Nareszcie obejrzałem coś naprawdę dobrego... po raz pierwszy od dłuższego czasu. Ten film to naprawdę ogromna porcja rozrywki. Rozrywki może nie dla przeciętnego zjadacza chleba, ale dla gościa lubującego się w efektach gore (i właściwie to już wystarczy) już jak najbardziej. No dobra, trzeba lubić jeszcze azjatyckie kino ze sztukami walki w głównej roli. Ale ja nawet wielkim fanem takowego nie jestem, a i tak kompletnie mi to nie przeszkadzało. Ba, nawet podobała mi się większość scen walk. Bo to one są tu głównym smaczkiem. A to z powodu wymyślności niektórych efektów gore, jakich pewnie nie spotkacie w kinie zza oceanu. Jest sporo krwi, wnętrzności i nie brak tu odwagi czy nawet odrobiny szaleństwa! Nie trudno poczuć czarny humor jaki w tym filmie od czasu do czasu się przewija i który nadaje mu specyficzny klimat. Podobać się może wykreowanie tego rządzącego się prostymi zasadami, bezpardonowego i bezdusznego świata zza kratek. Główny bohater, Ricky wpasował się w ten świat idealnie i jest on niewątpliwie postacią wiodącą, ale pozostali aktorzy też spisali się bardzo dobrze. Postacie jakie stworzyli są przesiąknięte złem i pozbawione ludzkich uczuć, ale już nawet ich wygląd czy sposób zachowania został dopracowany z pewną dbałością o szczegóły. Poza tym dodam jeszcze bardzo dobrą muzykę i zakończenie - jakże proste, ale jak świetnie wykonane! I co z tego, że ten film nie ma żadnej większej głębi, brak tu jakichś wymyślnych zwrotów akcji, fabuła jest banalna i oczywista... ale ten film dostarcza po prostu kupę rozrywki. Jak mało który film! Moja ocena: 8/10.