Jestem trochę zaskoczony tymi ocenami. Ja rozumiem, że nie jest to film o zabarwieniu nowoczesności, duch czasu ze znakiem + na końcu , które zdominowane jest przez dzisiejszy świat. Ja to wszystko rozumiem, że jestem w mniejszości, której ten film się spodobał, bo porusza kwestie najistotniejsze dla człowieka, takie jak miłość, rodzina, poszukiwanie sensu....
i w dodatku tak dobrze przedstawione. Nie da się przejść obok tego filmu obojętnie, chyba, że ktoś przesiąknięty jest duchem obecnych czasów, jak w Roku 1984 Orwella i nie stawia sobie pytań o sens życia, gdzie jest kres naszego egoizmu?
A może wbrew trendom w obecnym kinie i wbre TEMU wszystkiemu i TYM wszystkim Zanussi, jako jeden z nielicznych jest stały w poszukiwaniu sensu życia, miłości, prawdy...
“Istnieje prawda i istnieje fałsz, lecz dopóki ktoś upiera się przy prawdzie, nawet wbrew całemu światu, pozostaje normalny.” Rok 1984
BRAWO PANIE KRZYSZTOFIE!!!
Poza tym wspaniała gra Seweryna!!! Ręce sam rwą się do braw!
Panie Krzysztofie 150 lat życia! I niech Pan jeszcze nie raz nas zaskoczy!
Tak po ludzku: DZIĘKUJĘ!
Na koniec dodam tylko, że mała salka Ingrid w Kino Muranów była wypełniona w całości, a
przy wyświetlanych napisach końcowych tylko jedna osoba wyszła(podejrzewam, że jeden z krytyków nowomowy). Reszta siedziała, zapewne każdy myśląc nad tym co zobaczył, trawiąc zapewne zobaczone sceny, jak i swoje życie....
Jest szkopuł - film do ból przewidywalny i łopatologicznie miałki. Wartości wartościami, ale można o nich opowiedzieć w sposób mniej obrażający widza.
Nad czym tu dumać? Do bólu przewidywalny. A finalna scena? Jak ktoś dużo spacerował po rynku głównym w Krakowie, to prawdopodobnie widział lewitujacego mężczyznę z prętem w nogawce i się tylko uśmieje:)
Aż założyłeś konto na Filmwebie, by objawić światu swoją opinię? Widać, że prawdziwy kinoman z Ciebie.
Tak, tak, oczywiście nie spotkałeś się na Filmwebie z komentarzami wychwalającymi pod niebiosa polskie produkcje pisane przez fejk konta?
Nie chodzi o wartości i filozofię życia, że niemodne itd. Każdy człowiek, szczególnie na końcówce życia, zadaje sobie pytania o sens cierpienia i sens życia. Ogromnie irytujący jest sposób narracji w tym filmie. Zanussi traktuje widza jak głupka, któremu trzeba łopatologicznie wyłożyć podstawowe tematy filozoficzne. Ja się czuje totalnie urażona. Jakbym była na kazaniu w kościele, gdzie ksiądz mi mówi oczywistości i traktuje z pozycji mędrca, który WIE. Już pierwszy monolog wzbudził we mnie złość.
Dobry film filozoficzny powinien być niedopowiedziany, dawać możliwość różnych interpretacji jednocześnie wskazując subtelnie na to, jakie są poglądy reżysera. Tutaj mamy katolickiego Paulo Coehlo który obnaża wszystko w każdym zdaniu... Jakby bohater chodził w białym płaszczu i mówił widzowi, że ma biały płaszcz... To jest nie do zniesienia.
Jest to kino autorskie i film rzeczywiście wychodzi poza schematy tego, do czego się w kinie przyzwyczailiśmy. Wiadomo, że większość lubi, to co już znane, więc ogólnie raczej podobają się filmy konwencjonalne, ten na pewno takim nie jest. Gdyby Zanussi chciał zwiększyć liczbę odbiorców, zrezygnowałby z pewnych pomysłów, jak choćby kwestie wypowiadane do kamery. I znając jego wypowiedzi na temat kultury masowej, zdaje sobie doskonale sprawę z tego, że jego niekonwencjonalne podejście nie służy zwiększeniu liczby odbiorców, być może świadomie odrzuca tę możliwość. W efekcie film jest dość hermetyczny w formie (choć wizualnie wiele ujęć zachwyca). Co tyczy samej treści, na pewno jest tutaj sporo poruszających momentów (np. niewrażliwość ludzi na możliwość pomocy, czasem ratunku życia innym). Przesłanie o poszukiwaniu sensu życia w pespektywie życia wiecznego czy miłości to temat chyba najważniejszy, jaki można poruszyć. Szkoda, że tak rzadko jest eksploatowany. Tutaj za to na pewno dodatkowy punkt, którego by nie było, gdyby pan Krzysztof poruszał tematy banalne i popularne.
Niech sobie szuka w sztuce, czego chce, ale krytykom tego filmu chodzi o to, że przy swoich poszukiwaniach zapomina o formie. Wrzuca postaciom te nierealne dialogi w usta i liczy, że ludzie będą się tym zachwycać. No nie. Jestem prostym człowiekiem, ale lubię sobie czasem pofilozofować (albo raczej lubiłem, bo zrozumiałem, że coraz mniej mnie to interesuje), mam na przykład specyficznego znajomego, z którym ilekroć się spotkam, to zawsze w końcu gadamy o Bogu, moralności, filozofii, religii, historii i takich przenikających się tematach. Choć facet studiował matematykę, ja też coś tam w życiu przeczytałem, to w rozmowy na poważne tematy na spokojnie wplatamy trochę prostego dowcipu, przekleństw, gry słów. Może gdyby Zanussi umiał pisać dialogi, którymi posługują się normalni ludzie na ulicy, jego filmy miałyby większą wartość.