Czekałem na Godota nie raz i szczerze mam dość dzieł, gdzie symbol goni symbol, archetyp chowa się za archetypem. Czy nie zasłużyliśmy jako ludzkość, aby przestać zasłaniać się baśniami, mitami i zacząć nazywać rzeczy po imieniu? Że to nie tajemnicze chowające się w psychice człowieka atawizmy, ale umiejscowione na korze mózgowej obszary i powstałe w procesie ewolucji procesy psychologiczne nami kierują.
Ale mi i tak się film podoba, choć przekombinowany.