PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=599595}

Les Misérables: Nędznicy

Les Misérables
2012
7,3 109 tys. ocen
7,3 10 1 109252
5,8 57 krytyków
Les Misérables: Nędznicy
powrót do forum filmu Les Misérables: Nędznicy

Rozczarowanie

ocenił(a) film na 3

Cóż, widziałam kilka wersji tego musicalu, i jak dla mnie wszystkie są słabe głównie dlatego że,
muzyka opiera się na 4- 5 melodiach i tylko słowa się zmieniają i przez to ten musical jest dość
nudny. A co do tej produkcji, głosy są bardzo słabiutkie, i np. Crowe to świetny aktor ale śpiewać
nie powinien. W wypadku musicalu nie liczą się nazwiska ale głosy a tu tego zabrakło, niestety, I
Oskar dla Anne Hathaway to zupełna pomyłka. Ale jak widać cała ta akademia to towarzystwo
wzajemnej adoracji...

suzette_86

Ale nuta gdy Javert popełnia samobójstwo bardzo rytmicznie wyszła i wchodzi w ucho bardzo dobrze ;) 'Crowe' w tym kawałku ładnie wypadł. Natomiast ogólnie jak patrzeć, to każdy aktor gdy śpiewał to na jedno kopyto i na jedno wycie. Fabuła wiadomo została strasznie spłycona, chociaż motyw z Theandirem i jego żoną bardzo fajnie zaprezentowane. Na raz film nadaje się. ;)

ocenił(a) film na 5
suzette_86

Przed wszystkim trzeba przyznać rację, że oskar dla Anne Hathaway (ale i inne nagrody! przecież dostała nie tylko oskara) są kompletnie z kapelusza. Grała krótka, śpiewała przeciętnie a oskara dostała chyba tylko za poświęcenie jakie włożyła w film, no ale nie za to powinno się dostawać nagrody filmowe.

Co do samego filmu:
miał potencjał, ale niestety powinien być nieco inaczej zrobiony - dobry musical powinien zawierać większość momentów śpiewanych, ale powinien być przerywany zwykłą mową by widz mógł odpocząć a całość lepiej by wypadła. Wtedy tez można by się pozbyć tej jednej melodii, która też mogła irytować. Wystarczy spojrzeć np na Moulin Rouge i widać różnicę - gdyby tam cały czas śpiewali przy każdym otworzeniu ust, to też by się tego nie dało oglądać.
Jak dla mnie, dobra cześć zaczyna się dopiero "9 lat później" ;) wcześniej trzeba mieć dużo cierpliwości i samozaparcia by dalej oglądać. Jednak wtedy już ogląda się nawet z zainteresowaniem a i w śpiewach widać jakiś pomysł.

Poza tym, świetna charakteryzacja Hugh Jackmana, całkiem znośne śpiewy Russela Crowa (punktuje też przez koszmarne śpiewy innych aktorów). Warto zobaczyć raz (ale trzeba przetrwać pierwsze 50 minut), choć nie powodu by do tego kiedykolwiek wracać.

ocenił(a) film na 6
Sushimaster

Muszę Ci przyznać całkowitą rację. Daleko mi do fana musicalu (na dobrą sprawę to był mój pierwszy w pełni obejrzany musical), ale zaciekawiły mnie zwiastuny i obsada więc wybrałem się do kina. Seansu nie żałuję, jednak z początku było ciężko. Po pierwszym śpiewanym dialogu czekałem tylko na "część mówioną", której się niestety nie doczekałem. Potem już człowiek się przyzwyczaja, a i film bardziej zaciekawia. Widz zaczyna utożsamiać się z bohaterami, "wchodzi" w klimat. Jednak jeśli chodzi o śpiewanie to jedynym aktorem którego nie mogłem znieść był Jackman. Niestety momentami nie mogłem już go słuchać. Pozostali jakoś (lepiej lub gorzej) dawali radę. Na szczęście twórcy filmu wiedzeli, że połowa sukcesu to dobra końcówka, która stanowi dużą część oceny filmu, która może zatrzeć złe wrażenia z początku. Także koniec końców jestem zadowolony, czasem trzeba obejrzeć coś innego.

