Uwielbiam filmy z serii "Listy do M.". Niektórzy twierdzą, że jest ich już za dużo, ale ja bardzo się cieszę z tego, że powstają kolejne części. Chciałbym, żeby było ich jeszcze spokojnie z dziesięć. Każda kolejna zaskakuje mnie czymś nowym, można i sobie popłakać, i się pośmiać. W tej najbardziej podobało mi się to, że był tam piesek. Postaci odgrywane przez Agnieszkę Dygant i Piotra Adamczyka to moje ulubione z całej serii. Uważam, że to najlepsza opowieść miłosna w historii kinematografii, nigdy nie wiem, czy do siebie wrócą, czy znowu się rozstaną. Oprócz tego, każda kolejna część ma nowych bohaterów, z którymi możemy się utożsamiać i tym razem znów się nie zawiodłem. Mówcie co chcecie, ale dla mnie ten film to majstersztyk, nie mogę doczekać się kolejnej odsłony.