Tylko ci co oglądali ten film zrozumieją czemu podkreśliłem "prawdziwej", bowiem fabuła "Lisa i Psa" ma do przekazania o wiele więcej niż można wywnioskować chociażby z plakatu, lub pogłosek mówiących że jest to rzekomo "jedna z najmniej ciekawych produkcji disneya" (Jest w tym trochę prawdy, gdyż lata 70te i 80te są znane jako te najmniej dochodowe w historii branży.)
Z początku jednak podszedłem sceptycznie do filmu. Ot, zaczyna się przeciętnie, lisek Tod zostaje osierocony i przygarnięty przez tutejszą wdowę. Zaprzyjaźnia się on potem z Copperem, szczeniakiem lokalnego myśliwego polującego na lisy który za żadne skarby nie tolerowałby takiej przyjaźni. Pierwszy akt kończy się wyjazdem myśliwego z Copperem na trwające całą zimę polowanie. Dodając do tego dzięcioła i wróbla grających tutaj role "running-gagu", byłem gotów na tym etapie skreślić cały film, niby faktycznie nic ciekawego, Cooper wróci i przyjaźń będzie trwała dalej nie?
Ale co jeżeli okazałoby się, że najlepszy przyjaciel jest teraz gotów ci wbić nóż w plecy? I na dodatek jesteś zmuszony opuścić swój dom pod pretekstem nieumyślnego spowodowania wypadku? To zdefiniowało dla mnie całą produkcje, szybko przerodziła się ona ze słodkiej i niewinnej na dojrzałą, podkreślającą że w życiu nie zawsze bywa przyjemnie. Bywają momenty w których trzeba sprostać rzeczywistości i się z nią pogodzić, ale tym samym pozostać sobą. Tod musiał opuścić dom bo był lisem, ale życie wynagrodziło mu wiele za jego dobry oraz pokorny charakter.
Jest to mój faworyt wśród wszystkich disneyowskich animacji. Warto dać tej produkcji szanse, gdyż jest to niezaprzeczalnie poziom Króla Lwa.