PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=599595}

Les Misérables: Nędznicy

Les Misérables
2012
7,3 109 tys. ocen
7,3 10 1 109112
5,6 50 krytyków
Les Misérables: Nędznicy
powrót do forum filmu Les Misérables: Nędznicy

Russell Crowe genialnie śpiewa!!! Zakochałam się w głosie tego aktora i chciałabym go słuchać jeszcze. ;) Co do
samego filmu, to obejrzałam go, bo uwielbiam musicale... niestety podobał mi się tak średnio, waham się między
oceną 6 a 7, był dość banalny, choć piosenki naprawdę świetne! Na plus rola pana Cohena, bardzo barwny człowiek (ta
świetna piosenka w karczmie z Heleną :D). Ogólnie ciekawi byli sami bohaterowie, ich charaktery. Denerwowały mnie
tylko takie banalne wstawki czy wyciskacze łez, ale nie było źle. Mogłoby też być nieco więcej typowej dla musicali
teatralności. Ale ogólnie OK.

ocenił(a) film na 9
szarosen

,,Denerwowały mnie tylko takie banalne wstawki czy wyciskacze łez, ale nie było źle." - Które wstawki uważasz za banalne?

sieciowiec652

Cała fabuła praktycznie. Coś w stylu "nie jestem numerem, mam własne imię" - temat wałkowany przez lata w przeróżnych filmach/literaturze/wszędzie, brzmi jak z umoralniającej bajki dla dzieci. Albo kiedy umiera Éponine i pokazują małego, płaczącego chłopczyka - jeszcze tylko brakuje małych, smutnych szczeniaczków i w ogóle robi się bajka Disneja. Nie lubię takich tanich chwytów. Czego innego oczekuję od musicali i od filmów ogólnie... i ogólnie od sztuki.

ocenił(a) film na 9
szarosen

No może to tak odbierasz lecz w dużej mierze musical oparty jest na powieści, jednej z najważniejszych w historii nie tylko francuskiej ale przede wszystkim światowej literatury. Nie odbierałem tego tak jako i Ty , raczej automatycznie skupiałem się na opowieści znanej z kart literackich, ale również i na różnicach występujących, a są, pomiędzy wersją teatralną a kinową. Oglądałem ów musical w teatrze.

sieciowiec652

W mowie potocznej też używasz tak kwiecistego języka? Sorry, osobiście jestem filologiem polskim, ale gdy tu - na zwykłym Filmwebie - czytam zwroty w stylu "jako i ty" albo "karty literackie", to trochę mi tak dziwnie. Nie chcę być złośliwa, po prostu mam wrażenie, jakbym rozmawiała z poetą/filozofem, a nie z komentatorem na Filmwebie. (A jeśli już piszesz w taki sposób, to stawiaj przecinki przed "ale" i "lecz".) :P