ocenił(a) film na 8
Sushimaster

Po kolei. Mi nie podobały się ujęcia i sposób ukazania niektórych faktów. Takie sztuczne były te walki rewolucyjne, ale mógł być taki zamysł. Dwa, nie ma przepisu na dobry musical. W jednym (Król Lew) jest kilka piosenek, a reszta jest w dialogach, tutaj są melodie, a dialogów jest kilka. Hugh Jackman ma charakterystyczny głos, z resztą tak samo jak Crowe. Nie są wokalistami, są aktorami, mimo to da się ich wysłuchać i jest to dobre wykonanie. Hathaway dobrze zagrała, nie wiem, gdzie są zarzuty, śpiewała ładnie. Poza tym zgrany duet Carter i Cohena również zasługuje na zwrócenie uwagi. Oprócz tego zauważcie, że nikt poza Allen (młoda Cosette) tak świetnie nie frazował. Ale jak mówiłem to aktorzy, a nie wokaliści.

suzette_86

Jeśli chodzi o Anne Hathaway to akurat uważam, ze jest jedyną aktorką (no jedną z trójki obok Sachy Baron Cohen i Heleny Bonham Carter) która przychodząc na plan filmowy wiedziała po co to robi i co chce widzowi swoją grą przekazać lub wyśpiewać. Jako jedyna zagrała tu na 100%. Nie da się ukryć że pokazała aktorski kunszt - czy na wagę statuetek nie będę tu oceniał
Co do charakteryzacji podkreślmy, że akurat charakteryzację przygotowali Lisa Westcott i Julie Dartnell (dostały za to oscara!)

- Hugh Jackman - największa porażka tego filmu. kompletnie nie rozumiem zachwytu nad jego rolą. słabiutko, nie dał z siebie nawet 50%. zresztą podobne wrażeniem mam o wszystkich którzy zagrali, poza wymienioną na wstępie trójką. Poza tym cyt. "świetna charakteryzacja Hugh Jackmana " - o nie!, H.J. na 200% się sam nie charakteryzował drodzy Państwo!
- pozostali aktorzy - no cóż... to juz chyba nikt nie ma wątpliwości dlaczego arie operowe śpiewają ludzie po akademii muzycznej, a nie po filmówce.

podsumowując.
Trójka aktorów i charakteryzacja oraz kostiumy to trochę malo, żeby uznać film za coś więcej niż dobry. w mojej ocenie ledwo 5. co i tak jest wysoko jak na nieodparte poczucie rozczarowania i straconego czasu.

ocenił(a) film na 4
moarimekashi

Całkowicie się zgadzam z tymi opiniami, a jako fanka musicali jestem zawiedziona podwójnie. Jestem tak samo zawiedziona jak po obejrzeniu 'Nine'. Mi akurat Hugh Jackman tam najmniej przeszkadzał,a Anne Hathaway, chociaż zaśpiewała nie najgorzej (nawet mnie pozytywnie zaskoczyła), nie zasłużyła na te wszystkie nagrody . Świetnie też ujęłaś/ująłeś w jednym zdaniu także moją opinię o parze Sacha-Helena.
Dla mnie największą porażka filmu jest Marius, przez którego prawie opuściłam salę, przepraszam za wyrażenie, ale ma głos jak jakiś kastrat. Amanda Seyfried też się nie popisała, ale szczerze mówiąc spodziewałam się tego. Wiem, że Crowe'm także wiele osób się zachwyca i jakkolwiek miłym zaskoczeniem było zobaczyć go w takiej roli, to niestety mnie nie przekonał.

użytkownik usunięty
Zamsz_i_Nubuku

Gdzieś na YT jest filmik, w którym aktorzy śpiewają inne piosenki. Jest nam np. "Ave Maria", gdzie śpiewa Redmayne (i że niby w Eton tłukł się po różnych chórach i innych takich). Nie było to złe. Myślę więc, że może to kwestia nie tyle koszmarnych wokali, co ich niedobrania do repertuaru. Amanda np. w "Mamma Mia" mi się wokalnie podobała, a tutaj to jakoś tak... Meh.

ocenił(a) film na 8
suzette_86

To nie jest koncert rockowy. Tu się nie śpiewa piosenek o dupie marynie. Gdyby na takim koncercie wszystko śpiewali do jednej melodii ludzie by wyszli. Tu jest celowe powiązanie melodii. Film (ba, cały musical, że nie wspomnę o książce) jest dobrym źródłem historycznym. Znakomite aktorstwo i muzyka to pieczętuje. Wybacz, że pytam. Posiadasz wykształcenie muzyczne?