Coraz bardziej ten twórca zaczyna mnie intrygować. Zauważyłem jak ważne sa u niego zakończenia, że pod koniec jego bohaterowie zawsze dostrzegą małe radości, przyjemności w małych rzeczach, cały film uganiają się za czymś wielkim (złapanie mordercy, zabawianie się z kobietami) a w ostateczności zauważają, że wystarczy czasem komuś pobrudzić klamkę (jak w Alzheimerze) czy po prostu pójść z ukochaną na filiżankę kawy, a nie na strych (tytułowy Loft). Naprawdę w tym kinie kryje się wiele filozoficznych prawd o życiu. Jakże ciekawą postacią jest sfrustrowany Luc, który nie potrafi tak jak jego koledzy, a tym bardziej jak Vince popaść w totalne rozpasanie seksualne i jako jedyną drogę widzi uśmiercenie tej której wdziękom ulegał. Bardzo mi się podobają filmy tego reżysera, to współczesny filozof, współczesny mistyk i typowo chrześcijański teolog choć może on nawet sobie z tego nie zdawać sprawy, bo mi chodzi o teologię miecza, który przyniósł ze sobą Jezus, a nie miłość;p Amen