Strasznie ciepły film. Przez pierwszą czesc bombardował trafionymi żartami i gdyby tylko utrzymał to... Ale nie utrzymał, druga połowa była przeromantyczniona i straciła sporo humoru. Robin ze swoim druhem ministrantem grzali nieźle. Jeszcze jako wielki wielki fan The Office miałem ogromną frajdę widząc Kevina, Angele, Kelly no i Jima (tak naprawdę to tylko dla nich oglądałem "Licencje..."). Więc obsada na wielki plus. Żarty podsumowując też. Podsumowując podsumowania film też daje radę.