Richard Donner przed sukcesami w Hollywood tworzy przyjemną komedyjkę o dorosłym mężczyźnie który żeni się z "szesnastką". Wydaje się kontrowersyjne? Ale takie nie jest. To bardzo pogodny film o związku, który mimo starań obu stron wciąż ponosi porażki, ze względu nie tylko na różnice wieku, ale również tradycje kulturowe ( zestawiono tu ze sobą Brytyjczyków i Amerykanów) oraz rodzinne. Puenta jest dość oczywista, na szczęście przedstawiona w wymiarze symbolicznym. A seans przyjemny.
Największy plus to chyba zawrotne tempo filmu, które przedstawia nam pół roku z życia bohaterów bardzo czytelnie (dużo retrospekcji, przeskoków między wydarzeniami rozgrywającymi się w tym samym czasie, narracja ilustrująca charakter drugoplanowych bohaterów). Akcja biegnie do przodu nieubłaganie, a jednak idzie się w tym wszystkim połapać i nawet jest czas żeby się dłużej zaśmiać. Piosenka będąca klamrą filmu świetna.
Gorzej niestety że w środku ten obraz jest trochę pusty. Ruchy bohaterów są do przewidzenia, a ich intencje zbyt oczywiste. Sprawiają oni wrażenie troszkę zbyt czarno-białych postaci, raz są zdolni do największych poświęceń, a innym razem byle głupota wyprowadza ich z równowagi. Charles Bronson nie przekonał mnie, zagrał cholernie oszczędnie i to niestety jedna ze słabszych jego ról. Susan George nadrobiła ten brak, mimo że dostała niezbyt złożoną rolę, dała jej duszę i duży wachlarz emocji.
Całość polecam, to na prawdę ciepły film i prawdziwy, mimo że mówi często o banałach. Może i nic wybitnego, ale na pewno nie uważam by czas poświęcony na to dzieło był zmarnowany.
Zgadzam się z opinią. Bronson kompletnie mi nie pasował do tej roli, natomiast Susan George - zjawiskowa :) Film może i sprawnie zrobiony, ale jednak brakowało w nim jakiejś psychologicznej głębi, fabularnych zaskoczeń i mimo wszystko również humoru. Spodziewałam się chyba czegoś więcej, ale przynajmniej odtwórczyni głównej roli nie zawiodła, a to dla niej sięgnęłam po ten film. :)