Les Misérables: Nędznicy

Les Misérables
2012
7,3 109 tys. ocen
7,3 10 1 109323
5,9 47 krytyków
Les Misérables: Nędznicy
powrót do forum filmu Les Misérables: Nędznicy

Porażka

ocenił(a) film na 4

Zachęcony pozytywnymi opiniami postanowiłem obejrzeć to tak zwane ,,arcydzieło" , które tak
wszystkich powaliło na kolana . Trailer obiecywał nieprawdopodobne widowisko, świetną grę
aktorską oraz genialne kostiumy w co obfitowało pierwsze 5 minut filmu. Niestety po epickiej
scenie otwarcia rozpoczyna się katowanie widza- Hugh Jackman, który gra bardzo dobrze ale
nie radzi sobie z melorecytacją (co jest dla mnie dość dziwne ponieważ idzie mu świetnie jeśli
chodzi o śpiew), Anne Hatheway nad, którą wszyscy się rozpływają jest tak denerwującą
postacią, że człowiek tylko czeka aż zniknie z ekranu, głoś ma świetny lecz jej przesadzona gra
bardziej irytuje niż zachwyca(po części scenariusz też zawalił jej postać). Ogólnie po połowie
filmu i ciągłym zawodzeniu aktorów, którzy nawet gdy prowadzili dialog poprzez śpiew to
sprawiali wrażenie zagubionych i spiewających bardziej obok odbiorcy niż do niego.
Minusów tego filmu jest wiele lecz ma też swoje plusy. Zgadzam się z opinią, że stroje i
scenografie są zrobione świetnie, scena holowania statku też robi wrażenie, niektóre piosenki
są niezłe a i większosć aktorów ma świetne przygotowanie wokalne lecz wszystko jest
sklecone ze sobą jakoś bez pomysłu, film gubi gdzieś całe przełanie a i zamiar reżysera o
pokazaniu przekroju społeczeństwa Francuskiego w XIX wieku rozmywa się w swoistej
pokazówce mającej na celu pokazać, który aktor lepiej śpiewa.

Bardzo słabym punktem filmu jest brak oddania klimatu Francjii, osobiście przez pierwszą
połowę filmu miałem wrażenie, że akcja dzieje się bardziej w Anglii aniżeli porewolucyjnej
Francjii.
Gwoździem do trumny jest długość tego filmu, błagam 2h 30 min dla musicalu to o wiele za
dużo, gdyby trwał on o połowę mniej byłby o wiele lepszy ale tak po godzinie schłuchania
zawodzenia aktorów na jednym i tym samym tonie( w większości) to gdy zaczyna się nowa
piosenka człowiek ma wrażenie jakby dostawał po gębie z każdym dzwiękiem i modli się aby
ten film już się skończył. Oprócz tego irracjonalne postępowanie bohaterów w niektórych
sutuacjach dobija kompletnie( Gdy Eponine złapała za lufę karabinu i zamiast wyciągnąć ją
gdziekolwiek to ona przystawia ją sobie do serca-->WTF?)

Moje wrażenie po oglądnięciu ego filmu było takie, że reżyser nie miał pomysłu na realizację
więc stwierdził, że zrobi musical bo nie trzeba będzie wymyślać jakiś skomplikowanych
dialogów a i aktorzy nie będą musieli się zbytnio wysilać.

Kompletna klapa nie zasługująca na więcej niż obiektywne 4/10 (kostiumy, scenografie,kilka
scen i piosenek było dobrych, zaangażowanie Hugh Jackmana i postaci trzecioplanowych w
role) ale za te dwie i pół godzinne męczarnie daje subiektywne 3/10.

ocenił(a) film na 7
miyamoto1

miyamoto1 przeczytaj najpierw "nędzników" a potem komentuj. Kolejność była następująca: książka, musical, a na końcu tak bezsensownie skrytykowana przez ciebie adaptacja filmowa. Uważam, że nie powinieneś oskarżać aktorów o "irracjonalne" zachowanie bo tym samym krytykujesz reżysera za wierne odtworzenie wydarzeń w książce. Jeżeli sądzisz, że Eponine powinna odsunąć tę lufę od serca to oznacza, że lepszym autorem "Nędzników" byłbyś ty, a nie Wiktor Hugo.Powinnam czekać na ukazanie się Twojej wersji książki?

