wrażenie, że "nie wyciągał".
A Russell Crowe bardzo mi się podobał akurat mimo niedociągnięć :)
Powiem tak: filmowi mam do wytknięcia bardzo dużo ale akurat śpiew był jedną z jego mocniejszych stron...