Co sądzicie o grze i śpiewie Crowe'a w Nędznikach? Moim zdaniem wypadł najgorzej - przynajmniej jeśli chodzi o śpiew.
Wypowiadam się tutaj jako wielbcielka tegoż musicalu na długo przed powstanie filmu. Wachałam się z pójściem do kina między innymi dlatego, że moją ulubioną piosenka z musicalu jest STARS którą tu zaśpiewał Russel. Mimo, że słyszałam ogrom genialnych wykonań tej piosenki i mimo, że Crowe nie potrafi śpiewać (co zresztą sam powiedział, dlatego długo nie chciał zgodzić sie na tę rolę) to muszę powiedzieć, że zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie w filmie. Odebrałam go bardzo ciepło a jego występ był niezwykle emocjonalny. Myślę, że reżyser dobrze zrobił stawiając na aktorów, którzy nie koniecznie mają wielkie głosy. Dzięki temu film jest bardziej prawdziwy.
Nie będę więc krytykowała pana Crowe'a bo nawet jeżeli nie jest obdarzony fantastycznym głosem to jego występ w filie oceniam ogromnie pozytywnie i dla mnie ma wielki plus za tę rolę. Ot takie moje zdanie :)
zgadzam się z Twoją wypowiedzią. Zagrał fenomenalnie i szczerze mówiąc to bez znaczenia czy jego śpiew był idealny czy nie. Teoretycznie nie jestem fanką wszelkich musicali, ale ten wywołał u mnie tak niesamowite emocje, których w ogóle bym się nie spodziewała. Cieszę się, że jednak zgodził się na tę rolę :)
dzięki za opinię. Masz rację - w filmie bardziej powinno się wymagać gry aktorskiej. To jednak ona przeważa na ekranie, natomiast w operze górę bierze śpiew. Przekonałas mnie zdaniem, że "dzięki temu film jest prawdziwy".
pozdrawiam
A kiedy to Crowe powiedział, że nie potrafi śpiewać? Przed czy po tym jak nagrał 5 płyt? Na których śpiewał, żeby wątpliwości nie było...
a dla mnie Russel był najlepszy i jeżeli chodzi o śpiew to najbardziej mi się podobał jego głos .Ogólnie to miałam wrażenie że przez cały fikm aktorzy śpiewając mówią i było to dla mnie męczące .Muzyka mnie nie zachwyciła.Jestem rozczarowana. Ale za to mój mąż był zachwycony filmem .
Gdy oglądałam Les Mis po raz pierwszy uważałam, że występ Crowe'a jest porażką tego filmu. Za drugim razem zorientowałam się, że stwierdziłam tak ze względu na postać, którą grał - ciężko jest zdobyć sympatię widzów próbując przez większość filmu dorwać w oczywistym celu głównego bohatera. Dopiero wtedy zdołałam odciąć się od początkowej niechęci do niego i doszłam do wniosku, że Russell ma niesamowicie poruszający, głęboki głos i zarówno "Stars", jak i na przykład "Javert's Suicide" słucham od tamej pory z ogromną przyjemnością. Nie zgodzę się z osobami, które szerzą przekonanie, że nie potrafi on śpiewać, gdyż jest to stwierdzenie bardzo subiektywne (niektórzy zachwycają się Anne i Hugh, podczas gdy ja nie mogę ich słuchać, za to bardzo podoba mi się głos Heleny i wspomnianego już Russella, gdyż słychać, że nie są to głosy szkolone, śpiewają naturalnie i z serca, i chwała im za to - swoją drogą jest to droga, którą obrał też na przykład Sting, pokazując tym samym, że nie trzeba śpiewać perfekcyjnie, aby osiągnąć coś w muzyce i, jak wiadomo, dobrze na tym wyszedł).
Russell jest, zaraz po Samanthcie, moją drugą ulubioną osobą grającą w tym filmie i bardzo się cieszę, że przyjął propozycję producentów :)
dla mnie Russel Crowe grał najlepiej w całym filmie, Javert grany przez niego jest moją ulubioną postacią w tych Nedznikach. Co do śpiewu również jego głos najbardziej przypadł mi do gustu, szczególnie w piosence "Stars"
SPOJLER
Może nie posiada pięknego głosu, ale to na pewno świetny aktor. Moim zdaniem kiedy Javert popełnia samobójstwo, film wyraźnie zwalnia.
oczywiście, nie podważam jego gry aktorskiej, Również uważam, że jest doskonały w swoim zawodzie. Jednak jego śpiew na tle lepszych (tu mam na myśli Hathaway czy Jackman) wypadł miernie.