Zgadzam się tylko z tobą w kwestii braku oddania klimatu prawdziwej Francji. Każdy inny argument wydaje się dla mnie dziecinny i bezsensowny.

ocenił(a) film na 4
kasiaww

Książki nie czytałem przyznaje się bez bicia ale na litość boską ile razy jeszcze na tym portalu będę musiał mierzyć się z argumentami typu ,,w książce było to dobrze pokazane" itp. Oceniam FILM i w mojej argumentacji ani razu nie znalazła wzmianka o tym co i jak było w książce. Gest Eponine można odbierać jako akt desperacji po tym jak jej ukochany zakochał się w innej i po prostu chciała ze sobą skończyć 9innego tłumaczenia nie widze) ale takie rzeczy trzeba w filmie eksponować i naprowadzać widza pokazując ciąg przyczynowo-skutkowy determinujący działania postaci poniewaz w inny wypadku wychodzi to irracjonalnie i wydaje się smieszne i to jest właśnie błąd reżysera ponieważ zwyczajnie skopiował scenę nie strając się nadać jej sensu w filmie. Jeśli uważasz moje argumenty za dziecinne to podaj jakieś kontrargumenty bo narazie nie poparłaś sensu swojej wypowiedzi o nic. Widząc oceny Twoich filmów to widzę skąd taka wysoka ocena ,,Nędzników" skoro uważasz, że komedie romantyczne zasługują na oceny o kilka oczek wyższe niż swietne pod względem zarówno reżyserskim i aktorskim filmy ale jestem ciekaw Twoich argumentów

ocenił(a) film na 7
miyamoto1

Przede wszystkim uważam że nie powinieneś aż tak bardzo krytykować śpiewu aktorów. Piszesz, że ciągle zawodzą i wydają się zagubieni, według mnie aktory wykazali się ogromnym talentem aktorskim. Nie wiem czy wiesz ale aktorzy nie nagrywali tych piosenek w studio, ale śpiewali je na żywo z akompaniamentem tylko pianina. Już sam ten fakt według mnie sprawia że zasługują na uznanie. Nie mogę przyznać, że każdemu z nich śpiewanie wychodzi idealnie ale za samo staranie i chęć wzięcia udziału w takim przedsięwzięciu chociażby Hugh Jackman ,który stara się jak może żeby idealnie zagrać i do tego dobrze zaśpiewać zasługuje na oklaski. Co do Ann Hatheway kategorycznie nie mogę się z Tobą zgodzic. Jej rola i wykonanie piosenki " I dreamed a dream" kompletnie zasługują na nominację do Oscara.

Co do długości tego filmu uważam, ze jest idealna. Widocznie nie byłeś na żadnym przedstawieniu "Les Miserables". Ja byłam i szczerze? Na obu zasnęłam, bo trwały chyba około 3 godzin. Oglądając film nie czułam tak tych 2 h 30 min. Gdyby reżyser zdecydował się skrócić film to znacznie okroił by akcję nie mówiąc o skróceniu piosenek. A piosenki w tym filmie są dialogami, monologami i przemyśleniami bohaterów i to dzięki piosenkom właśnie jesteś w stanie zorientować się "co się w ogóle dzieje". Dlatego tez uważam, ze skrócenie tego filmu byłoby jego dosłownym uśmierceniem.

Nie mogę się także zgodzić z twoją opinią odnośnie reżysera. Sądzę, że zrobił doskonałą robotę. Nie miał za dużego pola manewru,owszem, bo przez gotowe teksty piosenek i melodie do nich musiał tylko wymyślić jak wiarygodnie przedstawić całą historię. Ale i tak pomimo tego wszystko dla mnie idealnie się zgrywa. Pomysły na ruch kamer i przejścia z jednej sceny do drugiej są naprawdę zaskakujące. Ani razu oglądając "Nędzników" nie miałam momentu w którym pomyślałabym sobie " długo jeszcze"? Wręcz przeciwnie.