ocenił(a) film na 9
szarosen

Ja nie ma mam 20 lat a prawie 50, jeszcze nie mam, lecz bliżej niż dalej. W młodości rzeczywiście zmagałem się z trudną sztuką pisania wierszy. Oglądałaś kiedyś film ,,Stowarzyszenie umarłych poetów"? Jakoś tuz po stanie wojennym mieliśmy coś w rodzaju takiego klubu, czytaliśmy Stachurę, był wówczas bardzo modny, zachwycaliśmy się Rafałem Wojaczkiem, Włodzimierzem Szymanowiczem ze szczególnym uwzględnieniem jego słynnego ,,Zaproście mnie do stołu",który próbował swoich, prócz poezji, i w malarstwie i w rysunku.. Poruszał nas Herbert i Norwid , ale i Marek Hłasko. Sami pisaliśmy i czytaliśmy swoje wiersze podczas takich wieczorów, ale nikt z nas, niestety, nie został poetą, chociaż mój kolega do dzisiaj pisuje, teraz wyłącznie w sieci, i zgrabnie mu to wychodzi. W młodości nie mieliśmy komputerów, nie mieszkaliśmy w dużym mieście, więc chodziło się do kina, do knajpy, lub czytało wiersze i książki. Jak się przeczyta pokaźną grupę książek z płodnej twórczości Józefa Ignacego Kraszewskiego to zawsze coś z tego pozostaje. Pewnie, że na co dzień inaczej formułuję swoje myśli, chociaż w zależności od towarzystwa, w którym akurat przebywałem zdarzało mi się używać takiego języka. Może to ciebie zdziwi ale był taki czas, że użycie w potocznej mowie zwrotów literackich było swego rodzaju,oczywiście nie we wszystkich grupach towarzyskich, pozytywnym snobizmem. Lubie taki język, kiedy coś piszę, myślę właśnie w ten niecodzienny,pewnie archaiczny, sposób. Tak pisałem zawsze listy metodą epistolograficzną, kiedy o edytorze tekstu nikt nie słyszał. Nie będę zmieniał swoich wieloletnich przyzwyczajeń i upodobań tylko dlatego, że ktoś uważa, iż mój styl pisanej wypowiedzi jest niegdysiejszy. W ten właśnie sposób piszę swoje e-maile i również w ten sposób formułuję swoje komentarze internetowe. A co do przecinków, to w jednym miejscu przed ,,ale" jest przecinek, a w drugim nie ma. Ja się cieszę kiedy w edytorze tekstu uda mi się przebrnąć bez błędów ortograficznych, lecz wolę kartę i długopis. Serdecznie pozdrawiam i dziękuję za zwrócenie mi uwagi na ułomności interpunkcyjne w mej wypowiedzi.

PS. Niedawno zmarł mój znajomy o ponad 50 lat ode mnie starszy. Człowiek bez wątpienia wytworny, acz z przedwojenną galanterią i fantazją. .Często rozmawialiśmy ze sobą, czasami i przy małej wódce, z nim nie wypadało używać innego języka.

Jeszcze słówko, nie zwracam uwagi na błędy,które pojawiają się w internetowych komentarzach, ponieważ mi samemu zdarzają się takowe. Niby skorygowane, wciskam ,,wyślij", poszło i nagle widzę błąd za błędem. Raczej nie dlatego, że nie wiem, a na wskutek wciśnięcia klawisza obok. Zdecydowanie łatwiej jest napisać bezbłędnie długopisem lub piórem na zwykłej kartce papieru niż w tym edytorze tekstu. ale to ja tak mam.

sieciowiec652

Urodziłam się w latach osiemdziesiątych, też pisałam tradycyjne listy (i piszę do tej pory! wiersze też), od dziecka pochłaniam książki, toteż wylądowałam na filologii polskiej, Stowarzyszenie umarłych poetów przeczytałam dwukrotnie, ale co to ma do rzeczy...? Po prostu nie jestem zwolenniczką kwiecistego stylu tam, gdzie jest on zbędny. Ale okej, to tylko moja opinia. Pozdrawiam. :)

ocenił(a) film na 9
szarosen

Dla mnie to język nieomalże potoczny, może inne książki czytaliśmy, stąd różnice. Po prostu w większym stopniu niż inni korzystam z synonimów, ot i cała tajemnica. Kiedy ty się rodziłaś, ja wchodziłem w wiek dorosły.

sieciowiec652

Cóż dyskusją (ze strony szarosen) wydaje się bezpodstawna, w mojej ocenie.
Język polski, piękny w swej kwiecistości, synonimach i porównaniach winien być używany w całej swojej krasie, dokładnie w takich miejscach jak to. Argumentuje to tak: zarówno literatura, kinematografia jak i muzyka (której odbiór niezwykle ciężko przełożyć na słowo pisane) potrzebuje odpowiedniego języka,a by ją opisywać. Wszak każdy człowiek ma prawo do zarówno własnej interpretacji, jak i odczuć związanych z obejrzanym filmem, przeczytaną książką. Jedynym co ogranicza jest poziom odbiorcy, idąc dalej, znajomość utworów podobnych, porównań z innych gatunków, jak również poziom wrażliwości.
Zdaje się, że opisywanie powyższego filmu (przedstawionej historii, gry aktorskiej i muzyki) prostymi słowami, z nieskomplikowaną składnią jest jak wyjście z filharmonii, ze słowami "no fajne w ch..,zajeb... zagrali".

