Może i jest naiwny,może i zrobiono go za parę dolarów,może i efekty są kiepskie.To wszystko nie
ma jednak znaczenia.Ten film to jak jazda super samochodem.Może i jest niewygodnie,wszystko
trzeszczy i jest potwornie głośno.Jednak właśnie o to w tym chodzi-jest prawdziwy FAN.Oglądając
ten film też to odczuwam-czystą frajdę.Do niczego nie muszę się zmuszać,domyślać.Patrzę na
Maggie Grace i jestem zakochany.Guy jak guy-zawsze jest świetny.Jednak to nie oni są gwiazdą
tej produkcji.Joseph Gilgun kradnie każdą scenę w której się pojawia i tym sposobem kradnie
cały film i oczywiście moją skromną osobę.
Zgadzam się ze wszystkim, co napisałeś, poza tym o efektach - moim zdaniem wcale nie są słabe, a te ujęcia, które sprawiają wrażenie nieco komiksowych (np. ucieczka motocyklem) wydaja się być zamierzone. Fil ogląda się doskonale, ani rzez chwilę nie jest nudny a wszystko okraszają dowcipne dialogi. Nie wydaje się wam, że Guy Pierce w tym filmie przypomina nieco Kevina Levrone?
Mnie może cały film nie przekonał, ale "teksty" głównego bohatera były na tyle zabawne, że wytrwałam do końca - i dobrze. Zresztą, on sam, uratował ten film. W sumie, film do obejrzenia :)