ocenił(a) film na 4
kasiaww

Kiedy rozmawiamy o filmie nie podawaj mi argumentów na temat innych form adaptacji książki, dobrze że animacji nie ma bo jeszcze byś ją przytoczyła -_-. Musical filmowy i musical jako przedstawienie teatralne różnią się formą i sposobem realizacji scen i w wypadku przedstawień dużo więcej rzeczy musi być zagrane przez aktorów oraz wyobrażone przez widza dlatego tego typu formy wymagaja więcej uwagi i skupienia. W filmie reżyser ma dużo więcej możliwości i pola manewru dlatego każde większe niedociągnięcia uznaje się za błąd( tak jak napisałem wyżej).
Sam osobiście nie znam się szczegółowo na śpiewie lae pytałem o opinie osoby, które sa w tym kierunku wykształcone i powiedziały to samo- barwa i czystość głosu bardzo dobre ale oprocz Anne Hatheway każdy aktor jedzie piosenki na jednym tonie.
Czyli dajemy Oscara dla Anne Hatheway za wykonanie jednej piosenki? w takim razie nie powinna byc nominowana za najlepsza role drugoplanowa ale za najlepszy utwór. Tak jak mówiłem w filmie jest kilka dobrych aspektów ale jako całość kompletnie się to nie klei i rozłazi w szwach. Polecam oglądnąć starsze adaptacje nędzników, któe pokazują jak można dobrze poprowadzić fabułe nie robiąc z historii tandety.
Jednym z większych błędów reżysera było to, że gdy były momenty dialogu między bohaterami to kwestia każdego z bohaterów były za długie co zabijało dynamikę konwersacji i osłabiało całość sceny( w większości).
Co do ,,ruchu kamer" to ja nie widziałem w tym filmie jakiegoś specjalnego kunsztu operatorskiego ani genialnych ujęć, nie wiem gdzie miało to być pokazane kiedy większosć ujęć w tym filmie jest statyczna (oprócz scen na barykadzie gdzie operator macha kamerą jakby się naćpał ).
A propo nędzników przypomniała mi się wypowiedź Jerzego Gruzy na temat skrzypka na dachu ,,W złych musicalach idzie akcja, potem piosenka, akcja, piosenka. A w Skrzypku sama piosenka posuwa akcję" i niestety pierwsze zdanie odnosi się do nedzników (przy okazji polecam obejrzeć skrzypka na dachu żeby na jego przykładzie zobaczyć jak wygląda świetna gra aktorska w Musicalu i na czym ona polega).

ocenił(a) film na 10
miyamoto1

O jacie... Les miserables i Skrzypek na dachu. Nic a nic nie podobne? A takie sobie pokrewne, ze nic tylko porownywac...

ocenił(a) film na 4
semira1

Skrzypek na dachu jest klasyką kina i świetnym musicalem dlatego przytoczyłem jego przykład. Tak na przyszłość to podeprzyj swoją wypowiedź jakimś argumentem. Tak a propo jeszcze starań aktorów i starania się- nie odbieram aktorom, że się starali i tak jak napisałem żaden nie fałszował a i niektórzy mają bardzo dobre głosy ale większość śpiewała monotonnie, oceniam wynik a nie starania (ewentualnie można oczywiście lekko podciągnąć ocene ale nie będzie to głównym kryterium) idąc za tą argumentacją to ostatni samuraj powinien mieć same 10 (nauka języka,szermierki, obyczajów) a Mechanik to chyba już samą średnią 9,9. Najbardziej zastanawia mnie fakt, że ten film ma straszny rozrzut w ocenach, jedni dają 9 albo 10 inni 2 do 5 . Do wszystkich obrońców tego filmu! Chcecie bronić się argumentami typu ,,świetne ujęcia" wskażcie przykład.

ocenił(a) film na 10
miyamoto1

Nie przyszło mi do głowy, że mam tłumaczyć, dlaczego idiotyczne jest porównanie Skrzypka i Nędzników. Samo zestawienie ich jest moim zdaniem wystarczająco absurdalne. Skrzypek to film z elementami musicalu (w teatrze jest inaczej, tam jest to wyśpiewane po całości prawie), Nędznicy to forma bardziej operowa niż filmowa. Skrzypka i tę ekranizację dzieli jakieś 40 lat, estetyka spowodowana wymaganiami tłumu, czyli widzów. Skrzypek to fabuła liniowa, Nędznicy to fabuła scenowa. Wreszcie Skrzypek opowiada o wydarzeniach i ludziach, którzy usiłują się w nich odnaleźć, a Nędznicy o ludziach uniwersalnie, otoczka jest przypadkowa. Obie produkcje łączy tylko to, że ludzie śpiewają i gra w nich muzyka. I że są, każdy w swoim gatunku, diabelnie dobre, moim zdaniem. Porównanie jest idiotyczne, tak otwartym tekstem.