do sieciowiec: Cieszy mnie fakt, że nie tylko ja (pomimo znacznej różnicy w wieku, zapewne również w doświadczeniu) myślę podobnie, w kwestii języka i jego wykorzystania. Dzięki temu istnieje szansa ze nasz rodzimy język nie stanie się prozaicznie prosty i jakby "szary", bez wyrazu.

Moja ocena filmu:
Książkę przeczytałem, polecam każdemu. Musical miałem okazję widzieć w Londynie kilka miesięcy temu. Film bardzo przypadł mi do gustu, pomimo braku profesjonalnych wokalistów.
Historia skłania do głębszych przemyśleń zarówno w aspekcie moralności jednostki, praworządności i jej granic, podziałów społecznych oraz wynikających z tego konsekwencji, idealizmu oraz jego braku, miłości i szacunku do ludzi, jak również celów życiowych i postaw poszczególnych bohaterów. Prawdę mówiąc historia opowiedziana po klatkach filmu, czy na kartach oryginalnej wersji Nędzników, nie należy do prostych i banalnych - porusza wiele aktualnych spraw, skłaniając część odbiorców do przemyśleń. Niektóre słowa piosenek, epilog zwłaszcza dźwięczą mi w uszach po dziś ;)
Pozdrawiam

ocenił(a) film na 10
szarosen

W powieści Gavroche jest bratem Eponine :)

slyhint

W ekranizacji nie było o tym mowy, a sam moment płaczu wypadł jakoś sztucznie.

szarosen

Aktor dosyć dobry, głos niezły, ale śpiewać, niestety, nie potrafi

czarodziejkamab

Jak dla mnie to ma genialną barwę głosu ;) Reszta aktorów nie śpiewała aż tak dobrze, niestety...

szarosen

Barwę owszem ma ciekawą, głęboką. Ale umiejętności kiepskie. Chodzi oczywiście o śpiewanie

ocenił(a) film na 10
szarosen

Zgadzam się, że barwę ma ciekawą, bo mi także bardzo się ona podobała. Ale nie można powiedzieć, że śpiewał lepiej od reszty aktorów. To tak jakby popełnić zbrodnię... Russell miał na planie największe problemy ze śpiewaniem. Czy nikt nie zauważył, że kiedy pojawiała się postać Javerta to puszczano tą samą melodię? Dlaczego? Bo Russell wyuczył się do niej śpiewać. Na planie miał straszne problemy, żeby coś zaśpiewać i często zdarzało mu się zafałszować. Mimo wszystko, uważam, że zagrał bardzo dobrze. Podobała mi się jego postać. Odzwierciedlała książkowego bohatera :))

pusia777

O tej melodii to nie pomyślałam. Jedyne, co zauważyłam, to że ma problemy z łapaniem oddechu... powinni to jakoś zatuszować w studiu moim zdaniem, bo czasem brzmi, jakby mu po prostu powietrza nie starczyło. No dobra, może słabo śpiewa, ale barwę ma najlepszą ze wszystkich aktorów tam. On i może jeszcze Samantha Barks. ;)

ocenił(a) film na 10
szarosen

Tuszowanie w studiu chyba trochę by się kłóciło z całą ideą śpiewania live.

nikike

Hahaha, jakie live? Aktorzy najpierw nagrywają te piosenki w studiu nagraniowym. To tak samo jak przy kręceniu teledysków, gdzie piosenkarze też najpierw nagrywają głosy w studiu, a potem odgrywają swoją rolę w teledysku do już nagranego podkładu. Oczywiście głosy w studiu są czyszczone, edytowane itp., by brzmiały jak najlepiej (wiem to, bo miałam już kiedyś okazję nagrywać coś w takim miejscu), więc takie głośne oddechy powinni byli też wyciąć. Moim zdaniem to mało profesjonalnie z ich strony.

