Jestem zachwycona pierwszą częścią. Wracam do niej często. Pewnie dlatego, że czuję tę magię świąt i wiarę w to, że życie jest piękne. W drugiej części tych świąt jest mało. Natomiast wszechobecne są problemy. Po obejrzeniu drugiej części czuję się przytłoczona. Dostałam kopa w tyłek. Nie udało się uciec myślami od rzeczywistego świata, od zmartwień, codziennych problemów. Dowiedziałam się, że życie jest niesprawiedliwe, że los daje a potem odbiera. W pierwszej części spełniło się marzenie pewnej dziewczynki. Teraz los znów z niej zakpił i po raz kolejny zabiera to co najważniejsze. Kolejny raz widzimy próbę samobójczą - tym razem dziecka. No bez przesady! W kinie słychać było tylko szlochanie. To słabo jak na film, który został nazwany komedią.