Dawno już nie widziałam tak złego musicalu. Źle zagrany i jeszcze gorzej zaśpiewany, piskliwe
głosiki zdradziły całkowity brak warsztatu wokalnego. Film kompletnie bez fabuły, chaotyczny i
niemożebnie nudny. Gdybym oglądała go w kinie, na pewno wyszłabym po śmierci Fantine, bo
tylko ona zasługiwała na uwagę.
Jesteś krytykiem muzycznym czy piosenkarka estradową? Na temat muzycznej strony się staram nie wypowiadać bo chyba za słabo się na tym znam. Albo mi się coś podoba albo nie. Ale fachowcy raczej są przychylni. Ja oglądałem w kinie i pewnie dlatego na końcu byłem niezwykle poruszony. Sądzę,że nie tylko Fantyna była warta uwagi. On My Own w wykonaniu Samanthy Barks jako Eponiny też było warte uwagi. Sądzę,że coś Ci umknęło. http://www.youtube.com/watch?v=X4gUFUpZI0E
Jestem wykształconym muzykiem i trochę się znam na śpiewaniu, mnie się nie podobało. Skoro Tobie tak, to fajnie. Dobrze, że chociaż ktoś czerpał przyjemność z oglądania tego filmu.
Chyba Ci się coś pomyliło. To jest portal, w którym wyraża się opinie o filmach. Jeśli Ci się jakiś film nie podobał, to świetnie, możesz go skrytykować. Jeśli Ci się podobał, to też rewelacja - podziel się tym z innymi. Ale prywatne wycieczki pod adresem kogoś, kogo nie znasz? Gratuluję. Bardzo się cieszę, że jesteś taki obyty w świecie, znasz wielu aktorów i muzyków, to wspaniale, naprawdę. Możesz leczyć swoje kompleksy znajomościami i obrażaniem innych, proszę bardzo. Dobrze, że są jeszcze na świecie tacy super znawcy, cechujący się wysoką kulturą osobistą, szacunkiem do innych i inteligencją. Naprawdę, to bardzo budujące.
Nie znam się na muzyce, śpiewie i historii bo nie podobał mi się film? Naprawdę? Tylko dlatego? WOW.
Mówisz do kobiety, moja droga i cię nie obrażam. Masz prawo skrytykować film. Ale jak powiedział ktoś wyżej (bardzo madrze zresztą) nie ocenia się czegoś o czym nie ma się pojęcia.
Kompleksy? Kompleksy to najwyraźniej ty próbujesz leczyć takim zachowaniem. Brak choćby minimalnej wiedzy w konkretnej dziedzinie, za to bardzo wiele do powiedzenia głupot.
Nie podobał ci się film? Twoje pełne prawo. Możesz stwierdzić, że był źle zagrany (choć o aktorstwie też pewnie masz identyczne pojęcie co o śpiewie) jednak to mogę zrozumieć: dla twej osoby gra aktorska mogła być np. sztuczna, nieprzekonywująca, irytująca. Brak fabuły powiedziałaś: naprawdę tak uważasz czy po prostu trollujesz? A może fabuła była zbyt skomplikowana dla ciebie? Nie każdy musi rozumieć musicale i widzieć w nich fabułe.
Brak warsztatu wokalnego? Ciekawi mnie twój warsztat wokalny. Radzę zapoznać się z prawdziwym śpiewem a nie wyciem, może wtedy zrozumiesz różnicę. Choć w to wątpie.
Polecam wybrac się kiedyś na West End albo na Broadway. Wykupić bilety na przedstawienia kilku aktorów, którzy tam grali. Wtedy porozmawiamy o braku umiejętności śpiewania.
Hipokryzja jaka od ciebie bije, niemal powala mnie na kolana; brak warsztatu wokalnego u osób faktycznie wykształconych, profesjonalnie grających w musicalach a nie filmach na codzień i stwierdzenie, że jedyna postać (i zapewne śpiew) jaka zasługiwała na twoją uwagę to Fantine, gdzie Anne Hathaway nie ma nie tylko warsztatu wokalnego, zaplecza wokalnego, ale nie ma nawet taletu wokalnego. Jesli twoja znajomosc śpiewu jest taka jak filmu, to raczej żaden aktor ani krytyk nie wzialby takiej recenzji na powaznie.
Pozdrawiam i koncze te dyskusje. Nastepnym razem jesli masz wymyslac glupoty, rob to chociaz przekonywujaco.
Film otrzymał wiele nagród, a biorąc pod uwagę fakt,że Anne Hathaway otrzymała Oscara za ów śpiew jak mniemam raczej pozwala sądzić, że z jej śpiewaniem nie było źle, wierzę, że oceniali fachowcy.
Oscara dostaje się za grę aktorską nie za śpiewanie a Anne śpiewając więcej nadrabiała grą aktorską aby zatuszować swoje braki wokalne i wyszło jej to genialnie dlatego dostała Oscara
Widzisz ,,ussia4" ten Oscar jest za grę w filmie muzycznym, sądzę,że jednak również za śpiewanie.
Ten wpis miał ukazać się tutaj.
Nie rozumiem skąd stwierdzenie,że film jest chaotyczny, bez fabuły, gdyż ta fabuła jest i to bardzo spójna. Nie znam chyba nikogo kto miałby problem w jej uchwyceniu. Takowe stwierdzenie jest dla mnie wręcz niepojęte.
Przecież z niewielkimi powieściowymi zmianami filmowa wersja jest podobna do teatralnej , toż to prawie to samo.