Tak też mi się wydaje, że Jackman przebił Crowe'a, co nie zmienia faktu że obydwoje mnie zachwycili.
aktorsko Crowe jest idealny do roli Javerta.
Wokalnie jest tragiczny. Nie ma tekstu w ogóle, barwa głosu żadna, skala żadna (stars musiałobyć przetransponowane dla niego).
Podobna zresztą historia z Jackmanem - aktorsko wypadł fenomenalnie, wokale lepiej pozostawić bez komentarza...
Aczkolwiek nic nie pobije zawodzenia Amandy cały czas na 'autotune'...
Jedyna postać która zagrała i zaśpiewała na równie wysokim poziomie to fantyna tak naprawde...
Mi się bardzo podobał. Jest świetny aktorsko, ma piękną barwę głosu i stworzył bardzo wzruszającą postać, co jest wcale nie tak proste, jeśli się gra Javerta i w dodatku Javerta z tego musicalu (ma tak napisaną role, że łatwo może stać się groteskowy). To moje ulubione wykonanie tej roli, moim zdaniem o wiele lepsze od wszystkich wykonań "rocznicowch". :)
Dla mnie był wybitnie niewiarygodny w tej roli, ale po powyższych wypowiedziach widzę, że nie wszyscy odnieśli takie wrażenie :)
Mi się podobało jak odegrał postać, a co do głosu to się nie znam za bardzo na śpiewaniu, ale jego głos mi nie przeszkadzał, a nawet mi się podobał. :)
Bardzo chciałam obejrzeć Nędzników i wszystkich tym męczyłam xD. Nie tylko ze względu na Jackmana... który był (z zaznaczeniem był) jednym z moich ulubionych aktorów. Oglądając film trochę się rozczarowałam. Mimo, że uwielbiam muzykę nie umiałam zdzierżyć tych wszystkich recytatywów. Rozumiem, że to musical, ale aż tak?! Hugh miał vibrato jakby go wieźli polskimi drogami podczas śpiewania, Crowe też nie za dobrze, ale byłam świadoma, że nie będzie rewelacją. Colette mnie strasznie wkurzała i to nie tylko dlatego że jest blondynką... (proszę się nie oburzać mam wiele przyjaciółek-blondynek, nie jestem aż tak anty xD) Marius podobnie, chociaż nie był blondynem xD. Najjaśniejszymi punktami tego dzieła są postacie drugoplanowe moim zdaniem. W Enjorlasie się normalnie zakochałam xP. Strasznie podobają mi się również sceny śpiewane grupowo.
Po obejrzeniu epilogu postanowiłam się zaopatrzyć w soundtracki. Za każdym razem kiedy ich słucham coraz bardziej doceniam wszystkie wykonania. Może z wyjątkiem Jackmana (który dużo stracił w moich oczach) i Seyfried. Uważam że Crowe naprawdę się postarał i wyszło mu świetnie, zważywszy że nie umie śpiewać :)
Transponowanie jest powszechnie znaną praktyką. Nie rozumiem w tym wypadku uwagi Davaeorn. Każdy artysta układa aranż pod siebie i jeśli śpiewa niżej to normalne, że tak sobie przetransponuje. Po to zostało stworzone koło kwintowe i wszystkie inne cuda, żeby dało się to zrobić.
No dobra, bo się rozpisałam xD Na koniec dodam że przed maturą sobie zapuszczę Epilogue - mam nadzieję, że przyniesie mi szczęście :D
Ach, sorry xD Miało być Cosette xP Widocznie tak nie zwracałam na nią uwagi, że nawet imienia nie umiem zapamiętać :P
Nie jestem znawczynią i nie umiem raczej obiektywnie oceniać, ale jego śpiew podobał mi się. A może nie tyle śpiew co barwa jego głosu. A może to dlatego, że sama nie umiem śpiewać? :)
Spokojnie, żaden z tych krytyków się nie zna, uważają się tylko za znawców, bo gdzieś wcześniej słyszeli kawałki z tego musicalu :) Crowe ma piękny głos, ale do jego śpiewu przekonana nie jestem, lepiej wg mnie brzmi jak mówi, Jackman zresztą też, chociaż obaj mi się w tym filmie bardzo podobali.
Nie powiem, że Crowe wypadł najlepiej ze wszystkich ale moim zdaniem do roli pasuje idealnie i jego głos też pasuje świetnie. Poradził sobie znakomicie i nie ma co narzekać. Ze wszystkich ekranizacji Les Miserables jest najlepszym inspektorem jaki do tej pory był. Russell Crowe jest stworzony do grania takich postaci jak ta.