A tak, uwielbiam samointelektualizowanie się, polegające na rozbieraniu filmu na kawałki, bo mi się ujęcia i jazda kamery podobały. W przeciwieństwie zapewne do ciebie, ja się na tym znam, znaczy w sensie technicznym, mam ku temu wykształcenie i doświadczenie zawodowe. I wiesz co? Po 20 latach MAM TO GDZIEŚ. Interesuje mnie tylko i wyłącznie to, że film mnie porusza, czaruje i uwodzi. Że mimo, że doskonale wiem co się stanie z bohaterami trzymam za nich kciuki albo życzę im jak najgorzej. Że chcę ten film obejrzeć jeszcze wiele razy, a ze ścieżką dźwiękową się nie rozstaję. Bo po to jest SZTUKA. Nie będę się tłumaczyć jakieś egzaltowanej osóbce, dlaczego mi się szerokie plany podobały, albo dlaczego powinny tam być. Co to ma być? Po kiego dyskusja - podobało się albo nie. ARGUMENTY?? A po co? Co mnie obchodzi, czy ci się ten film podobał czy nie? Zmienię twoje zdanie? Po ptokach, już ci się nie podobało, a i tak nie ma to znaczenia.

ocenił(a) film na 4
semira1

Widzę, że komuś tu nieźle na odcisk nadepnąłem.
Fakt Skrzypek na dachu może rzeczywiście nie był zbyt trafnym porównaniem jak się tak głębiej zastanowić, mój błąd.
A co do reszty wypowiedzi to o ruchu kamer wspomniała kasiaww i zapytałem co jej się tak podobało bo ja tego nie widziałem (chodziło mi o finalny efekt czyli co widzieliśmy na ekranie a nie jak były wózki poustawiane na planie więc trochę wrzuć na luz).
Jeśli nie chcesz dyskutować na temat filmu to dlaczego w ogóle zaglądasz na forum? Ja chciałem uzasadnić swoją ocenę i to jak odebrałem film a nie działać na zasadzie ,,dam filmowi 1/10 bo mi się nie podobał. A dlaczego? bo tak". Idąc twoim tokiem rozumowania dzisięciostopniowa skala ocen nie ma sensu i powinno być ,,podobał mi się, średni, nie podobał mi się" a forum powinno zostać zablokowane. Każdemu podoba się co innego, ja gustuje w kinie azjatyckim i np. Uwielbiam filmy Gore ale nie dam produkcjom Tromy 10/10 tylko dlatego, że dobrze się bawie na seansach a ich filmy potrafię oglądać kilkanaście razy. Wiem że obiektywizm to rzecz nieistniejąca ale są jakieś wyznaczniki oceny filmu pod kątem aktorstwa (moja młodsza siostra uważa że Miley Cyrus jest najlepszą aktorką ostatniej dekady ale to nie znaczy, że tak jest) i innych czynników.
Podsumowując jeśli denerwuje Cię dyskutowanie na temat filmów to nie zaglądaj na fora i po prostu unikniesz stresu:) a jeśli denerwuja Cię jak to stwierdziłęś takie,,osóbki" jak ja to tym bardziej. Zresztą jak sam stwierdziłeś nie ma to znaczenia czy mi się podobało czy nie i nie obchodzi Cię to :) Żeby jeszcze wszystko było jasne to mówie serio, jak coś pisze to nie mam na celu kogoś obrażać tylko chce wyrazić własne zdanie a jeśłi takie praktyki Cię wkurzaja to po prostu nie czytaj tematów gdzie jest krytyka Twoich ulubionych filmów i nie będzie problemów.
Jak kogoś uraziłem swoimi wypowiedziami to przepraszam , nie było to celowe a i omnibusem też nie jestem, ale po to jest dyskusja żeby dowiadywać się czegoś nowego.

ocenił(a) film na 10
miyamoto1

Nie pochlebiaj sobie, na nic mi nie nadepnąłeś. Ogólnie tak mam, że wyjaśniam dokładnie i stąd szczegółowość wypowiedzi. A jak widać i tak ciężko wychodzi zrozumienie. Przeczytaj to jeszcze raz i zobacz, jaka dyskusja mnie nie interesuje.

ocenił(a) film na 4
semira1

Oświeć mnie.

ocenił(a) film na 10
miyamoto1

A czego nie wiesz? Tego, że można godzinami gadać o filmie, o jego zasadności, o jego fabule, o postępowaniu bohaterów, o tle historycznym, o 1000 rzeczach, ale dyskutowanie o podobaniu się filmu i żądaniu w tych celu argumentów jest delikatnie mówiąc niecelowe? A nigdy nie słyszałeś, że o gustach się nie dyskutuje?

