Obejrzałem z ciekawości, po tym jak kilka osób powiedziało mi, iż jest to pierwsza udana, polska komedia romantyczna. No i jak dla mnie... kicha totalna. Film może rzeczywiście jakby odrobinę mniej żenujący od innych polskich, romantycznych "dzieł". Nie trawię komedii romantycznych, polskich, zagranicznych, jakichkolwiek, dlatego postanowiłem nie wystawiać oceny. Piszę to tylko dlatego, że wysoka średnia ocen może, dla niejednej osoby, okazać się bardzo złudna.
Odpowiadam tylko dlatego, że osobnik piszący powyżej jest w głębokim błędzie. Film jest naprawdę bardzo dobry. POLECAM!
A ktoś, kto PitBull'a ocenił na 10 - nie może być wiarygodny. To dopiero była kaszana...
z zasady nie oglądam polskich komedii( poza klasykami oczywiście:)), ponieważ kilka razy się przekonałam, że ich poziom jest żenujcy. "Listy" obejrzałam tylko dlatego, że moim ulubionym "świątecznym" filmem jest "love actually", no i to miał być wspaniały, szeroko rozreklamowany, polski odpowiednik. No cóż, miało być dobrze a wyszło jak zwykle. Mnie przede wszystkim razi słaby montaż i chaotyczny, nieciekawy scenariusz.. Średnia 7,6?? To chyba żart, no ale każdy ma prawo do własnego zdania, ja podobnie jak autor wątku nie polecam.
BTW pitbull to naprawdę kawał dobrego kina, szczególnie pierwsze 2 sezony serialu, bo pełnometrażowy jak dla mnie za bardzo okrojony. Wiadomo, że nie każdy musi być jego fanem, ale nazwanie go kaszaną to już nadużycie:p
Cóż... Jeśli jest coś gorszego niż polskie komedie romantyczne - to są to polskie kryminały, będące kalką amerykańskich schematów przeniesionych na rodzimy grunt...
Ale... każdy ma swoje klimaty, w których czuje się dobrze.
Mam wrażenie, że nigdy tego filmu/serialu nie oglądałeś, bo nazwanie Pitbulla kalką amerykańskich schematów jest absurdalne, gdyż jest dokładnie odwrotnie. A żeby było śmieszniej, to uwielbiane przez Ciebie "Listy..." są właśnie tą nachalną i niestety wciąż nieudolną próbą powielania hollywoodzkich, świątecznych banałów.
Święta są (!) jednym wielkim banałem, który nieco bardziej rozgarnięci nazywają symboliką. Bez tego nie byłoby świąt w ogóle! A "Listy" nie są przeze mnie uwielbiane - nie oceniłem je na 10. Ale w zalewie tandety - potrafię docenić ich wartość.
"w zalewie tandety - potrafię docenić ich wartość" no cóż przykre stwierdzenie,swoją drogą kompletnie bezsensowne odniesienie, radzę sięgnąć po faktycznie wartościowe filmy,pozdrowienia
dodam że,gra aktorska beznadziejna,wpleciony motyw "Somewhere over the rainbow "to istna profanacja tej pięknej piosenki,oby jak najamniej takich pseudowartościowych "dzieł"powstawało
Kij połknąłeś? :)
Też lubię kino bardziej ambitne, ale równie dobrze potrafię się bawić przy takim filmie. A właśnie po to się chodzi do kina.
"Też lubię kino bardziej ambitne" tymi słowami stwierdzasz że ten film miał cokolwiek wspólnego z ambitnością:)Owszem było kilka momentów w których pojawił się u mnie uśmiech ale bądźmy szczerzy sytuacje były kompletnie sztuczne,plastikowe.A do kina nie chodzi się po to aby śmiać się z nieśmiesznych sytuacji,no chyba że ktoś idzie po to aby hurtem zjeść popcorn i wypić colę :)
Czytaj ze zrozumieniem. Po zwrocie "też lubię..." jest przecinek. A zwrot "też" odnosił się do mojego przedmówcy, o którym do tej pory myślałem, że jest bardziej rozgarnięty...
krytykować może każdy każdego,chwytać za słówka,logikę wypowiedzi etc, ważne aby trzymać się istoty założonego tematu,ile osób tyle ponoć interpretacji więc wachlarz bardzo szeroki,zresztą jak komuś ma się film spodobać to się spodoba i tyle i vice versa...
No dobra... Mówisz sytuacje są sztuczne, plastikowe... A czy to jest dramat historyczny, psychologiczny, obyczajowy? Ten gatunek nazywa się komedia! Nawet jakby w połowie filmu wylądowali kosmici - poczęci przez sztuczne zapłodnienie w plastikowych probówkach - to i tak wszystko byłoby jak najbardziej w porządku.