ocenił(a) film na 10
szarosen

Akurat Les Mis było właśnie nagrywane na żywo :)

nikike

Sprawdziłam tę informację i rzeczywiście live. Miało to ułatwić aktorom wczucie się w role. Nie wiem tylko, czemu poprawianie i czyszczenie ich głosów w studiu już po całym fakcie miałoby im przeszkodzić w czuciu się w role... i tak mogli gdzieniegdzie wyretuszować.

szarosen

*przeszkodzić we wczuciu się

ocenił(a) film na 10
szarosen

Nie chodzi nawet o wczuwanie, tylko o przekazywanie emocji. Jak Jackman pojechał z małą ekipką w góry i tam kręcili, to aż słychać w jego głosie jak się cały trzęsie z zimna(akurat tutaj to nie emocje, ale wiadomo o co chodzi).

nikike

Teraz jak mi zwracasz uwagę na ten fakt (niestety wcześniej o nim nie wiedziałam), to aż mam ochotę obejrzeć cały film jeszcze raz. Nie wiedziałam, że coś takiego można na żywo kręcić... To budzi podziw.

ocenił(a) film na 10
szarosen

Oj budzi, budzi. Takie dogrywane w studiu piosenki jednak często rażą sztucznością

szarosen

Z tego, co wiem, wokal był nagrywany na żywo niemal chyba tylko przy akompaniamencie klawiszy. cały podkład orkiestrowy powstał w studio. Według mnie, z tego właśnie powodu czasami oszczędny wokal nie zawsze mi współgra z pełną orkiestrową aranżacją

nikike

To to nie idzie z playback`u. Mogli zatrudnić takie osoby jak britni i dżejlo albo bjons.

ocenił(a) film na 10
werewolv

Że co?

pusia777

A co do książki, to niestety jeszcze nie czytałam, ale mam zamiar na 100%. Bardzo podobała mi się relacja między Jeanem a Javertem, ciekawe, czy w książce też jest równie interesująca. Jeszcze wątek Éponine... i jeszcze kilka rzeczy mnie ciekawi. ;)

ocenił(a) film na 9
szarosen

Książka jest troszkę bardziej rozbudowana i jak to bywa z adaptacjami, autorzy musicalu niekoniecznie trzymali się szczegółów pierwowzoru literackiego. Więc życzę przyjemnej lektury, okraszonej emocjami.

pusia777

Puszczano tę samą melodię, bo to temat przypisany do roli Javerta.

ocenił(a) film na 9
pusia777

Melodia nie ma nic wspólnego z partiami wokalnymi aktorów filmowych. Musical powstał we Francji w latach 80-tych XX wieku. Film zaś dopiero teraz.

czarodziejkamab

zgadzam się

szarosen

Zapomniałam dodać - pisząc o ciekawych bohaterach mam na myśli przede wszystkim Éponine - zaskakująca i nieschematyczna postać, byłam pozytywnie zaskoczona widząc, jak się rozwinęła.

ocenił(a) film na 9
szarosen

Eponina to postać w tym musicalu absolutnie zaskakująca. W niczym nie przypomina powieściowego dziewczęcia.

ocenił(a) film na 10
sieciowiec652

Eponine zawsze grają ładne dziewczyny, a Samantha grała ją już na Les Mis 25th i była świetna.

ocenił(a) film na 9
slyhint

Tak jest, prawda.

użytkownik usunięty
szarosen

Czy ja wiem - akurat to jest dość schematyczna postać - dziewczyna zakochana w gościu, który woli inną, ostatecznie oddaje życie by go ratować i umiera niekochana.
Bardziej nieschematyczny był Javert.