skoku w tych kombinezonach i lądowania na ziemi. Przecież to jest niewyobrażalna bzdura :D Jak to oglądałem to się śmiałem na maksa.
1) Wyskoczyli i spadali w tych kombinezonach, a przecież w kosmosie nie ma grawitacji.
2) Facet bez kombinezonu gdzieś w stratosferze nie ma żadnych problemów ani z temperaturą ani z oddychaniem. A przecież to było gdzieś na wysokości Linii Armstronga, jak nie wyżej.
3) Cały skok od stacji do lądowania na ziemi trwał może minutę? dwie? Wczorajszy skok BaumGartnera pokazał, że z wysokości 39 kilometrów cały skok trwa około 10 minut, a oni skakali z dużo większej wysokości. Nie znam się dobrze na tych sprawach, ale skoro było widać jak wchodzą w atmosferę to znaczy, że byli na wysokości ponad 500 km (umowna granica egzosfery, najwyższej warstwy).
Oczywiście nie zmienia to faktu, że film był całkiem przyjemny w odbiorze. Na 6/10 zasługuje, niezłe teksty głównego bohatera, miejsce akcji na plus. Oczywiście tu nie ma nic oryginalnego, bo wszystko to już było, ale realizacja całkiem niezła.
Rzeczywiście motyw skoku bardzo naciągany. Teraz po skoku Felixa RedBula wszyscy mniej więcej wiedzą jak to wygląda w rzeczywistości.
Również zgadzam się, że film dobry. Podobało mi się wszytko oprócz wspomnianego skoku i wypadku na tym jednokołowym motorze z początku filmu.
Mała uwaga - uderzyła w nich stacja kosmiczna, a więc byli gdzieś na wsyokości ~400km; jednocześnie było mówione, że cały czas spadają. Tak więc można założyć, że wyskakiwali z dużo mniejszej wysokości. Co nie zmienia faktu, ze cały motyw ze skokiem mocno naciągany :-)....
Ostatnio posucha w filmach s-f, tak więc nie ma co wybrzydzać...
To kino SF. IMHO nie wydaje ci się, że krytykowanie techniki z roku 2079 jest nie na miejscu, bo czy 30 lat temu śniły się komuś dzisiejsze smartfony itd?
>Wyskoczyli i spadali w tych kombinezonach, a przecież w kosmosie nie ma grawitacji.
Tu był błąd w filmie, wypadli i poszli jak kamień w wodę, grawitacja jest zbyt słaba żeby ich tak mocno przyciągnąć
>Facet bez kombinezonu gdzieś w stratosferze nie ma żadnych problemów ani z temperaturą ani z oddychaniem
Za wcześnie Snow zrzucił kombinezon - niedoróbka
>Cały skok od stacji do lądowania na ziemi trwał może minutę? dwie?
I za krótko lecieli. Z takiej wysokości przy słabym ciążeniu mogli podróżować nawet parę godzin.
Nawet wybuch stacji nie mógł ich pchnąć, tylko Emilie dostała jakimś żelastwem.
To oczywiste błędy, jednak nie wpłynęły u mnie na odbiór filmu, przeszły bokiem :-)
Facet leci z predkoscia okolo dzwiekowa a moze nawet ją przebil i jest w stanie odpiac spadochron kolezance;/
Patrzysz i nie grzmisz....
"Cały skok od stacji do lądowania na ziemi trwał może minutę? dwie? " - to tak serio? Czy to pierwszy film jaki oglądasz? Podaj mi choć jeden tytuł (nie dokumentu, paradokumentu czy czegokolwiek poza zwykłym kinem rozrywkowym), w którym każda akcja, każde działania bohaterów i w ogóle każda czynność jest pokazana od początku do końca, w rzeczywistym wymiarze czasu.
Na pewno nie był to żaden błąd tylko coś co sam nazywam "skrótem myślowym".
Więcej i częściej używajcie tych swoich małych rozumków, haterzy.
To chyba Ty sobie kpisz ze mnie? mam prawo skomentować scenę, która wyglądała strasznie niewiarygodnie i WYRAŹNIE PODKREŚLIŁEM, że nie wpływa to w znaczący sposób na odbiór i ocenę filmu. Wystawiłem 6/10, więc przyzwoitą ocenę. Jaki znowu ze mnie hater? "Czy to pierwszy film jaki oglądasz"??? Tak, jasne. Człowieku mam już ponad 1000 ocenionych filmów. Jak coś mi się podoba to piszę, jak mi się nie podoba to też piszę. Mam prawo oceniać film zarówno pozytywnie jak i negatywnie. Ty też chyba nie uważasz tego filmu za specjalnie odkrywczy skoro wystawiasz "zaledwie" 7/10, jedynie o jedną ocenę wyżej niż ja. Ogarnij się proszę, bo naprawdę - skomentowałem jedynie jedną groteskową scenę, a Ty się ciskasz jakbym wystawił 1/10 i nie podał żadnej argumentacji.
Mimo wszystko pozdrawiam serdecznie.
Wybacz mój wybuch, ale niezależnie od tego, czy ten "błąd" wpływa czy nie na odbiór filmu, sam zarzut jest po prostu śmieszny.
I radzę przestań używać gimbusiarskich sformułowań w stylu "ogarnij się".
"Podaj mi choć jeden tytuł (nie dokumentu, paradokumentu czy czegokolwiek poza zwykłym kinem rozrywkowym), w którym każda akcja, każde działania bohaterów i w ogóle każda czynność jest pokazana od początku do końca, w rzeczywistym wymiarze czasu."
Rosyjska arka
Wyjątek tylko potwierdza regułę, prawda?