ocenił(a) film na 4
semira1

W sumie to w tym momencie mógłbym zacząć cały wywód filozoficzny na temat tej maksymy ( w czym po części ja się kształciłem w zapewne przeciwieństwie do Ciebie) ale straciłem zainteresowanie tą dyskusją już jakiś czas temu. Niech będzie, że masz rację bo to nie miejsce na tego typu dyskusje co jest celowe a co nie.

ocenił(a) film na 10
miyamoto1

Ja już dawno straciłam zainteresowanie, ale to chyba widać, jednak zadałeś sobie tyle trudu odpowiadając...
Nawiasem mówiąc, walisz trochę zbyt na oślep, bo mam absolutorium z filozofii - nie przemogłam się, żeby bronić, znudziło mnie śmiertelnie, nawet pracy nie skończyłam, ale pan promotor tak ją uważnie czytał, że tego nie zauważył. Dziennikarstwo i filmoznawstwo ukończone do papieru. Same ogromnie przydatne kierunki, nie? Człowiek młody, to głupi. Niemniej, mam na myśli to, że skoro nie chcę dyskutować, to nie dlatego, że nie umiem, tylko dlatego że tematy, które proponujesz są wg mnie jałowe.

ocenił(a) film na 4
semira1

Wystukanie kilku liter na klawiszach to niezbyt wielki wysiłek jak dla mnie, a i akurat nic lepszego do roboty nie mam. Nigdy nie twierdziłem , że nie potrafisz dyskutować. Może nie wyraziłem się jasno- straciłem zainteresowanie dyskusja na temat tego filmu a nie dyskusją wogóle, nagadałem się już moim profesorem i mam dość tego tematu :) Co miało byc powiedziane to zostało powiedziane. Wale na oślep jak każdy kto wypowiada sądy na temat kogoś na forum (nie wyłączając Ciebie) bo nikt nie ma wypisanych informacji w profilu a i tak nie wiadomo na ile one są prawdziwe, też założyłaś że żadnego doświadczenia nai wykształcenia w kierunku filmowym nie posiadam. Nawet jeśli temat jest jałowy czasami można sobie podyskutować dla sportu i rozruszania szarych komórek (co w sumie świadomie lub nieświadomie teraz robimy)

ocenił(a) film na 5
miyamoto1

ja sie po czesci zgadzam, piosenki w tym filmie chyba chcialy mnie zamordowac, zajawki w kinie mnie strasznie na niego nakrecily, ale szczescie ze mialem wersje na kompie, bo zmarnowanych pieniedzy na to w kinie bym nie przezyl, film na 10 zdecydowanie nie zasluguje, nie jestem fanem musicalu, ale widzialem o niebo lepsze, dalem rade prawie 30 minut bez poganiania po czym nie znioslem "zawodzenia" i obejrzalem go w mniej niz 2h -bardzo dobra obsada, kostiumy,scenografia, no wszystko mi sie podobalo oprocz wyspiewywanych przez nich melodii, jakby to wyrecytowali pewno i bym film 8 ocenil

ocenił(a) film na 8
miyamoto1

Brawo! Sama bym tego lepiej nie napisała. Tylko Baron Cohen i Boham-Carter ratowali ten film, a w reszcie się zgadzam całkowicie. I też nie czytałam książki :-P ale mam taki zamiar i nadzieję że tego dokonam (bo to 2 tomy), ale brak czasu, niestety :-(

ewej

to skąd u cb tak wysoka ocena?

ocenił(a) film na 5
miyamoto1

Odniosłem wręcz identyczne wrażenie jak autor tego tematu, nic dodać nic ująć.

ocenił(a) film na 5
miyamoto1

Mam poważny problem z tym filmem, ogromne nadzieje ( jako zdeklarowana fanka Les Miserable )i niepokój jak sobie poradzą , i cóż ju z po projekcji jestem i....wg mnie nie poradzili, aktorsko oczywiście dali radę i, ale śpiew co to to nie. Oprócz Anne Hathaway , która genialnie zinterpretowała i dreamed a dream, reszta zwyczajnie zarżnęła utwory, Russel Crow Stars zabił, najwyraźniej zabrakło wszystkiego :głosu, umiejętności i najwyraźniej nie pomogły spotkania z nauczycielem śpiewu .Jackman nie porwał w Bring him home ( a miał na planie Calma Wilkinsona, mógł się poduczyć) i nie tylko. Wielka szkoda, wracam do oglądania rocznicowych wydań musicalowych Nędzników, tam wykonanie broni się samo