Trochę Lynch, trochę Bergman. Widzę duże inspiracje, jednak ich filmy mają w sobie to coś, czego tu zabrakło. Nudne, przeciągnięte, teatralne monologi. Naciągane nawiązania do wielkich dzieł, czy Biblii, Freuda, itp. Może nie byłam godna, by poczuć klimat, ale pierwszą połowę filmu czułam fajną ciekawość i niepokój, liczyłam na wow, później już tylko się męczyłam.