Dwa lata temu miałem przyjemność obejrzeć w teatrze muzycznym Roma musical "Nędznicy", stąd każde kilka pierwszych dźwięków melodii budziło na wczorajszym seansie pozytywne skojarzenia z tamtym spektaklem.
Wracając jednak do samego filmu, dobrze oddana atmosfera pozwalała wczuć się w realia bohaterów, emocje nieporównywalne z przedstawieniem teatralnym, jednak to różnica naturalna, gdy nie ma się do czynienia z grą aktorską na żywo. Skoro o aktorach mowa, Russell Crowe nie ukazał stanowczego i twardego inspektora Javerta, znacznie bardziej w graną przez siebie postać wcielił się Hugh Jackman. Dodatkowym smaczkiem, którego w sztuce teatralnej nie zapamiętałem, były humorystyczne wstawki macochy i karczmarza, rysujące cechy granych przez nich postaci i atmosferę karczmy.
Jak na musical przystało, warto skupić się na pieśniach, a te wzbudzały emocje, bez względu czy był to dziecięcy głos podczas "Zamku w chmurach" czy żywiołowa "słuchaj kiedy śpiewa lud". Dlatego przeciwnie do niektórych wypowiadających się na temat filmu osób, moim zdaniem melodie zapadają w pamięci, a przede wszystkim tworzą spójną całość z opowiadaną historią.
Pomimo, że nie jestem miłośnikiem musicali filmowych to - podobnie jak w przypadku "Across The Universe" (które polecam) - cieszę się że miałem okazję obejrzeć ekranizację spektaklu "Les Miserables".
A płyta ze spektaklu w Romie, po seansie na nowo zagościła w moim odtwarzaczu.