W tym sierocińcu oni sprawdzali czy tych dzieci nikt nie szuka, bo zarabiali na adopcji ich prawda?
No bo z dworca porywali, straż nie interweniowała, w tym domu u kobiety która dawała mu napój i jedzenie też go sprzedać.. Zacząłem się zastanawiać o tym sierocińcu.
Tak jak ta kobieta powiedziała " Moim zadaniem jest sprawdzenie czy nie powinieneś być w innym miejscu" czyli czy nikt się o ciebie nie będzie czasem dopytywał...
Co myślicie?
.edit - "Sheru" piękne imię.. ;)
Myślę że sprawdzali pobieżnie ale Indie to wielki kraj, on wiedział że mama się nazywa mama a nawę wioski przekręcał. Do myślenia z jak daleka mógł przybyć mogło im dać, że nie zna języka ale bez internetu w takich warunkach jakie tam były to nie było szans znaleźć matki. Ona niepiśmienna też pewnie nie sądziła, że szukać ma tak daleko.
myślę, że niestety w Indiach można zarabiać na dzieciach na wiele innych sposobów, znacznie gorszych i bardziej przerażających, niż oddanie je do adopcji. I choć film nie pokazuje tego wprost, to tak właśnie odebrałam niektóre z jego scen. Główny bohater filmu i tej historii miał naprawdę duże szczęście, że tak potoczył się jego los. Pewnie policjanci szukali jego mamy, ale Indie są gigantyczne a chłopiec był mały i nie był nawet w stanie podać nazwy swojej miejscowości, nie wspominając o tym, że takie poszukiwania wymagałyby wręcz niesłychanego poświęcenia ze strony funkcjonariuszy, a o to było trudno...