Chaotyczny, skokowy montaż i ja rozumiem intencje ale ten film to tylko i wyłącznie na festiwale się nadaje
Dzisiejsza szkoła krytyki filmowej. Jeden krytyk mówi arcydzieło, drugi i trzeci to i widownia już idzie z narzuconym obrazem i próbuje się wpasowac
ja mówię: arcydzieło.
a krytyków i ich opinie mam w poważaniu.
ty natomiast nie mogłeś odpuścić - musiałeś dowalić tym, którzy filmem są zachwyceni. aż chciałoby się rzec - typowe. : P
Daj żyć. First Man z drewnianym jak zawsze Goslingiem u Ciebie na 10 i jakoś nikt z tego powodu się nie pluje na forum.
"First Man" był przykładem jak należy realizować filmy o kosmosie. Zarzut zatem, że dałem 10 jest tu bardzo dziecinny i obnaża Twój brak argumentów za produkcją "The Lighthouse" tyle
Typowa odpowiedź. Raz jeszcze - daj żyć innym i cieszyć się z filmów a nie osądzać w stylu krytyka który wie o formie, stylu i całej reszcie wszystko bo może i wiesz ale zawsze twoja ocena będzie stricte subiektywna. Szkoda czasu na robienie z siebie wielkiego teoretyka i plucie na forum. Pozdrawiam, dziecinność jest spoko :) Wolę to niż bycie nadętym bufonem :)
Ja Ciebie rozumiem, ale nie zauważyłem, aby ktoś tutaj był bufonem i zgrywał z siebie wielkiego krytyka. John wyraził po prostu swoje zdanie.
Podsumowanie filmu w jednym, niepełnym zdaniu + typowe, personalne odniesienie do mojej dziecinności. Tyle, ja dziękuję i dyskusji nie podejmuję jeśli kogoś aż świerzbi żeby mi docinać.
Nie zapominaj, że Ty pierwsza zaczęłaś z tym "First Manem" i trochę sama personalnie się odniosłaś do czyjejś oceny. Po co to było? To, że dla Ciebie Gosling jest złym aktorem, nie znaczy, że obiektywnie takowym jest albo dla kogoś innego jest. Podobnie z "Pierwszym człowiekiem", za którym sam nie przepadam. Pasowałoby się pogodzić z faktem, że każdy ma swój gust, każdy ocenia indywidualnie, według swoich preferencji, i świat byłby nudny, gdyby każdy miał jednakowy gust i sposób patrzenia na różne rzeczy. Uważam "The Lighthouse" za jeden z najlepszych filmów roku, ale akceptuję to, że ktoś może widzieć w tym przerost formy nad treścią.
dziś obejrzałem ten film po raz trzeci w ciągu miesiąca.
dla mnie rewelacja - wcale nie uważam, aby to był przykład "przerostu formy nad treścią", wręcz przeciwnie - tam treść doskonale pokrywa się z formą.
a co do zarzutu, jakobym sugerował się opinią krytyków jest nie na miejscu - wcześniej widziałem tylko zwiastun, zresztą opinie krytyków zazwyczaj mam w poważaniu.
to najlepszy film grozy ostatnich kilkunastu lat - przemyślany, świetnie zmontowany, urzekający zdjęciami i scenografią.
lubiący twórczość Poego (czy nawet Melville'a) będą wniebowzięci. na słowa uznania zasługuje również stylizowane polskie tłumaczenie..
tobie film się nie spodobał, ja uważam, że jest wybitny - a nawet jeśli nie jest wybitny, to jest to z pewnością jeden z moich ulubionych filmów. bronić 'Lighthouse' nie zamierzam, bo i po co? - ten film sam się broni.
a zresztą - ja jestem zwyczajnie, po ludzku szczęśćliwy, że mogłem delektowac się takim dobrym filmem. : )
W tym filmie to ja raczej widziałem twórczość naszego Wojtka Smarzowskiego. Do Poego, Melvilla to moim zdaniem tu daleko. Jest tu pewnie jakaś symbolika, ale powiedziałbym że raczej natrętna, grozy mało. Film na początku tworzy klimat, później przez ujmę to "czynności biologiczne" go (klimat) jednak traci.
P.S. - polskiego kina to ja w ogóle nie oglądam (nie trawię), to tak żeby nie było...
no i jest tu jednak lepiej niż u Wojtka...
Fabuła linearna, żadnych plot twistów, odniesienia do literatury pewnie są, trza je wyłapać - no i co z tego, kiedy z biegiem czasu film robi się nudny, to film na godzinę 20 minut, nie na dwie - to już na pewno...