I tak dla ścisłości - filmu nie widziałem, więc polegam na filmwebowym opisie: "Film przedstawia w jednym ujęciu 300 lat carskich rządów.". I to ma być niby ten film, w którym ukazana jest cała, calutka akcja od początku do końca? 300 lat skompresowane w 96 minut? Żarty sobie ze mnie stroisz, czy nie umiesz czytać ze zrozumieniem?
Człowieku, akcja tego filmu rozgrywa się w muzeum "Ermitaż" w Sankt Petersburgu. "300 lat carskich rządów" to oczywiście spacer w czasie rzeczywistym po epokach w muzeum, czyli kolejne ekspozycje z eksponatami z różnych epok. Zanim zaczniesz mnie obrażać to mógłbyś się trochę bardziej obeznać z tematem. Ponieważ cały film jest nakręcony w jednym ujęciu bez jakichkolwiek cięć to pokazuje on całą akcję od początku do końca w rzeczywistym wymiarze czasu.
Nie dało się edytować...
Do Twoich wymagań pasuje też Sznur (Lina) Hitchcocka - są cięcia, ale w oczach widza wszystko rozgrywa się płynnie.
Do tej pory traktowałem Cię jako równego rozmówcę, ale teraz mam niezły ubaw.
Po 1.: wydaje mi się, że nie rozumiesz napisanego tekstu (a może celowo to olewasz, nie wiem);
Po 2.: nie staraj się udowodnić racji, której nie masz;
Po 3.: nawet nie zacząłem Cię obrażać, więc znów kłania się zrozumienie tekstu (nie rozumiem, jak można było nie zauważyć tych znaków zapytania na końcu moich zdań - to przecież nie są stwierdzenia a pytania, prawda?);
Po 4.: skupiasz się na problemie, tam gdzie go nie ma, lub jest mało istotny - po niemal miesiącu odpowiadasz mi na pytanie, w którym nawet średnio rozgarnięty rozmówca dostrzegłby wielką ironię;
Po 5.: podajesz mi dwa tytuły, które może i pasują do odpowiedzi na wspomniany problem, ale czy coś zmieniają? Niech będzie i tysiąc takich filmów, które mógłbyś przytoczyć. Co to znaczy w odniesieniu do setek tysięcy innych produkcji, nakręconych tak jak "Lockout", czyli scenami?;
Po 6.: skok Felixa trwał nieco ponad 4 minuty a nie 10;
I wreszcie po 7.: idąc dalej Twoim tokiem rozumowania powinniśmy zobaczyć w filmie:
- "Forrest Gump" - wielotygodniową przebieżkę Gumpa po Stanach,
- "Aliens" - całość podróży zahibernowanej załogi USS Sulaco na LV-426,
- "Blow" - pierwszą odsiadkę Junga od momentu umieszczenia w "pudle" aż do wyjścia,
- i wiele innych przykładów
Teraz wyobraź sobie jakikolwiek film akcji:
SCENA 1.: główny bohater zostaje 120 razy dźgnięty nożem, 389 razy postrzelony, 1000 razy skopany itp. kładzie się na byle jakim posłaniu (lub po prostu traci przytomność), by odzyskać siły i zregenerować ciało choćby w niewielkim stopniu.
CIĘCIE
SCENA 2.: nasz bohater budzi się następnego dnia (po kilku godzinach) i szuka zemsty na swych oprawcach.
Czas między scenami: sekunda, może dwie;
Czas rzeczywisty (pozwolę sobie napisać, podczas "cięcia"): kilka godzin snu.
To też jest błąd twórców?
Ach, jeszcze jedno.
Zanim zdecydujesz się odpowiedzieć, przeczytaj mój post ze trzy razy, pięć razy go przemyśl i dopiero udziel odpowiedzi, jednak uczciwie uprzedzam, że jeśli w następnej Twojej ripoście znajdą się choćby maleńkie ślady ignorancji lub arogancji, będzie to koniec rozmowy a ja Cię w końcu obrażę.
To mnie obraź, bo ja już wyczerpałem swoją tolerancję na Twoją ignorancję. Wszelkie próby spokojnej dyskusji spełzły na niczym i nie zamierzam na Ciebie marnować więcej czasu.
Mimo wszystko pozdrawiam serdecznie.
Jednak się nie powstrzymam.
http://www.youtube.com/watch?v=7f-K-XnHi9I
POCZĄTEK SKOKU: 3:35
DOTKNIĘCIE ZIEMI: 12:37
Wszystko nagrywane na żywo. Jeśli to 4 minuty to gratuluję. I tutaj MUSISZ mi przyznać rację bo to fakty. 4 minuty to trwał swobodny lot (bez spadochronu).
Nie nazwałem tej sceny w żadnym miejscu błędem twórców. Po prostu opisałem najbardziej absurdalną scenę w tym filmie, która wywołała u mnie salwy śmiechu. Nie czynię żadnego zarzutu z tej sceny co już podkreślałem, ale wydajesz się być głuchy na to co piszę. Filmy mają swoją konwencję i doskonale zdaję sobie z niej sprawę. Po prostu ta scena przekroczyła pewną granicę tolerancji i nawet po obejrzeniu ponad tysiąca filmów nie widziałem wielu takich scen. Dlatego zwróciła ona moją uwagę. Pozdrawiam.
Ze spadochronem to już nie jest żaden lot. Spadochron to nie paralotnia, dzięki niemu wolniej spadasz, ale nie lecisz.
Nie jestem głuchy na to co piszesz, mój drogi. Sęk w tym, że cały 3. punkt Twojego zarzutu skupia się tylko i wyłącznie na długości sceny. I tylko do tego się od początku odnosiłem - wystarczy ZE ZROZUMIENIEM przeczytać post, którym się wtrąciłem do dyskusji.
Peace.