Według mnie jego głos był do filmu dopasowany znakomicie. Chyba że ktoś chce podważać
kompetencje reżysera Toma Hoopera i producenta Camerona Mackntosha. Głos ów był
bezduszny, czyli taki, jakm powinniśmy go widzieć. Odzwierciedlał pewną część osobowości
inspektora Javerta. Był prosty, czysty - taki jak sam policjant. Jak dla mnie - strzał w dziesiątkę.
Jego "brak talentu do śpiewania" był elementem oddzielającym film od bycia kompletną operą :)
Film znakomity pod każdym względem, choć osobiście obejrzałbym więcej początków, scen w
domu biskupa. Może na DVD w wyciętych scenach...
nasz drogi cammack też czasem popełnia błędy, chociażby obsadzająć dżonaska jako mariusa na 25 lecie. jak dla mnie głos crowe'a nie był bezduszny, a raczej bez wyrazu. nie było w nim żadnych emocji, a je posiada nawet człowiek "czysty i prosty".
A czy Javert posiadał jakieś emocje? Obsadzenie Nicka Jonasa to był chwyt czysto marketingowy :)
Przypomnijcie sobie samobójstwo wersję teatralną - jak bardzo wbijało w fotele, a teraz porównajcie z wersją Crowe i jeżeli dalej nie rozumiecie dlaczego tak wielu osobom nie podchodzi Jego osoba w obsadzie, to ja was także zrozumieć nie potrafię.
oczywiście, że tak, każdy je posiada. myślisz, że gdyby ich nie miał, to by się zabił? chyba nie...
Mi osobiście jego głos bardzo przypadł do gustu - taki czysty, "bez ozdobników". Słuchało mi się go naprawdę fantastycznie.
Tu nikt nie podważa żadnych kompetencji, akurat dobór obsady to nie tyle kompetencja co gust. Każdy wybiera to, co jemu najbardziej odpowiada. Mi Russell Crowe, którego bardzo cenię, jako aktora tutaj nie pasował. Jego głos mi się nie zgrał z resztą musicalu. Bardzo mi odpowiadał za to Hugh Jackman, musical fenomenalny.
Jest taka sekwencja w filmie, kiedy rewolucjoniści się przygotowują do barykady, Valjean z Cosette jadą powozem, a Javert planuje wmieszanie się w tłum. Śpiewają wszyscy, zapamiętałam tylko śpiew Crowe'a, właściwie cały czas to słyszę. A nie o to chodzi, żeby wybić się z tłumu? Chociaż przyznaję, że przy samobójstwie odniosłam wrażenie, jakby Crowe nie załapał do końca co się z tym policjantem dzieje, dlaczego przeżywa katharsis i dlaczego postanawia umrzeć. Jest zbyt dobrym aktorem, żeby nie potrafić zagrać emocji, więc chyba je kiepsko zinterpretował.