Tom Hooper, po tym jak odniósł sukces (w dodatku niezasłuzony), postanowił nakręcić musical. W tym celu zatrudnił znane twarze, żeby więcej ludzi poszło na niego do kin. Efekt jest taki, że: owszem zdjęcia, scenografia, gra aktorska i nawet niektóre utwory na plus; ale: w końcówce jedna scena pełna patosu przebija drugą, scenariusz jest cieniutki, gdyż nie potrafi zaabsorbować uwagi widza, historia jest zbyt uproszczona, a takie przeskakiwanie z piosenki na piosenkę nie jest dobre, gdyż tutaj spełnia ono dodatkowo rolę zapychacza czasu, gdyż wiele scen jest niepotrzebnych. Samo to, że pomimo tego, iż akcja dzieje się we Francji, a aktorzy śpiewają po angielsku, jest trochę śmieszne. Całość przypomina bardziej rock operę, niż klasyczny musical. Podsumowując, obejrzeć można, ale na cuda nie należy się nastawiać....